28.12.2015 16:31
WSZYTKO CO DZIEJE SIĘ TU NIE MIAŁO MIEJSCA NA SERWERZE!!!!!!!!!!!!!!
chyba
Rozdział 1
chyba
Rozdział 1
Był środek stycznia. W Hogsmeade, w gospodzie Pod Trzema Miotłami było pełno ludzi. Niektórzy stali opierając się o ściany. Dawało się słyszeć głośne śmiechy,
rozmowy, a czasem nawet wulgaryzmy. Na dworze była śnieżyca, a ulice zwykle zapełnione ludźmi były puste.
Nagle drzwi od karczmy otworzyły się z wielkim hukiem, a do środka wszedł niewysoki mężczyzna. Na głowie miał kaptur i był ubrany w czarną szatę, która była
cała w śniegu. Usiadł przy barze i powiedział:
- Piwo kremowe. - po czym położył na lad parę sykli. W tym czasie z drugiego końca karczmy dwóch mężczyzn podeszło w jego stronę. Jeden łysy z widocznymi zmarszczkami w
zielonych szatach, a drugi wyglądający na 30 lat z brązowymi włosami w szarej szacie. Gdy wypił piwo kremowe, mężczyźni wycelowali w niego różdżkami i jeden z nich
powiedział:
- Idziesz z nami!
- Nie tym razem... - szybkim ruchem wyciągnął różdżkę, odwrócił się i krzyknął. - Expelliarmus!
Łysemu mężczyźnie wypadła różdżka z rąk, ale jego kolega już rzucił w nieprzyjaciela niewerbalne Immobilus.
- Protego!
- Jezlep! Jezlep! - dało się słyszeć głos kobiecy
Jedno trafiło mężczyznę w szarej szacie, a drugie mężczyznę w zielonej szacie podnoszącego swoją różdżkę.
Zaklęcia rzuciła młoda kobieta, która właśnie wychodziła z zaplecza. Była ubrana również w czarną szatę i miała długie włosy koloru blond. Były one proste.
Podeszła do mężczyznę stojącego przy barze i powiedziała z drobnym uśmiechem na twarzy:
- 1:0 - po czym zdjęła mu kaptur, odsłaniając twarz młodego mężczyzny o czarnych włosach do ramion.
- Dobrze że jesteś, Julia. To idziemy? - zapytał patrząc na nią również lekko się uśmiechając.
- Ok.
I wyszli na ulice, na której nadal sypało śniegiem.
Idąc główną ulicom, Julia będąc ciekawa zapytała się:
- Mark, to co mieliśmy załatwić?
- Margel prosił żebyśmy mu załatwili włosów jednorożców.
- Aaaa, to dlatego potrzebne ci były moje informacje! Ale właściwie, po co mu to??
- Nie wiem. Ważne że zapłaci.
Niedaleko Bramy Hogwartu stał Peter Margel wraz z Lorcanem Procterem i jakimś nieznanym nauczycielem. Gdy Mark i Julia podeszli do nich pierwszy powitał ich Peter:
- Witajcie! Macie?
- Mamy. - Mark rzucił mu worek z włosami jednorożców. - Witaj Profesorze Procter. A ty kto?
Mężczyzna był w niski z szarymi włosami. Miał wąsy i kozią bródkę.
- Sandres Malorus, nauczyciel Obrony przed Czarną Magią.
Julia wystraszona zapytała się szybko:
- A gdzie jest profesor Anna Margel?!
- Nikt nie wie. - powiedział Lorcan - Wyjechała gdzieś na końcu ostatniego roku szkolnego.
Mark spojrzał szybko na Lorcana, potem na Julie, Petera, a na końcu na Sandresa:
- Dobra psorze, płać i już spadamy
Peter rzucił mu worek z galeonami.
- Interesy z wami to czysta przyjemność. - powiedział Mark.
Odwrócił się na pięcie i odszedł z Julią.
rozmowy, a czasem nawet wulgaryzmy. Na dworze była śnieżyca, a ulice zwykle zapełnione ludźmi były puste.
Nagle drzwi od karczmy otworzyły się z wielkim hukiem, a do środka wszedł niewysoki mężczyzna. Na głowie miał kaptur i był ubrany w czarną szatę, która była
cała w śniegu. Usiadł przy barze i powiedział:
- Piwo kremowe. - po czym położył na lad parę sykli. W tym czasie z drugiego końca karczmy dwóch mężczyzn podeszło w jego stronę. Jeden łysy z widocznymi zmarszczkami w
zielonych szatach, a drugi wyglądający na 30 lat z brązowymi włosami w szarej szacie. Gdy wypił piwo kremowe, mężczyźni wycelowali w niego różdżkami i jeden z nich
powiedział:
- Idziesz z nami!
- Nie tym razem... - szybkim ruchem wyciągnął różdżkę, odwrócił się i krzyknął. - Expelliarmus!
Łysemu mężczyźnie wypadła różdżka z rąk, ale jego kolega już rzucił w nieprzyjaciela niewerbalne Immobilus.
- Protego!
- Jezlep! Jezlep! - dało się słyszeć głos kobiecy
Jedno trafiło mężczyznę w szarej szacie, a drugie mężczyznę w zielonej szacie podnoszącego swoją różdżkę.
Zaklęcia rzuciła młoda kobieta, która właśnie wychodziła z zaplecza. Była ubrana również w czarną szatę i miała długie włosy koloru blond. Były one proste.
Podeszła do mężczyznę stojącego przy barze i powiedziała z drobnym uśmiechem na twarzy:
- 1:0 - po czym zdjęła mu kaptur, odsłaniając twarz młodego mężczyzny o czarnych włosach do ramion.
- Dobrze że jesteś, Julia. To idziemy? - zapytał patrząc na nią również lekko się uśmiechając.
- Ok.
I wyszli na ulice, na której nadal sypało śniegiem.
Idąc główną ulicom, Julia będąc ciekawa zapytała się:
- Mark, to co mieliśmy załatwić?
- Margel prosił żebyśmy mu załatwili włosów jednorożców.
- Aaaa, to dlatego potrzebne ci były moje informacje! Ale właściwie, po co mu to??
- Nie wiem. Ważne że zapłaci.
Niedaleko Bramy Hogwartu stał Peter Margel wraz z Lorcanem Procterem i jakimś nieznanym nauczycielem. Gdy Mark i Julia podeszli do nich pierwszy powitał ich Peter:
- Witajcie! Macie?
- Mamy. - Mark rzucił mu worek z włosami jednorożców. - Witaj Profesorze Procter. A ty kto?
Mężczyzna był w niski z szarymi włosami. Miał wąsy i kozią bródkę.
- Sandres Malorus, nauczyciel Obrony przed Czarną Magią.
Julia wystraszona zapytała się szybko:
- A gdzie jest profesor Anna Margel?!
- Nikt nie wie. - powiedział Lorcan - Wyjechała gdzieś na końcu ostatniego roku szkolnego.
Mark spojrzał szybko na Lorcana, potem na Julie, Petera, a na końcu na Sandresa:
- Dobra psorze, płać i już spadamy
Peter rzucił mu worek z galeonami.
- Interesy z wami to czysta przyjemność. - powiedział Mark.
Odwrócił się na pięcie i odszedł z Julią.