Archiwum Hapel.pl

Pełna wersja: Podanie na ucznia.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Imię i nazwisko postaci: Martin Lang
Data i miejsce urodzenia: 24.10.2033, Manchester
Status krwi: 100%

Historia postaci:

Martin, tak właśnie mam na imię. Nie lubię go. Ale nie mam pretensji do żadnego z rodziców z powodu mojego imienia, w końcu byli bardzo kochanymi ludźmi. Tak, byli...
Ale zacznijmy od początku, a właściwie od informacji, których dowiedziałem się z czasem i wspomnień, które zbierałem jako mały przyszły czarodziej. Urodziłem się w szpitalu w centrum Manchesteru 24 października. Byłem zdrowym dzieckiem. Moją matką jest Ann Lang-Porter, brytyjka o jasnej karnacji, pięknych zielonych oczach i ciemnych długich włosach zawsze splecionych w warkocz. Mama jest przeciętną czarodziejką, podobno ledwo udało ukończyć się jej szkołę. Z tego powodu zawsze była źle traktowana przez swojego ojca, a mojego dziadka - Martina Langa. Tak, imię mam po nim. Dlatego go nie lubię. Bo kojarzy mi się z dziadkiem, który strofował moją mamę przy każdej natrafiającej się okazji.
Ojciec, Thadeus Lang, zdolny czarownik. Czarnoskóry mężczyzna o krótkich czarnych jak smoła włosach. Specjalizuję się w eliksirach. Znany w środowisku czarodziejskim ale mimo to, nie traktowany z zasłużonym szacunkiem. Pracował w całymi dniami. Nigdy nie dowiedziałem się gdzie.

Mimo, że żyliśmy biednie to nasze życie było dość szczęśliwe. Braki majątkowe, rodzice starali się wynagradzać mi rodzicielską miłością. Poświęcali mi dużo uwagi. Chociaż życie na obrzeżach Manchesteru nie należało do najłatwiejszych to dawaliśmy sobie radę. W trudniejszych chwilach pomagał nam dziadek. To on zapoznał mnie ze światem magicznym. Opowiedział mi o wspaniałych czarodziejach, o rzeczach, które można tworzyć. I o tym ile złego magia wyrządzić gdy posługuję się nią ktoś o złych intencjach.
Uczęszczałem do szkoły dla mugoli. Ciężko było utrzymać mi w sekrecie fakt, że moja rodzina składa się z samych czarodziei. Szczególnie, że w szkole trzymałem się raczej na uboczu ze względu na zasobność portfela moich rodziców. Dzieci dość często się ze mnie wyśmiewały, a ja byłem za słaby żeby się odgryźć. Pamiętam jak pewnego dnia dziewczynka, która bardzo mi się podobała, podeszła do mnie i zaczęła wyśmiewać się z mojej lekko przymałego sweterka i łat po dziurach w spodniach. Chciałem jej zaimponować i powiedziałem, że moi rodzice są czarodziejami i ja kiedyś też nim będę. Słowa te przyniosły zupełnie inny efekt od zamierzonego. Zostałem wyśmiany. Powiedziała mi, że taka fajtłapa w zniszczonych ubraniach nigdy nie będzie czarodziejem, a poza tym są to bajki. Informacja o mojej chorej historyjce szybko się rozniosła po szkole i już wszystkie dzieci się ze mnie śmiały. Nie wytrzymałem tego i wybiegłem w płaczu do domu. Już nigdy nie chciałem wracać do tej szkoły. I nie chodziłem przez prawie miesiąc, będą na zwolnieniu od mamy.

W trakcie mojej przerwy od szkoły zdarzyło się coś co odwróciło mój świat do góry nogami. Wracałem z rodzicami od dziadka. Był ciepły wiosenny wieczór. Robiło się coraz ciemniej.Byliśmy już bardzo blisko domu gdy nagle usłyszałem jak ktoś szepcze jakieś zaklęcie. Nie wiedziałem co to jest, nikt nigdy nie wypowiadał przy mnie takich słów. Spojrzałem w stronę, z której wydobywał się dźwięk i zobaczyłem zielone światło pędzące w naszą stronę. Schowałem się szybko za mamę i zasłoniłem oczy.W tej samej chwili ciało mojego ojca osunęło się na ziemię. Z oczu strumieniami polały się łzy, a mój krzyk był podobno bardzo głośny. Udało mi się zauważyć sylwetkę człowieka trzymającego różdżkę i rzucającego ostatnie zaklęcie mające na celu skrzywdzić moją matkę ale jej nie uśmiercić. Po czym mężczyzna w czarnym płaszczu odwrócił się by zniknąć po chwili w cieniu. Wydawało mi się, że znam tą osobę. Byłem tego pewny ale nie wiedziałem kto to jest.
Moja mama wylądowała w szpitalu. Dochodziła do siebie bardzo długo a ja zostałem oddany pod opiekę rodziców ojca, gdyż dziadek Martin z niewiadomych powodów zerwał kontakt z nami. Matka wyszła ze szpitala po 2 miesiącach ciężkiej kuracji, nie była na pogrzebie ojca, tak samo jak ja. Wróciłem do niej. Ale nasze życie nie było już takie jak kiedyś. Mama nie mogła się pozbierać po morderstwie ojca. Mówiła, że nie wie kto mógł to zrobić ale miałem przeczucie, że nie mówi mi całej prawdy. W każdym razie nie byłem już jej oczkiem w drodze. I nie miałem zamiaru wracać do szkoły. Zacząłem wagarować, aż w końcu nawet nie wychodziłem z domu. A co mogłem tam robić? Przeglądałem magiczną biblioteczkę moich rodziców, czytając o magii. Chciałem się jej nauczyć. Ale sam nie potrafiłem się za to zabrać. Nie miałem różdżki, więc czytałem coraz więcej. Co ciekawsze książki po kilka razy.
Musiałem powtarzać klasę. W wakacje uznałem, że wrócę do szkoły i że sobię dam radę. W końcu jestem rok starszy. Nie spodziewałem się jednak, że nic się nie zmieni. Dalej będę wyśmiewany i wytykany palcami. Ale coś się zmieniło we mnie. Nie wiem czy to przez śmierć ojca, czy przez książki. Dalej byłem cichy i wycofany ale gdy ktoś mnie bardzo zdenerwował wybuchałem złością i rzucałem się bez opamiętania na oprawcę. Oczywiście moje zachowanie nie uszło uwadze nauczycieli, którzy po konsultacji z matka wysłali mnie na badania psychiatryczne. Co się okazało? Mam niekontrolowane napady złości. A żeby tego było mało, parę tygodni później znalazłem ukrytą w domu książkę. Strony były powyrywane i poszarpane. Ale na tych, które się ostały zapisane były notatki o czarnej magii. Wyobraźcie sobie dziesięciolatka w niekontrolowanym wybuchu złości z różdżką w dłoni. A na dodatek czytał o czarnej magii. Na szczęście nie miałem różdżki.

W wieku 11 lat przyleciała do nas sowa z dziwnym listem. Tak, to był list do szkoły magii. Cieszyłem się na sam fakt, że w końcu będę mógł uczyć się tego czego nie mogłem w domu. Chciałem być tak potężnym czarodziejem jak tylko możliwe, a za cel postawiłem sobie odnaleźć mordercę mojego ojca i zabić. Ostatnie doświadczenie odcisnęły na mnie swoje piętno i już nie byłem grzecznym wycofanych chłopczykiem. Byłem wycofany, wybuchowy i niekulturalny. Pragnąłem tylko zemsty. DO celu po trupach. Nie miało znaczenia nic. Liczyła się tylko moc i potęga.
Nadszedł dzień wyjazdu. Spakowany i gotowy do drogi udałem się z mamą na peron. Gdzie wyczekiwałem pociągu. Na pożegnanie usłyszałem od mamy coś co skrywała w sobie. Powiedziała mi tylko: "To był Twój dziadek..."

Wygląd postaci:

Jak wyglądam? Jestem dość wysoki jak na swój wiek. Ojciec czarnoskóry, a mama o jasnej karnacji. Mam mieszane geny moich rodziców, więc i mój kolor skóry jest mieszaniną obojga. Jestem Mulatem. Mam bardzo ciemne oczy. Ludzie mówią, że są czarne ale gdy ktoś spojrzy z bliska zauważy, że są ciemnobrązowe. Kiedyś miałem krótkie włosy ale teraz są dłuższe. Chciałem, żeby zakrywały część twarzy. Nie chciałem ujawniać ludziom swoich emocji. Czy jestem szczupły? Nie, jestem chudy. Lubię sobie pojeść ale nie przekłada się to na moją wagę. Jestem bardzo chudy i to magia daję mi siłę i pewność siebie. Ubieram się przeważnie na czarno, a już na pewno tylko w ciemne barwy. Wyglądam jakbym cały czas nosił żałobę po ojcu. Nie noszę, nakryć głowy. I nawet gdyby ktokolwiek kazał nosić mi czarodziejski kapelusz zrobiłbym wszystko, żeby go nie zakładać.
 
Cechy charakteru:
Wycofany. Nie chcę zwracać na siebie uwagi. Wolę pozostać w cieniu gdzie mogę podniecać w sobie ogień nienawiści do mojego dziadka. Mam nerwicę, czy jakkolwiek lekarze to nazywają. Nie pamiętam nazwy bo nie chcę, wystarczy mi, że mam te cholerne niekontrolowane napady złości. Nie szukam przyjaźni, ani znajomości. Jeśli będę musiał to wykorzystam ludzi, żeby zbliżyć się chociaż odrobinę do mojego celu. Na każdej wojnie są ofiary jak to mawiają mugole.
Stałem się raczej trudnym dzieckiem. Życie w świecie mugoli nauczyło mnie, że ludzie nie szanują innych, więc i ja nie szanuję ludzi. Jestem trochę jak kameleon, który próbuje wtopić się w otoczenie. Mogę udawać kogoś kim nie jestem ale prawdopodobnie mam w tym swój interes. Najprędzej jednak będę próbował Cię spławić.
Nie lubię rozmawiać o swojej przeszłości. Nie lubię rozmawiać o sobie, więc można uznać mnie za osobę zamknięta w sobie, a jednak ambitną i dążącą do ogromnej potęgi.
Jestem raczej samolubem. Nie lubię się dzielić z ludźmi tym co posiadam, a raczej nie ma tego dużo. Na lekcjach jestem skupiony na nauce. Pragnę poznać jak najwięcej zaklęć, tajników magii i najróżniejszych sekretów.
Nie zwracam zbytniej uwagi na to jak inni ludzie wyglądają.

Zainteresowania:

Co mnie interesuje? Magia, a przede wszystkim ciemna i mroczna. Po ojcu zostało mi zamiłowanie do eliksirów i mikstur. A z bardziej mugolskich rzeczy? Jedzenie, zawsze chciałem zostać kucharzem. Spędzałem z mamą dużo czasu w kuchni podglądając ja i "pomagając" przy przygotowaniu potraw.

Rodzina postaci:
matka - Ann Lang-Porter
ojciec - Thadeus Lang
dziadek - Martin Lang



Skąd dowiedziałeś się o serwerze?
Live u Drolla.

Nick w grze:
_Langi_

Co to jest IC i jak je zapisujemy?
In Character, jest to czat w grze gdzie zapisujemy akcje odnoszące się do naszych postaci. Np. *spojrzał z niedowierzaniem* czy Ty serio chcesz to zjeść?

Co to jest OOC i jak je zapisujemy?
Out of Character, jest to drugi czat w grze, który ma mniejsze znaczenie niż wymieniony wyżej. Nazwałbym go offtopiciem. Na tym czacie możemy napisać ludziom, że kończymy grę na dzisiaj bo musimy iść do pracy czy wyjść z psem na dwór. Czat nie jest związany z rozgrywką RP.

Czy posiadasz doświadczenie w rozgrywce RP?
Doświadczonym graczem nie jestem ale grałem an serwerze RP w World of Warcraft. Myślę, że z moją wyobraźnią i historią mojej postaci, która przyszła mi do głowy jako pierwsza, gra na tym serwerze będzie prawdziwą przyjemnością.

Napisz akcję, w której twoja postać kupuje dowolny słodycz w Miodowym Królestwie, w Hogmsead.

M - Martin, A - Ann (mama), S - Sprzedawca

M: *spacerując po mieście z mamą dostrzega na rogu ulicy sklep, z którego unosi się zapach słodkości* Mamo, mamo! Popatrz!
A: *rozgląda się próbując dostrzec to co chce pokazać jej syn* Ale gdzie Martin? Co mam zobaczyć?
M: *pokazuje swojej mamie palcem Miodowe Królestwo* Tam, kupisz mi coś słodkiego? Bardzo proszę!
A: *kiwa z niezadowoleniem głową ale uśmiecha się do swojego synka, próbując wytłumaczyć mu sytuację* Wiesz, że nie mamy pieniążków na słodycze. Może innym razem. Obiecuję Ci, że w kolejnym miesiącu przyjdziemy tutaj i wybierzesz sobie jakieś słodkości.
M: **wystarczyła chwila, żeby dziecko uroniło łzy. A kochająca mama uznała, że może kupić Martinowi jakąś słodkość odmawiając sobie zakupu nowej spódnicy bo ta była już zniszczona** *płacząc i przecierając oczy wydobył z siebie kilka słów* Mamusiu, bardzo proszę. Tylko jednego cukierka.
A: *złapała syna za rękę i zaprowadziła do sklepu, uśmiechając się do niego, jak i do sprzedawcy gdy przekroczyli próg sklepu* No już dobrze, kupię Ci coś ale nie za dużo, dobrze?
Dzień dobry, przyszliśmy bo coś słodkiego dla tego małego mężczyzny
S: *spojrzał na zapłakanego chłopca, a potem na matkę* Witam w Miodowym Królestwie! Dla młodego czarodzieja mamy dzisiaj specjalność zakładu. Jeśli możecie zaczekać to zaraz Wam przyniosę.
A: *przerwała szybko, żeby uprzedzić sprzedawcę o ograniczonych funduszach* Ale proszę Pana, nie mam za duż...
S: *wchodzi kobiecie w słowo z uśmiechem na ustach* Proszę się niczym nie martwić. Czyż nie mówiłem, że to specjalność zakładu.
S: **sprzedawca znika za regałem, po chwili przynosi woreczek pysznie wyglądających cukierków o wspaniałym truskawkowym zapachu** *wyciąga rękę z zapakowanymi słodkościami do chłopca* To dla Ciebie chłopcze. Mam nadzieję, że będą Ci smakować.
A: *zakłopotana kobieta niesfornie próbuje zapytać się o cenę. Bardzo boi się odpowiedzi* A... Ilee.. Ile to będzie kosztowało?
S: *uśmiech nie znika z twarzy starszego pana* Jak już mówiłem to specjalność zakładu, a dla tak cudownego chłopca te cukierki będą prezentem od staruszka, który chce sprawić dziecku trochę radości.
M: *przecierając oczy i uśmiechając się wykrzykuje do sprzedawcy podziekowania i biegnie go uściskać* Dziękuję! Bardzo dziękuję!
Mamo, chcesz jednego?
A: *zakłopotana ale szczęśliwa matka zabierając syna życzy mężczyźnie wszystkiego co najlepsze* Dziękuję również. Nie wie Pan ile to dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że spotka Pana coś miłego za ten cudowny uczynek.
Chodź Martin, powiedz "do widzenia" Panu.
M: *zajadając pierwszego cukierka, z pełną buzią macha ręką* Do widzenia!
S: Do widzenia chłopcze.


Czy przeczytałeś regulamin?
Przeczytałem i akceptuję w całości jak i w każdej części

Składając podanie, akceptuję regulaminy serwera Hapel i zobowiązuje się do ich przestrzegania.
Slytherin