Archiwum Hapel.pl

Pełna wersja: [Uczeń] Podanie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Imię i nazwisko
Patrick Blant

Miejsce urodzenia
Szpital Św. Munga w Londynie

Status krwi
100%

Cechy charakteru
Patrick jest bardzo ambitnym, rzetelnym chłopcem, którego celem w życiu jest przewyższanie innych rówieśników w każdej dziedzinie, chociażby to w lepszym wyglądzie na balu. Jego inteligencja i odpowiedzialność to główne zalety, jakie z grubsza posiada. Jego złą jednak stroną jest rzadko zauważalna przez kogokolwiek arogancja oraz brak cierpliwości w stosunku do innych osób, chociaż sam lubi się lenić i zwykle odkłada wszystko na ostatnią chwilę. Specyficznym zachowaniem chłopaka jest wybuchowa odmienność jego sposobu postrzegania ludzi i otoczenia. W pewnej chwili uważa Cię za równego gościa, z którym mógłby kraść konie, innego zaś dnia, gdy coś mu się nie spodoba może być tak, że nawet (w ostateczności) może Cię niesłusznie oskarżyć o jakieś głupstwo. W pewnych chwilach wyróżnia się niezwykłą kreatywnością. W najbrzydszym stworzeniu na ziemi potrafi dostrzec piękno, chociaż te filigranowe.

Wygląd postaci
Patrick jest szczupłym, wysokim jak na swój wiek chłopcem, który nie wyróżnia się ani wagą, ani masą mięśni. Poczynając opis od głowy, ma ona standardowy, nie wyróżniający się niczym kształt. Ma bujne, brązowe włosy, które lśnią w kontakcie z promieniami słonecznymi oraz jakimkolwiek oświetleniu sztucznym. Jego gałki oczne to jasne jak śnieg białko, turkusowe tęczówki oraz czarny niczym węgiel źrenice. Jego nos jest lekko zadarty, a tuż nad nim, a kilka centymetrów pod powiekami, zauważyć możesz jasne piegi, które są rozłożone w odstępach co kilka milimetrów. Jego usta mają kolor koktajlu truskawkowego tuż po przygotowaniu. Zerkając nieco niżej, na tułów- widać markowe, młodzieżowe ubrania; typowa bluzka, spodnie jeansowe lub dresowe, a na chłodniejsze klimaty bluza i również spodnie, ale ocieplane od wewnątrz. Za obuwie Patricka służą zwykle trampki, rzadziej pantofle, które zakłada na specjalne okazje.

Historia postaci
To był chłodny, wiosenny wieczór. Dzieci biegały jeszcze jak szalone na placu zabaw, hasając w najlepsze i korzystając z najnowszych wybudowanych atrakcji na placyku. Cały Londyn, jak to duże miasto- imprezuje w najlepsze do białego rana, lecz na spokojnych jego przedmieściach.. Cisza i spokój- czego chcieć więcej? Małżonkowie położyli się właśnie do swojego łoża, gdzie po chwili zasnęli. W nocy mężczyzna zauważył, że jego ukochana wierci się i kręci na materacu, kopiąc przy tym uporczywie. W pewnej chwili przerażona nagłym zwrotem wydarzeń wstała, po czym zerwała męża z łóżka i wykrzyknęła: "Ja rodzę!". Zdenerwowany mąż natychmiast przebrał się i ubrał żonę w jakieś luźne ciuchy, po czym deportowali się przed gmach szpitalny Św. Munga. Weszli do środka, gdzie odbył się specjalistyczny magomedyczny poród pod okiem ekspertów. Tydzień później wrócili do swojego mieszkania z uroczym niemowlakiem, który w jakiś sposób dopełnił życie rodzinne. Kiedy dorósł troszeczkę, zaczął nieco dokazywać swoimi umiejętnościami magicznymi, których był już w pełni świadomy, gdyż rodzice tłumaczyli mu, jak w takich sytuacjach postępować i co należy dokładnie zrobić. Kilka lat później nadeszły jego 11 urodziny, z których się niezmiernie cieszył, bo jak wiadomo- "Nie codziennie kończy się jedenaście lat". Kiedy otrzymał bardzo kosztowny i elegancki prezent od swoich prezentów, tak się ucieszył, że nieświadomie pootwierał wszystkie okna, przez które powlatywały jakieś listki i po chwili wyparowały w powietrzu. Tak jak mu doradzali rodzice- nie panikował, ale z nutą euforii zgłosił fakt bycia czarodziejem rodzicielom, którzy również ucieszyli się z małego "sukcesu" syna. Dwa tygodnie później rodzina wstała dość wcześnie rano i zasiadła do stołu, prócz mamy, która już buszowała w kuchni i przygotowywała wyborne śniadanie. Były to gofry z polewą truskawkową oraz posypką pudrową, która zaspokoiłaby zachłanność kubków smakowych nie jednego smakosza. Gdy danie wylądowało na stole, niczym struś pędziwiatr zaczęli wcinać wszystko, co tylko było na talerzu. Chwilę później, około godziny 9.00 do kuchni wleciała szara sowa, zrzucając na stół szorstką kopertę ze szmaragdowo zielonym pismem i znakiem rozpoznawczym Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Uradowany chłopiec odczytał widniejące jego imię i nazwisko na papierze, a więc błyskawicznie otworzył pakuneczek i odczytał napisany drobnym maczkiem list od nijakiego dyrektora szkoły. Przeczytał korespondencję, po czym szybko pokazał liścik również rodzicom, którzy wpadli na pomysł, aby bez zwlekania, odkładania na ostatnią chwilę- wybrać się na Ulicę Pokątną. Przeszli uliczką i weszli do małego, ciemnego lokalu z tabliczką, na której pojawiał się co jakiś czas napis "Dziurawy Kocioł". Przeszli bez żadnej fanaberii na zaplecze, ojciec chłopaka wyjął różdżkę, po czym postukał w stojącą, ceglaną ścianę, a ona rozsunęła się, ukazując długą uliczkę, wzdłuż której umieszczone były różnorodne sklepy. A to z ubraniami, z jakimiś gadżetami do ważenia eliksirów, podręczniki- dużo tego było, ale chłopiec poprosił rodziców o zakupienie wszystkiego, oprócz różdżki, którą chciał wybrać sam. Przeszedł przez jasną, zaludnioną uliczkę z grzechoczącymi galeonami w kieszeni i wszedł do opuszczonego sklepiku, witając grzecznie sprzedawcę "Dzień dobry!". Zza szafki, ujawniła się ni to ciemna, ni to jasna sylwetka staruszka, który kulturalnie odpowiedział chłopakowi tym samym. Bez zbędnej gadaniny przeszli na piętro, gdzie starzec zaprezentował mu kilka różdżek, jednak dopiero 7 z nich była dla niego odpowiednia. Gdy chwycił przeznaczoną mu różdżkę, salę wypełnił przyjemny wiaterek, przypominający morską bryzę. Chwilę później, gdy ten wyszedł ze sklepu, nie zapominając oczywiście o należnej zapłacie, tam czekali już na niego rodzice z zapełnionymi torbami po książki i różnorodne narzędzia. Następnie mama wróciła- tym razem autobusem do domu wraz z synem, zaś tata wybrał się jeszcze w pewno miejsce, po jakieś bilety. Jakiś miesiąc później przyszedł w końcu czas na wyjazd syna. Wcześnie rano wstała cała rodzina, chłopak dokończył pakowanie walizek, a rodzice szykowali się do wyjścia. Chwilkę później wyszli z domu w kierunku gmachu dworca kolejowego, gdzie rozejrzeli się i w chwili, gdy zmniejszyła się na kilka sekund liczba mugoli w pobliżu wbiegli w ścianę ceglaną, po chwili przenosząc się w zupełnie inne miejsce. Znajdowali się na peronie 9 i 3/4, gdzie stał wielki Hogwart Express. Patrick z łzami w oczach pożegnał tatę i mamę, po czym wszedł niepewnym krokiem do jednego z przedziałów, pomachał rodzicom i odwrócił się do chłopaka siedzącego przed nim. Po drodze ten opowiedział mu wiele, wiele ciekawostek o Hogwarcie. Widocznie był to uczeń starszej klasy.



Skąd dowiedziałeś/aś się o serwerze 
Posiadam MultiKonta

Czy przeczytałeś regulamin serwera Hapel.pl? 
Ależ oczywiście

Składając podanie, akceptuję regulaminy serwera Hapel.pl i zobowiązuje się do ich przestrzegania.