Archiwum Hapel.pl

Pełna wersja: Rossetia Alvarado (uczennica klasa I)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Imię i nazwisko: Rossieta Alvarado
Miejsce urodzenia: Anglia/Dolina Godryka
Status krwi: 50%
Cechy charakteru: (UWAGA!] 
 Ross z natury jest cichą i spokojną dziewczyną, która tak naprawdę nie szuka zainteresowania u innych ludzi. Zdecydowanie bardziej woli towarzystwo swoich książek, niż prawdziwych ludzi. Dlatego też nie ma co się dziwić, że za dziecka dziewczynie nie udało się tak naprawdę z nikim zaprzyjaźnić. Przygody, to raczej nie dla niej, chociaż bardzo lubi wieczorne spacery po parkach, czy lasach. Pamięta jak z rodzicami czasami jechała na biwak, i przez całe tygodnie przesiadywała albo w lesie, albo gdzieś nad jeziorem. Pomimo tak delikatnej osobowości, Rossieta potrafi być nieugięta. Jeżeli na coś się uprze to koniec, nikt ani nic nie odciągnie jej od zrobienia tego co sobie zaplanowała. Jest to bardzo dobre, bo bardziej niż pewnym jest, że jeżeli wyznaczy sobie jakiś cel, to na pewno wcześniej czy później do niego dotrze. Kiepsko znosi porażki, może dlatego, że poniekąd przyzwyczaiła się do tego, że tak naprawdę dostawała wszystko czego chciała, a jeżeli zbyt długo coś jej nie wychodzi to raczej się zniechęca i po prostu zostawia to co zaczęła. Ross ma bardzo zmienny charakter, czasami potrafi być niezwykle radosna i tętni życiem, a innym razem wpada w jakieś dziwne stany depresyjne, których chyba nawet ona tak naprawdę do końca nie rozumie. Cóż nikt nie jest tak naprawdę idealny. 

Wygląd postaci: Ross zdecydowanie najbardziej wdała się w matkę jeżeli chodzi o wygląd. Odziedziczyła po swojej matce nie tylko ciemno brązowe włosy, ale cała jej sylwetka, sposób poruszania się, gestykulacji, czy w ogóle ton głosu i styl mówienie, wydaje się być idealną kopią rodzicielki dziewczyny. 
 Ross jak było wcześniej powiedziane jest posiadaczką długich, ciemnych brązowych włosów, z którymi to eksperymentuje na różne sposoby na skutek czego na jej głowie co jakiś czas gości inna fryzura. Mimo wszystko najbardziej upodobała sobie rozpuszczone włosy z luźno zawiązaną kokardą z tyłu głowy. Jedyną różnice jaką można dostrzec pomiędzy Rosseti a jej matką to kolor oczu. Matka dziewczyna posiada czekoladowe oczy jej córka za to jasno niebieskie. Wszystko to najpewniej wynikało ze zmieszania genów. Ojciec w końcu posiadał niebieskie oczy, i najpewniej to właśnie po nim jedyna córka rodziny Alvarado odziedziczyła. Dziewczynka jest raczej miernej budowy. Krótko mówiąc patrząc na nią człowiek może mieć wrażenie, że wystarczy lekko ścisnąć jej rączkę i może połamać jej kości w ręce. Jeżeli chodzi o wzrost, nigdy nim tak naprawdę nie grzeszyła. Bardziej niż pewnym jest fakt, że na pewno nigdy nie będzie w drużynie koszykarek, bo wzrostu dziewczyna jest równie mizernego. 

Historia postaci: Historia Ross tak naprawdę nie różni się niczym innym od historii połowy społeczeństwa na tej ziemi. Nie urodziła się tak naprawdę w żadnej wyjątkowej rodzinie. Nie jest czystokrwista, ani też nie pochodzi z żadnego rodu szlacheckiego. Można powiedzieć, że jest niezwykle nudnym człowiekiem, bowiem jest totalnie przeciętna. Chociaż ten kto zawita do jej domu najpewniej bardzo szybko zmieni zdanie. 
 Dziewczynka urodziła się w rodzinie która tak naprawdę jest podzielona na dwa światy. Ojciec jest czarodziejem, można powiedzieć, że czystej krwi, chociaż pewnie gdyby pogrzebać w historii tej rodziny jakiś mugol nie raz i nie dwa się przewinął. Matka za to jest najzwyklejsza mugolką. Nie zmienia to faktu, że drugiego tak zgodnego małżeństwa to ze świecą tak naprawdę szukać. Rzadko zdarza się, że dwoje ludzie z tak bardzo różnych środowisk potrafią się dogadać. Co więcej kobieta nawet z radością patrzy jak jej mąż czaruje, i pewnie trochę w głębi serca mu tego zazdrości. Cóż nic dziwnego, jest z pochodzenia Hiszpanką, a tam bajki, legendy były na porządku dziennym. Dlatego dla niej to jak by przenieść się do innego świata. Rosseti od kiedy pamięta w domu panowała magia, ale również jednocześnie niesmowity rozgardiasz. Matka jej należała do tych roztrzepanych, a i ojciec również rzadko potrafił się skupić na jednej rzeczy dostatecznie długo. Dodajcie sobie jeszcze do tego wiecznych gości w domu, czy to ze świata magii czy ze  świata mugoli to macie idealny obraz tego jakie dzieciństwo Ross miała. A było ono niezwykle beztroskie, pełne śmiechu, muzyki, tańca, psotów, wspólnego gotowania z matką, zabawy z ojcem. Na dodatek spokojnie można powiedzieć, że była ona zdecydowanie rozpieszczana przez swoich rodziców. Nie zdążyła o czymś tak naprawdę jeszcze pomyśleć a już to miała. Oczywiście rodzice wszystko zachowywali w granicach rozsądku na skutek czego jednocześnie dbali o poczucie moralności dziewczyny. Dbali o to aby nie zmieniła się w zarozumiałą pannicę. Chcieli aby ich dziecko czerpało z życia ile się da, ale aby jednocześnie umiała współczuć i pomóc przypadkowej osobie tak naprawdę bezinteresowanie. Z biegiem czasu można powiedzieć, że im się to udało. Kiedy dziewczynka dorosła na tyle aby móc uczestniczyć w tym życiu bardziej aktywnie, pomagała rodzicom jak to było tylko możliwe, kochała naturę, zwierzęta, i książki. A jednocześnie była tak bardzo wrażliwym człowiekiem. 
 Urodziny dziewczynki zbliżały się nieubłaganie, a to była czas którego rodzice bali się najbardziej. Doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że ich malutka Ross i tak dostanie list ze szkoły magii, bo już jako dziecko przejawiała magiczne umiejętności. Nie raz się zdarzało, że kiedy się zdenerwowała przesuwała jakieś przedmioty, albo niechcący wysadziła coś w powietrze. Chociaż zdarzały się również incydenty które mogły skończyć się naprawdę kiepskie. Chociażby niesamowicie trudno było wytłumaczyć przed sąsiadami, jak to się stało, że mała Ross w chwili kiedy złapała pączek małego kwiatka sprawiła, że ten się rozwinął. 
 Matka obawiała się tego czy da sobie sama radę, a raczej czy psychicznie wytrzyma. Ludzie byli różni, potrafili ranić bez żadnego powodu, a ze względu na to, że dziewczynka była tak pomocna, i też ufna inni mogli to wykorzystać. Z resztą tak naprawdę nie wiele wiedziała jeszcze o ludziach, była nie naznaczona ich zła naturą, bo cały czas była pod bezpiecznymi skrzydłami rodziców. Teraz kiedy pierwszy rok jej nauki zbliżał się nieubłaganie, rodzice zrozumieli, że muszą puścić swój skarb w ten świat, bo inaczej nie nauczy się tego czego powinna. W końcu nastał dzień jedenastych urodzin który był z resztą bardzo hucznie obchodzony ze strony rodziny ojca. W końcu list z Hogwartu w świecie czarodziei to naprawdę duże wydarzenie. Nic więc dziwnego, że zjechała się chyba prawie cała rodzina ojca. Prezentów było prawie, że pod sam sufit, nie zmieniało to, jednak faktu, że jeden prezent na który najbardziej dziewczynka czekała, to ta biała koperta, z herbem szkoły o której tak dużo słyszała. Powiecie pewnie, że nie powinna się była cieszyć czymś z czym tak naprawdę obcowała na codzień. Możliwe, że nie powinna, ale Ross taka była, cieszyła się wszystkim, i wszystkiego chciała spróbować na własnej skórze. Miała dosyć już wysłuchiwania opowieści ojca, chciała to wszystko przeżyć tak naprawdę sama. Do tej pory pamięta jak drżącymi dłońmi otwiera kopertę, czuje pod palcami jej chropowatą fakturę. Wtedy przez myśl przebiegało jej tysiąc myśli. Nawet zmartwiła się w pewnym momencie, że co będzie jeżeli w tym liście będzie informacja, że jej właśnie nie przyjęli. W końcu po chwili która wydawała się jej być wiecznością, wyciągnęła pergamin i zaczęła go czytać na głos. 
 
Szanowna Pani Alvarado,

Mamy przyjemność poinformowania Panią, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy Pani sowy nie później niż 31 lipca.


W kopercie był jeszcze dołączony bilet na pociąg, oraz lista rzeczy które dziewczyna powinna kupić przed wyruszeniem do samej szkoły. Kamień spadł jej z serca kiedy skończyła czytać. Radości było co nie miara, a samo przyjęcie urodzinowe skończyło się dopiero późnym wieczorem. 
 Zakupy na ulicy pokątnej były tak naprawdę tylko formalnością, i ojciec zarządził, że wyruszą tydzień po jej urodzinach. Było to trochę za wcześnie, ale dla każdego była to sprawa najwyższej wagi, i ojciec wolał być pewien, że jego córka wyruszy do szkoły dobrze zaopatrzona. Miał to być dopiero pierwszy rok dziewczyny w szkole, więc wiadomo, że nie będą kupować nie wiadomo jakich rzeczy. Ross nie raz i nie dwa bywała na pokątnej, ale za każdym miała wrażenie, że jest tam po raz pierwszy. Widok różnych sklepów, które zachęcają ludzi z ulicy kolorowymi wystawami, gdzie nie gdzie można było usłyszeć pohukiwanie sów, miauczenie kotów, czy rechot żab. I ludzie, to oni byli nierozłącznym elementem ulicy pokątnej. Mnóstwo czarodziejów i czarownic, którzy gdzieś szli. Wszyscy ubrani w niezwykle czarodziejskie szaty, rozmawiający o ostatnich wydarzeniach w ministerstwie, albo czytający proroka codziennego w lodziarni Floriana. Wszystko to sprawiało, że świat magi żył... swoim własnym niepowtarzalnym życiem. 
  Cel wizyty Ross i jej ojca na tej ulicy był oczywisty. Kupić kilka potrzebnych rzeczy do szkoły. Po pierwsze trzeba było kupić odpowiednią różdżkę dla niej. Taka która będzie towarzyszyć małej Ross przez całe jej  magiczne życie. Najlepiej takową oczywiście kupić u Olivandera. Starego wytwórcy różdżek, u którego kupują różdżki tak naprawdę wszyscy czarodzieje i czarownice z całej Anglii. Oczywiście w tym sklepie zeszło najdłużej, bowiem każdy wie, że dopasowanie różdżki to nie jest taka prosta sprawa. W końcu jej rdzeń jak i drewno z którego została zrobiona powinna najlepiej odzwierciedlać osobowość czarodzieja. Na skutek czego bardzo często przez kilkanaście minut szuka się tej jedynej odpowiedniej. Po Olivanderze, kiedy różdżka już została zakupiona przyszła pora na kupno paru innych rzeczy. Książki z Essy i Floressy, kociołek, zestaw szklanych fiolek, jeden teleskop, oraz miedzianą wagę. Na dodatek trzeba było zakupić komplet  czarnych szat, jedną szpiczastą tiarę, jedną parę rękawic ochronnych, no i jeden płaszcz zimowy. Oczywiście stroje zostały zakupione u Madame Malkin, która słynęła ze swoich kreacji na cały magiczny Londyn. 
 Po zakupach wrócili do domu, i teraz jedyne co zostało Ross to odliczać dni do rozpoczęcia się roku szkolnego. 


Udziel poprawnych odpowiedzi:
Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: Cześć, jak się nazywasz?
<nick>:Rossetia: Wybacz mi, ale nie mam ochoty dzisiaj na rozmawianie z kimkolwiek

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: (Ej, wiesz gdzie jest Pałac Kultury w Warszawie?)
(Jak sama nazwa wskazuje raczej gdzieś w Warszawie XD )

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: *podaje Ci talerz, wypełniony jakąś zupą*
<nick>Rossetia: *Odbiera od chłopaka talerz, ale przez to, że jest niezdarna wylewa jego zawartość na koleżankę która siedzi obok*

Skąd dowiedziałeś/aś się o serwerze: Z kanału Drollercaster

Czy przeczytałeś regulamin serwera Hapel.pl? tak

Składając podanie, akceptuję regulaminy serwera Hapel.pl i zobowiązuje się do ich przestrzegania.
Wstrzymuję
Wszystko na prawdę ładnie. Brakuje mi jednak czegoś w historii, a mianowicie:
-w jaki sposób przejawiały się jej moce magiczne;
-momentu, w którym wreszcie otrzymała ten list;
-zakupów na Pokątnej/akcji na peronie i uczuć towarzyszącym tej sytuacji (to akurat najmniej obowiązkowe, bo historię kończysz w takim momencie, że nie chcę Ci tego psuć)
Popraw jeszcie: "w zarozumiałą siebie i dumną pannicę" (<- tu mi się coś nie zgadza). Wyeliminuj kilka powtórek.
3 szanse, 3 dni na poprawę.
Okey już poprawiłam
Zaakceptowane!
[Obrazek: H1mA9mJ.png]
[ po rangę zgłoś się na /helpop ]