Archiwum Hapel.pl

Pełna wersja: Podanie na Ucznia - Björn Svanirson
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Imię i nazwisko:
Björn Svanirson
Miejsce urodzenia:
Reykjavík
Status krwi:
Brak danych/prawdopodobnie 75%
Cechy charakteru:
Chłopak nie jest jakimś super-wybitnym orłem w jakiejkolwiek dziedzinie, ale bardzo interesuje go świat, który go otacza…
Zawsze wielbił słuchać przeróżnych bajek, które opowiadane mu były przez rodziców, a w późniejszym czasie przez wuja. A mówiły one o różnych podróżach po świecie, przygodach, podstępach i pomocy innym ludziom… Najbardziej wielbił opowiadania o Cuxe’u Horned… Dwudziestoczteroletnim buntowniku i renegacie, do którego doczepiły się dwa młode gryfy, gwiżdże na wszelkie władze i prawa oraz podróżuje po świecie z gitarą w ręku, pomagając najróżniejszym ludziom… Może Björn kiedyś opowie wam jedną z przygód Cuxe’a, jeśli go poprosicie?
Wracając do tematu… Islandczyk nie ma zbyt wielu przyjaciół, gdyż jest bardzo nieśmiały. Czasem boi się podejść do obcych mu ludzi i zapytać o byle głupotę typu “Którędy dotrzeć na dworzec?”. Sumując… Samego do sklepu go nie wyślesz...
Jednak, gdy już przezwycięży tą nieśmiałość, jest doprawdy bardzo miły, w miarę zabawny i energiczny…
Czas spędza zazwyczaj z osobami dobrze mu znanymi, a przebywanie wśród tłumu i obcych, źle na niego wpływa. Czasem czuje się po prostu niekomfortowo, a sporadycznie boli go głowa.
Czasem, ale naprawdę rzadko, Islandczyk potrafi być buntowniczy, sprzeciwiać się każdemu, kto tylko zacznie go zaczepiać bądź rozkazuje zrobić coś, czego za żadne skarby zrobić nie chce…
Na dobrą sprawę Björn zachowuje się różnie wobec różnych ludzi… Z jednymi czuje się dobrze, jest żwawy i skory do rozmowy; z drugimi nie chcę wcale rozmawiać; wobec innych jest obojętny… Tak jak w normalnych relacjach międzyludzkich: Ten jest przyjacielem; ten wrogiem; a tego znam tylko z widzenia, bo chodzi ze mną do klasy. Normalne.
Tak odnośnie wrogów… Chłopak nie lubi sobie ich robić, jednak czasem trzeba, gdy zaczepiają kogoś, kto jest bliski Björnowi… Wobec tych ludzi, którzy dobrze mu nie życzą, jest naprawdę… nastawiony negatywnie, a nawet wrogo… Nie powstrzymuje się przed docinkami i tym podobne...
A tak z innej beczki… Gdy ktoś w jakiś sposób pochwali tego chłopaka, nagle staje się (Björn) zakłopotany i nieśmiały… Zaczyna się odrobinę jąkać i nie wie co odpowiedzieć…
Może kiedyś ta nieśmiałość mu przejdzie?
Oczywiście należy też zaznaczyć, iż każdy człowiek z czasem się zmienia i na różne sytuacje reaguje odmiennie.
Wygląd postaci:
Björn jest wysokim chłopcem o dość dobrej, szczupłej, oczywiście chłopięcej, budowie ciała.  Jego skóra jest jasnego koloru, jak przystało na rodowitego Islandczyka… Całe ciało jest skropione sporadycznymi piegami, więc nie jest ich tak dużo, by zwracać na to szczególną uwagę… Jednak najwięcej można ich znaleźć na nosie oraz na górnej części policzków.
Posiada niejednolite jasnobrązowe, wiecznie roztrzepane włosy, których kosmyki różnią się od siebie odcieniem, czasem można znaleźć dużo ciemniejsze, czasem jaśniejsze, a rzadziej nawet rude.
Chłopięca, jeszcze delikatna twarz świadczy, iż chłopiec w przyszłości będzie przystojnym mężczyzną, jednak na tą chwilę jest po prostu dzieckiem. Buzię Björna zdobią zielone oczy z czystoniebieskimi plamkami wokół źrenicy oraz nienaturalnie długie i gęste rzęsy, jak na chłopca.
Na jego plecach mieści się znamię wielkości piąstki dwulatka w postaci nieco ciemniejszej od skóry chłopca plamy.  Można tam (na plecach) znaleźć także podłużną bliznę, która jest wynikiem nieciekawej przygody z wczesnego dzieciństwa… Mianowicie podczas wygłupów na huśtawce, Björn zahaczył odkrytymi plecami o betonowe płyty oparte o “nogę” konstrukcji… Całość skończyła się ogromnym płaczem i zdartą do krwi skórą… Nieciekawie…
Ogólnie rzecz biorąc… Prawieże całe ciało chłopca pokryte jest większymi czy mniejszymi bliznami… A to jakiś patyk się przytrafił po drodze, to jakaś niespodziewana gałąź na wysokości czoła, kiedy indziej wycieczka szkolna i spotkanie dłoni z drewnianym sufitem na piętrowym łóżku… Następnym razem ognisko z wujem i nadepnięcie na rozgrzany patyk bosą stopą. A jeszcze kiedy indziej prosta droga i jedyny kamień w okolicy, na którym wylądowało kolano… Różne, najróżniejsze drobne i nieistotne zdarzenia…
A co do ubrań… Björn zazwyczaj ubiera się w rzeczy, w których jest mu wygodnie… To jest… Różnych kolorów bluzy wraz ze swetrami, ciemne jeansy, T-shirt’y z najróżniejszymi nadrukami i wzorami, a także wysokie trampki. Jednak jego ulubionymi zestawieniami są: Ciemnozielona bluza z białymi trokami i kapturem, czarne spodnie jeansowe oraz również czarne trampki.
A także: Standardowy szaro-niebieski sweterek z rombami, ciemnoszare jeansy wraz z niebieskimi, można powiedzieć “chabrowymi”, trampkami.
Na szyi nosi prostokątny, brązowy kamień zdobiony turkusowo-niebiesko-granatowym szkliwem. Na wisiorku wyryte są dwie runy: Othala - związana z rodziną i przodkami oraz Wunjo - dotycząca przyjaciół.
Oraz metalowa, jakby wzorowana na celtyckich wzorach, płaska głowa wilka, która symbolizuje, w mniemaniu rodziców Björna, siłę oraz watahę czyli rodzinę.
Oba wisiorki zawieszone są na czarnych rzemieniach.
Historia postaci:
Jak już wiadomo, Björn urodził się w Reykjavík… Niewiele wiadomo o statusie jego krwi, albowiem jego rodzice zniknęli zanim chłopiec dożył trzeciego roku życia. Jednak wiadomo, że conajmniej jeden z rodziców należał do rodziny czarodziejów i prawdopodobnie był to ojciec… Raczej na pewno był to ojciec, gdyż jego brat jest “stuprocentowym czarodziejem”.
W każdym razie… Rodzice chłopca z jakiegoś powodu nie utrzymywali kontaktów ani ze swoimi starymi znajomymi, ani nawet z rodzinami… Jakby chcieli rozpocząć życie zupełnie od nowa, z dala od rzeczy i ludzi, którzy byli powiązani z ich przeszłością…
Gdy Björn został nagle osierocony, upomniał się o niego wuj - Ernir Svanirson, który także, jak jego brat był Islandczykiem, ale mieszkał pod Londynem, więc jedynym wyjściem było zabranie chłopaka do siebie. Niestety Björn źle znosił podróż, bez przerwy się wiercił, nie mógł spać i narzekał, że boli go głowa… Jednak najciekawsze jest to, iż mimo tego, pozostawał spokojny. Dziwne było to, że jego ukochani rodzice nagle zniknęli, a po kilku dniach pojawia się nieznajomy mężczyzna i zabiera go do dziwnej latającej maszyny ze skrzydłami. 
Na czyste szczęście po długiej rozmowie pełnej wyjaśnień, tłumaczenia i przekonywania, chłopak przyjął do wiadomości i początkowo zaufał wujowi. 
Po jakimś czasie Björn zrozumiał, że już nigdy nie zobaczy rodziców… Lub raczej najzwyczajniej w świecie o nich zapomniał, gdyż wuj zapewnił mu dobre, spokojne i interesujące życie. 
Ernir uświadomił również chłopaka o świecie czarodziejów, jednak nie wspominał o tym zbyt często, a i kilkulatek nie pytał o to, a dlaczego? Gdyż sam wierzył, że istnieje świat pełen magii, który jest ukryty przed ciekawskimi.
No i jak można się spodziewać, po kilku latach chłopak trafił do “mugolskiej” szkoły i tam, jak zwykłe dzieci, uczył się podstawowych rzeczy. 
Pewnego dnia… Dokładniej dwa tygodnie przed urodzinami Björna, chłopak wyszedł do szkoły w kiepskim stanie… Czuł się dosłownie podle, a i był podminowany, gdyż mimo złego samopoczucia, wuj nakazał mu iść na lekcje… Cóż innego zrobić? 
Zdenerwowany chłopaczyna wszedł do klasy na pierwszą lekcję i usiadł sam w trzeciej ławce… Nawet jego najlepszy kumpel zdziwił się tym, ale co poradzić?
Kilka ławek za nim siedział klasowy urwis - Beniamin, który od samego początku znajomości, obrał sobie Björna za “cel”... Więc Islandczyk owym “celem” pozostał… I to dosłownie, gdyż Ben co chwile rzucał w niego różnymi śmieciami z piórnika, jakimiś papierkami, skuwkami od długopisów, kawałkami złamanej linijki… Chłopak jedynie odwrócił się i spiorunował wroga spojrzeniem, by po chwili ponownie spróbować skupić się na lekcji…
Björn wytrzymał pierwszą… Drugą… Trzecią lekcję… 
Przed czwartą udał się z kumplem - Nathanem, życiowym ciamajdą o zielonych oczach i czarnych włosach, do biblioteki. 
- Dlaczego mu się nie odwiniesz - zapytał zielonooki.
- Nie będę zniżać się do jego poziomu - odparł z udawanym spokojem w głosie Björn.
- No dobra, ale… - zaczął, ale przerwał, zauważywszy kto zbliża się do stolika, przy którym siedzieli. 
Natychmiastowo szturchnął kumpla łokciem i wskazał ruchem głowy w kierunku nadchodzących.
Björn spojrzał w ową stronę i wywróciwszy oczami stwierdził:
- Największy idiota w klasie, postanowił przyjść po rozum do głowy… Ciekawe… - wypowiedział te słowa na tyle głośno, by zbliżający się Beniamin je usłyszał…
I rzeczywiście obelga do niego dotarła… A przez nią obrażony przyspieszył kroku… 
Widząc to, Björn podniósł się do konfrontacji.
- A ty to co, Rudy? - zaśmiał się Ben. - Niby lepszy jesteś?! 
W rzeczywistości Islandczyk nie był rudy, ale wśród jego włosów można dostrzec owe rudawe prześwity…
No i nastąpiło starcie tytanów… Nie wyglądało to najlepiej dla stojącego obok Nathana, który w ciszy obserwował uważnie pozostałą dwójkę. 
- Od Ciebie?! - zapytał retorycznie brązowowłosy na zaczepkę. - Zawsze i wszędzie!
No i doszło do rękoczynów… Ben nie wytrzymał i z całej siły popchnął Björna, który upadł na podłogę, zahaczając ramieniem o krzesło.
- Hej! - krzyknął Nathan, łapiąc Beniamina za ramię.
Ten prawie natychmiast się wyrwał i chwyciwszy zielonookiego za przód koszuli, zaczął nim szarpać.
Obserwował to wszystko z podłogi… Nie wiedział co zrobić, a gniew w nim wciąż narastał…
Nagle, książki, jakby zaczarowane, zaczęły wystrzeliwać z półek i uderzać w ściany i podłogę… Sam Ben oberwał dwoma… Czy trzema… No… Może czterema… Trwało to dosłownie kilkanaście sekund… W ciągu których Beniamin zdążył puścić Nathana i w popłochu, osłaniając głowę, wybiec z biblioteki…
Pozostali chłopcy lekko zszokowani spojrzeli po sobie i zaczęli stopniowo pogodnieć oraz zanosić się śmiechem.
Gdy nagle usłyszeli przerażający starczy głos:
- Co tam się dzieje?! To biblioteka wy niewychowane bachory! - tak, to był wrzask starej, nieco wrednej bibliotekarki…
Dwaj kumple w jednej chwili zrozumieli, że lepiej będzie, jak znikną z miejsca zbrodni… I tak zrobili. 
Dosłownie cudem ominęła ich rozmowa z dyrektorem, a to tylko i wyłącznie dzięki wychowawcy klasy, który się za nimi wstawił, twierdząc iż był to przypadek… Jednak nie ominęła ich kara… Pod okiem starszej pani z biblioteki musieli posprzątać i poukładać wszystkie zrzucone książki…
Mimo to, zgadzali się z jednym… - było warto.
Po szkole już w nieco lepszym humorze, Islandczyk wrócił do domu i opowiedział o wszystkim wujowi, który jedynie zaśmiał się z sytuacji i rozpoczął tłumaczenie owej sytuacji chłopakowi… 
Kilkanaście dni później dotarł do nich list ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie… 
W międzyczasie… A dokładnie w drugi weekend sierpnia… Ernir zabrał Björna na zakupy… Nie były to zwykłe zakupy, albowiem wybrali się na ulicę Pokątną, by zakupić wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy… Kociołek… Różdżka… Czarna szata… i tym podobne.
Chłopak, który wcześniej nie miał styczności ze światem magii, oczywiście wgapiał się we wszystko, co zobaczył… W ludzi, którzy nosili dziwne ubrania, w sklepy, na których wystawach widniały nadzwyczajne rzeczy… Niesamowity gmach Banku Gringotta…
Björn obserwował wszystko, dosłownie wszystko, wszystko go interesowało… Wuja pytał o wszystko, o co tylko mógł zapytać… Chciał wejść do każdego sklepu, ale ku nieuciesze chłopaka, Ernir nie zgodził się na to. Twierdził, że i tak zajmie im to dużo czasu… I w rzeczywistości tak było, na ulicy Pokątnej spędzili dobrych kilka godzin, przepychali się przez tłum obładowani najróżniejszymi zdobyczami, pełnymi torbami, wszystkim co było potrzebne lub mogło się przydać. 
Na koniec, gdy mieli już wracać, oczy Björna zatrzymały się na sklepiku, który właśnie mijali… Był to sklep ze słodyczami Sugarpluma.
- Erniiiir - zaczął chłopak nadal wpatrując się w wystawę. 
- Słuchaaaam? - zapytał, nadal patrząc przed siebie.
- Możemy tu weeeejść? - zadał to pytanie błagalczym tonem, zatrzymując się.
Wysoki mężczyzna o ciemnobrązowych włosach i szaroniebieskich oczach także się zatrzymał i spojrzał na chłopaka, po chwili przeniósł wzrok na sklepik i ponownie na Bjorna. Dostrzegł w jego oczach fascynację i zaintrygowanie… No i oczywiście fakt, że dzieciak jest gotów błagać i błagać do utraty tchu, jeśli Ernir się nie zgodzi… Westchnął więc przeciągle, jakby cierpiętniczo, spoglądając wzdłuż ulicy. Nagle spojrzał na chłopaka.
- Niech Ci będzie - mruknął, uśmiechając się i sięgnął do kieszeni, skąd wyciągnął dziesięć sykli. - Ale idziesz sam - stwierdził, wręczając Bjornowi pieniądze. - I weź fasolki wszystkich smaków.
Chłopiec przyjął monety i zamarł na chwilę.
- Sam? - zapytał z niedowierzaniem. - Ale… - przerwał, widząc wzrok wuja.
Nie pozostało mu nic tylko wejść… I dokładnie tak zrobił. 
Przekroczywszy próg, rozejrzał się po ciekawym wnętrzu i podszedł do lady, za którą stał mężczyzna.
- Dz..Dzień Dobry - wypowiedział nieśmiało chłopak.
- Dzień Dobry - odpowiedział z uśmiechem siwawy pan. - Co podać? - dopytał.
Björn rozejrzał się pomownie.
- P..poproszę fasolki wszystkich smaków… i… - zastanawiał się między dyniowymi pasztecikami, na które go niestety nie stać, i czymkolwiek jeszcze… - I… Balonówkę Drooblego - podjął decyzję.
Mężczyzna sięgnął po produkty i kładąc je na ladzie oznajmił:
- To będzie dziesięć sykli - uśmiechnął się miło do chłopca, który położył na blacie garść monet.
Starszy pan przeliczył pieniądze i kiwnął głową.
- Zgadza się.
Chłopak sięgnął po zakupione słodycze i uśmiechając się, ruszył w kierunku wyjścia.
Otwierając drzwi, odwrócił się.
- Dowidzenia! - wypowiedział głośno i wyszedł.
- Dowidzenia! - odparł mężczyzna i wyszedł na zaplecze.
Björn z niekłamanym szczęściem na twarzy wrócił do Ernira i ruszyli dalej w drogę powrotną, zajadając się fasolkami wszystkich smaków...
Nadszedł pierwszy września… Björn wraz z Enrirem wędrowali po dworcu King’s Cross z całym asortymentem, który będzie potrzebny chłopakowi w szkole… Szli właśnie peronem pod wdzięcznym numerem 9.
- Gdzie jest peron 9 i ¾? - zapytał wuja.
- Między peronem dziewiątym i dziesiątym - wytłumaczył nieściśle brązowowłosy mężczyzna.
- Niby jak? Przecież tutaj nic nie ma! - zbulwersował się Björn.
Ernir nagle przystanął.
- Widzisz tę ścianę? - wskazał ruchem głowy.
- Trudno jest jej nie zauważyć - mruknął pod nosem chłopak.
- W każdym razie… Trzeba w nią wejść..
Björn spojrzał na mężczyznę, unosząc wysoko jedną brew w niedowierzaniu.
- Dobry żart… - mruknął. - Nie ma mowy! Nie będę się ośmieszać!
- Rób jak chcesz - wzruszył ramionami. - Ja chyba jednak tam wejdę, dawno nie widziałem tej części dworca - uśmiechnął się, jakby odrobinkę kpiąco i ruszył w stronę ściany… 
Gdy już się do niej zbliżał, zerknął przez ramię na niedowiarka i zniknął z jego oczu.
Björn zamrugał dwa razy i przetarł oczy, po czym rozejrzał się gwałtownie. Tak.. Ernir zniknął za ścianą i nikt tego nie zauważył… Nic innego mu nie pozostało… Chłopak ruszył przed sienie prosto na ścianę… Z kroku na krok zbliżał się do niej coraz bardziej… i bardziej… Aż w końcu nie widział ściany, a wielki, długi Hogwart Express. Oniemiał na dłuższą chwilę… I z otwartą buzią spojrzał na stojącego obok Ernira, który czekał na niego z rękoma w kieszeniach skórzanej kurtki. 
- Chodź - poprosił chłopaka. - Zaniesiemy bagaże.
I bez zbędnych słów ruszyli wpakować wszystkie klamoty do pociągu… Po kilkunastu minutach, gdy do odjazdu zostało im parę minut, przystanęli przy wejściu do wagonu.
- Trzymaj się, młody - zaczął Ernir, kładąc rękę na ramieniu chłopaka. - Nie ma obaw, to tylko dziesięć miesięcy, a i tak możesz przecież na święta wrócić do domu - uśmiechnął się pokrzepiająco.
Chłopak jedynie kiwnął głową i przytulił się do wuja, który odwzajemnił uścisk. Był jego jedyną rodziną.
- Dam radę - stwierdził i odsunąwszy się od mężczyzny, uśmiechnął się szeroko.
Z jednej strony był podekscytowany zupełnie nową szkołą, sposobem nauczania i samą magią! Ale z drugiej… Trochę się bał, że nie da rady sprostać zadaniom i jeszcze do tego dochodzą zupełnie nowi ludzie… 
- Leć, bo odjedzie bez Ciebie - powiedział Ernir, klepiąc Björna w ramię.
Chłopak bez chwili zahania wskoczył do wagonu i usiadł w pustym przedziale. Jeszcze pomachał wujowi na pożegnanie…
Björn rozpoczął swoją przygodę z magią i czarodziejami, posiadając jedynie ledwie, a nawet nie, podstawową wiedzę na ten temat...


Udziel poprawnych odpowiedzi:
Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: Cześć, jak się nazywasz?
*Obejrzał się za siebie, sądząc iż pytanie nie jest skierowane do niego, nie dojrzawszy jednak nikogo, spojrzał na Steven’a.* Cz-cześć… *Odparł nieśmiało.* Jestem Björn Svanirson… A ty jak się nazywasz? *Zadał nieśmiało to samo pytanie, co jego rozmówca.*

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: (Ej, wiesz gdzie jest Pałac Kultury w Warszawie?)
(PKiN mieści się w centrum, dokładniej na Śródmieściu, na Placu Defilad. Niedaleko Dworca Centralnego i Złotych Tarasów, doprawdy trudno go przegapić. Tongue)

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: *podaje Ci talerz, wypełniony jakąś zupą*
*Spojrzał uważnie na Steven’a, po czym przeniósł wzrok na talerz trzymany przez niego w rękach… Zawartość miski nie wyglądała zachęcająco, jednak przyjął ją z wdzięcznością.*



Skąd dowiedziałeś/aś się o serwerze:
Zaprosił mnie na niego niespełna dwa lata temu znajomy, jednak przez absencję zupełnie wypadł mi z głowy, do czasu, gdy przypomniał mi o nim Zaha. Dostałam pozwolenie na nową postać od HoopDead.
Czy przeczytałeś regulamin serwera Hapel.pl?
Od deski, do deski.



Składając podanie, akceptuję regulaminy serwera Hapel.pl i zobowiązuje się do ich przestrzegania.
No co tu dużo mówić.. Piękne podanie. Oczywiście akceptuję
[Obrazek: H1mA9mJ.png]