Archiwum Hapel.pl

Pełna wersja: Podanie na Ucznia
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Imię i nazwisko: Leon Martínez
Miejsce urodzenia: Wielka Brytania, szpital w Stroud
Status krwi: 0%
Cechy charakteru: Leon - osoba nadzwyczaj nieśmiała, jednak gdy się go przekona do rozmowy, jest zdecydowanie bardzo miły. Ma bardzo pokojowe nastawienie do świata. Unika konfliktów jak tylko może. Charakteryzuje się nieziemską cierpliwością. Wobec swoich kolegów lub ewentualnej grupki przyjaciół jest lojalny. Jest uczciwy, bo nie umie kłamać i oszukiwać. We wszystkim co robi jest bardzo dokładny. Dosyć dobrze przyswaja teoretyczną wiedzę. Przez to jak był i nadal jest wychowywany nauczył się pracowitości. Jest uprzejmy dla wszystkich, którzy go nie krzywdzą. Szczególnie wobec osób starszych i kobiet. Często dba bardziej o innych niż o siebie, co nieraz może go wprowadzić w bardzo nieprzyjemną sytuację. Jest posłuszny wobec położonych. Nieraz ma problem z powiedzeniem "nie". Dość naiwny. Z perspektywy osiłków osoba idealna do wyżycia się. Wszelkie emocje kryje w sobie. Od czasu do czasu zdarza mu się wybuchnąć skumulowanymi nerwami. 
Wygląd postaci: Leon to niskiego wzrostu, zdecydowanie zbyt chuda osoba. Brązowowłosy chłopiec o brązowych oczach. Jego cera jest śniada, ciemniejsza rodowitego Anglika. Nad oczami ma ciemne, krzaczaste brwi. Policzki chude, usta niewielkie. Rzadko się uśmiecha. Ubiera się tak jak mu wygodnie, jednak w Hogwarcie zdecydowanie nosić będzie szaty. Przez jego postawę zdawać się może ospały, zmęczony. Porusza się bardzo mozolnie. Odzywa się rzadko, jednak gdy już coś mówi to szybko i dosyć cicho. Często wcale nie czesze włosów, bo jak sądzi "wystarczy że jest sierotką, nie chce wyglądać jak lizus ani jak osiłek do którego mu daleko". Rzadko ubiera koszulki z krótkim rękawkiem i krótkich spodenek, bo nie lubi za bardzo odsłaniać ciała. Gdy mówi nie gestykuluje prawie wcale. Nie ciężko dostrzec, że pochodzi z innego kraju.  
Historia postaci: Leon urodził się w Stroud, mieście niedaleko Nailsworth, gdzie się wychowywał. Mieszkał w niewielkim mieszkaniu na pierwszym piętrze kamienicy razem z matką. Jego mama prowadziła piekarnię, która znajdowała się tuż pod ich mieszkaniem. Alejandra (czyt. Alehandra) zawsze starała się jak tylko mogła aby zapewnić dziecku dobre warunki do mieszkania oraz coś do jedzenia. Chłopcu nie brakowało nic, może poza ojcem oraz jakimś rodzeństwem. Sam dokładnie nie wie co się stało z jego ojcem, gdy pytał mamy zawsze mu mówiła, że uciekł gdy tylko się dowiedział, że jest w ciąży... ale kto wie, czy to prawda? Ale wracając. Dziecko jak to dziecko uczyło się szybko. Gdy miał półtorej roczku to chodził. Matka uczyła go zasad savoir vivru, jak ma się zachowywać i tym podobne. Gdy młody Martínez miał 4 latka poszedł do przedszkola. Już wtedy niezbyt chętnie trzymał się z rówieśnikami, rzadko się z nimi bawił z wyjątkiem jednej dziewczynki, Lily. Po przedszkolu poszedł do brytyjskiego odpowiednika zerówki, gdzie nadal trzymał się głównie z Lily. Między dziećmi zaistniała wręcz taka pierwsza przyjaźń. Nadszedł czas podstawówki. Uczniów w szkole było niewielu, w końcu samo miasto jest na prawdę małe i spokojnie je można nazwać miasteczkiem. Leon i Lily nadal się ze sobą trzymali, ale do ich dwójki doszedł jeszcze jeden, uważany równie dziwnego co oni chłopiec. Tak więc trójeczka przyjaciół, Leon, Lily i Dylan dalej rośli i rośli. Gdy Leon miał 10 lat doszło do czegoś bardzo dziwnego, czego nie potrafił wyjaśnić. Gdy na boisku jeden ze szkolnych osiłków, którzy są w każdej szkole publicznej (bo nie powiecie mi że nie) pomiatał sobie Lily. Leon gdy to zobaczył z początku nie zrobił nic. Po chwili jednak podszedł i pchnął tego chłopca. W zamian za to dostał pięścią w twarz. Jako, że nagromadzone przez długi czas emocje nagle wyszły, Martínez zdenerwował się niezwykle. Spojrzał srogo na osiłka, miał ochotę się na niego wręcz rzucić. Doszło do czegoś co przeszło wszelkie oczekiwania wszystkich zebranych dookoła. Młody tyran zawisł naglę piętą do góry w powietrzu. Wszyscy dookoła wydali dźwięk "Łooo!" ze zdziwienia, a sam Leon i Lily nagle odskoczyli od niego. Byli przestraszeni. Po chwili chłopiec spadł i wstał. Miał się już rzucić na Leona ale na jego nieszczęście akurat przyszedł nauczyciel żeby zobaczyć co to za zgromadzenie. Jak się można domyślić zainterweniowało Ministerstwo Magii, więc później po szkole nie chodziły jakiekolwiek plotki. Jedyną osobą ,która to pamiętała był sam Leon. Nadszedł koniec szkoły podstawowej. Praktycznie wszyscy uczniowie z tamtej szkoły wybierali się do gimnazjum w Stroud. Tak samo miało być i w przypadku młodego Martíneza, jednak coś w tym przeszkodziło. 27 lipca, w dzień jego 11 urodzin do chłopca przyleciała sowa z listem. Było to niezwykłe zdziwienie, biorąc pod uwagę, że to list w erze internetu. List. I to wysłany sową! I jeszcze do Leona! Chłopiec przeczytał go. Był to list od pewnej rzekomej szkoły czarów. Reakcja jego mamy gdy to zobaczyła była bardzo dziwna, jakby się przestraszyła i go wyrzuciła. Jednakże dzień później przyszedł kolejny, taki sam list. Matka popatrzała na syna i wzięła go na rozmowę. Bardzo poważną rozmowę, więc Leon był przekonany że nie kłamie. Okazuje się, że jego ciotka, siostra jego mamy dostała podobny list, jednak z innej szkoły. Potem wyjechała i przez siedem lat pojawiała się w domu tylko na wakacje. Chłopiec sobie sam dopowiedział, że jego mamę zżerała wtedy zazdrość. Matka, korzystając z tego, że jej siostra też mieszka w Wielkiej Brytanii zaprosiła ją. Spytała ją czy mogłaby wziąć Leona na jakieś "magiczne zakupy" i kupić mu to co potrzebuje do szkoły. Ciotka się zgodziła. Zabrała go do Londynu na Pokątną. Wszystko dla niego tam było takie niesamowite. Szczególne wrażenie wywarły na nim miotły, które zobaczył przez okno. Między innymi Nimbus 2020. Zakupili tam różdżkę, różne podręczniki, jakiś "dziwny kociołek", szatę i pióra. Nawet te pióra zadziwiły chłopca, w końcu kto nie używa długopisu w drugiej połowie XXI wieku? Mimo wszystko Leon był zachwycony tym wszystkim. Po powrocie do domu opowiadał mamie co widział i co słyszał. Matka zdawała się być szczęśliwa, jednak mimo wszystko dziwnie przerażona. Wakacje minęły szybko, a w końcu nadszedł 1 września. Chłopiec przyjechał do Londynu już dzień wcześniej. Wstał wcześnie rano, był niezwykle podniecony całą sytuacją. W końcu pożegnał się z mamą i z ciocią poszedł na peron 9 i 3/4. Gdy zobaczył stary parowóz trochę się zdziwił, bo inaczej sobie to wyobrażał jednak i tak był zachwycony. Pożegnał się z ciocią, usłyszał krzyk konduktora żeby wsiadać więc szybko wbiegł. Znalazł jakiś przedział gdzie siadł z dziwnymi rówieśnikami. Był zbyt szczęśliwy by się nimi przejmować. Pociąg odjechał...

Udziel poprawnych odpowiedzi:
Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: Cześć, jak się nazywasz?
Dlaczego pytasz...?

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: (Ej, wiesz gdzie jest Pałac Kultury w Warszawie?)
(Możemy iść tam na randkę, to zobaczysz kochasiu.)

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: *podaje Ci talerz, wypełniony jakąś zupą*
Nie lubię ogórkowej... *Nie odebrał talerza z zupą.*

Skąd dowiedziałeś/aś się o serwerze: Dawno dawno temu trafiłem na film mrnygusa.

Czy przeczytałeś regulamin serwera Hapel.pl? Tak.

Składając podanie, akceptuję regulaminy serwera Hapel.pl i zobowiązuje się do ich przestrzegania.
Akceptuję.
[Obrazek: N8E9j5b.png]
[ po rangę zgłoś się na /helpop ]