Witaj!

Wstrzymane Podanie na Dorosłego
Iris.
Czarodziej




Posty: 6
Tematy: 2
Kwi 2017
8
#1
Imię i nazwisko:
Iris Granth

Data i miejsce urodzenia:
04.08.2038 ( 20 lat ) 
USA ; Nowy York ; Brooklyn 

Status krwi: 50 % 

Historia postaci:
Czwartego sierpnia dwadzieścia lat temu w dzielnicy Brooklynu, w pewnym małym domku na świat przyszła mała, śliczna osóbka - dziewczynka… Ja… Iris... Tak wiem, pewnie pomyślicie sobie „co za dziwni ludzie, nazywają swoje dziecko jak kwiat” ale cóż, wszyscy mają swoje dziwactwa, a tak miedzy nami to lubię Irisy… Jaka byłam za młodu jako takie mała dzieciątko? Ja każdy bobas słodkie, urocze i spokojne, co później nie ukrywam się mocno zmieniło… Jako mała dziewczynka kochałam zanurzać się bezgranicznie w marzeniach i snach, co według moich rodziców było dobre. Nie śniłam jednak jak inne dziewczynki w moim ówczesnym wieku o różowych kucykach czy księżniczkach… Fuuu... Kto w ogóle wymyślił róż? Jest okropny. Bleeee… Wracając do mojego dzieciństwa…  Marzyłam o odkrywaniu nowych nieodkrytych dróg, o przygodach pełnych adrenaliny oraz lęku, podczas których przeżyję przygodę mojego życia,  Marzenia marzeniami, lecz życie pokierowało mnie w nieco innym kierunku... Dzieciństwo minęło mi szybko, jak patrzę na nie z teraźniejszej perspektywy. Niczym się nie martwiłam i żyłam wolno. Od zawsze wiedziałam że mam talent magiczny, trudno o nim nie wiedzieć skoro rodzice używali dość często magii, a wokół mieszkały równie magiczne rodziny jak my.  Pamiętam jak jeszcze jako dziecko podkradłam mamie jej różdżkę i zaczęłam udawać że czaruje, przypadkiem nawet podpaliłam obrus na stole w salonie, rodzice myli baaaardzo źli, ale nie ukrywali również swojego śmiechu, gdyż całe zajście było bardzo komiczne.  Po sielankowym dzieciństwie nastał czas pożegnania się chwilowo z luźnym życiem, gdyż musiałam udać się do Ilvermorny, której swoją drogą byłam bardzo ciekawa. Rodzice mówili mi że szkoła te jest bardzo otwarta i na pewno poczuje się tam jak w domu rodzinnym, tylko że bez rodziców. Przed udaniem się do Ilvermorny nie obeszło się jednak od godzinnych spacerów po różnorodnych sklepach magicznych, które wtedy wydawały mi się nudne i niepotrzebne. Przez pół dnia chodziłam wraz z rodzicami od sklepu do sklepu rozmyślając nad każdym przedmiotem „Czy to może się przydać?”, lecz ostatecznie i tak nie wydawaliśmy zbędnie pieniędzy. Tego dnia jedyną atrakcją, która wzbudzała we mnie ekscytację była myśl zakupu mojej pierwszej miotły. Gdy tylko przeczytałam napis na szyldzie oddalony ode mnie o kilka metrów wzwyż, od razu wbiegłam do środka sklepu. Sądziła że to będzie dość malutki sklepik, bo mieścił się w maleńkim budyneczku, jednakże było zupełnie inaczej.  Od razu po wejściu zatrzymałam się po paru metrach i z wielkim podziwem oraz zainteresowaniem rozglądałam się po wielkim gmachu budynku, do którego weszłam. Cały sklep był przepełniony ludźmi, lecz jego powierzchnia była tak duża że każdy tam obecny miał kawałek miejsca dla siebie, przez co tłok wydawał się być mniejszy. W każdym koncie sklepu stały dziwne, metalowe, ładnie zdobione słupy zakończone u góry kołem, którymi bawiły się za pomocą piłki dzieci latające na miotłach pod sklepieniem. Sklepienie sklepu sprawiało wrażenie zaczarowanego, gdyż widniał na nim pejzaż wodospadu, którego krople wody obijające się o wysokie półki z miotłami, zamieniały się w parę wodną ochładzającą w upalne dni klientów lekką, chłodną bryzą.  Pamiętam, ze pouczyłam się w tedy jak w najpiękniejszej bajce. Z perspektywy innych ludzi mała dziewczynka wpatrująca się bez pamięci w sklepienie wyglądała dziwnie, jednakże po chwili podeszli do mnie rodzice i wraz z nimi poszłam do sprzedawcy magicznych automobilów - mioteł. Owe miotły sprzedawał dość miły starszy pan, którego broda sięgała aż do podłogi i wiła się daleko za nim. W jego długiej brodzie mieszkały różnorodne, małe ptaszki, które zabawiały dzieci i również pomagały staruszkowi w sklepie.  Po dłuższym oczekiwaniu na swoją kolej, nadszedł czas na mnie. Sprzedawca powitał mnie serdecznym uśmiechem, ja również się uśmiechnęłam. Zapytał mnie po chwili o moje imię, ja je mu wyznałam. Naglę miły staruszek zniknął wśród milionów regałów, w których znajdowały się tysiące egzemplarzy mioteł.. Pomyślałam że zrobiłam coś źle, że już nigdy nie dostanę mojej wymarzonej miotełki. Nie minęła dłuższa chwila a mężczyzna wrócił po lady trzymając w rękach dziwnie zawinięty pakunek. Staruszek rozpakował dziwne coś wykładając na ladę nowa miotłę - Nimbusa Pomyślałam początkowo że to normalna rzeczy i nie wiem czemu inne dzieci się nią fascynowały,byłam w tedy bardzo zła i zawiedziona, lecz po chwili namysłu zgodziłam się ją wypróbować.. Sięgnęłam po miotełkę, którą nazwałam "Ptaszek"... Nie wiem czemu tak o ...  Kazano mi odsunąć się do tyłu oraz pozostawić miotłę na ziemi, było to dla mnie dziwne, jednakże po chwili gdy nakierowana przez rodziców wychyliłam rękę po nią, ona powoli zbliżyła mi się do dłoni. Byłą podekscytowana. Staruszek pomógł mi na nią wejść i nagle poszybowałam do sklepienia nie wiedząc co robię, gdyż zaczęłam latać po całym sklepie bez kontroli nad "Ptaszkiem". Rodzice byli lekko przerażeni tym co się dzieje, jednak starszy pan ich ciągle uspokajał. W końcu miotełka samoistnie opadła w dół. Gdy moje nogi dotknęły podłogi zaczęłam się śmiać w niebo głosy wraz z rodzicami. Ostatecznie kupiliśmy "Ptaszka" i radośnie wyszliśmy ze sklepu. Reszta dnia minęła jeszcze na dalszych zakupach, lecz to nie zbyt zapadło mi w pamięć. Nadszedł oczekiwany przeze mnie czas -  czas rozpoczęcie nauki w szkole magii. Początek dzień zapamiętałam jako dość zabiegany i nudny. W okolicach południa rodzice zabrali mnie na dość niecodzienny peron, pełny kolorowych wstęg i balonów zachęcających do podróży. Ów podróż była początkiem nowej drogi mojego życia. Cała droga do odległych szczytów górskich zajęła, z mojego punktu widzenia wieki. Droga bardzo się dłużyła. Po narastającej presji ostatecznie pociąg dotarł do celu. Moim oczom ukazała się mała górska wioska zbudowana większości z drewnianych domków wokół, których rozciągały się pasma zieleni oraz wielkich drzew. Od tego niewielkiego, klimatycznego miasteczka ciągnął się dalszy, lekko zaznaczony szlak górski prowadzący do ogromnego zamku, który widniał na horyzoncie, lekko zakryty mgłą. Oto była moja ukochana Ilvermornya. Przewodnik  zaprowadził nas do wielkiej bramy, przy której stały pomniki dumnych z siebie założycieli szkoły. Chwilę przystanęła przy ich posągach oddalając się od grupy, gdyż chciałam się dokładnie przyjrzeć, lecz niestety szybko nakazali mi pójście dalej.  Wprowadzono nas do wielkiej, okrągłej sali zwieńczoną szklaną kopułą. Całe pomieszczenie obiegał drewniany balkon na wysokości pierwszego piętra. Pozostała przestrzeń była pusta, pomijając cztery olbrzymie drewniane rzeźby reprezentujące domy Ilvermorny rozstawione w każdym rogu pomieszczenia. Zaprowadzono na miejsca pomiędzy rzeźbami, zaś reszta uczniów spoglądała na nas z góry, z drewnianych balkonów. Rozpoczęła się uroczystość. Z samego jej przebiegu niewiele pamiętam, lecz w pamięci bardzo dobrze utknął mi fragment dotyczący przydziału. Wszyscy byli podenerwowani przed tą chwilą, ja chyba była najbardziej nerwowa. Nadeszła w końcu chwila na przydzielenie mnie do odpowiedniej grupy. Pamiętam jakby to było wczoraj że czułam w tedy  największy strach i lęk w moim życiu, o mało nie zemdlałam, gdy wyczytano moje imię i nazwisko. Usłyszawszy wezwanie podeszłam nadal przerażona do węzła gordyjskiego umieszczonego na środku kamiennej podłogi ciągnącego się przez pół sali. Cała społeczność zamilkła, jednakże ich milczenie po chwili przerodziło się w szept, gdyż nic się nie działo, żaden posąg się nie poruszył. Serce mi zamarło, nie wiedziałam co mam teraz ze sobą zrobić, lecz nagle ku mojej uciesze nieoczekiwanie rzeźna przedstawiająca wielkiego ptaka zaczęła machać swymi rozłożymy skrzydłami oznajmiając że chce mnie w domu Gromoptaka. Po tym kulminacyjnym momencie nadeszła chwila wyboru pierwszej różdżki, jednak nie wspominam tego dobrze, gdyż parę dni po rozpoczęciu złamałam ją i musiałam wybrać nową, do której tym razem się bardzo przywiązałam i mam ją do dziś.. Tak oto ja, Iris Granth zostałam uczennicą Szkoły Magii i Czarodziejstwa Ilvermorny… Czasy szkolne wiążą się u mnie z różnymi odczuciami. Do pozytywnych na pewno mogę zaliczyć m.inn lekcje. Tak nie przesłyszeliście się, najlepiej wspominam lekcje różnorodnych przedmiotów, a szczególnie Zaklęć i Zielarstwa, z których byłam prymuską. Szkoła była dla mnie miejscem spokojnym, w którym mogę oddać się pasją. W czasach szkolnych rozwinęłam swoje liczne pasję, czyli fotografię, która nie była popularna wśród czarodziei oraz podróże, których byłam fanką. W każde wakacje wraz z rodzicami odwiedzałam różne zakątki świata zachwycając się otaczającym mnie światem. Nauka w szkole minęła mi bardzo szybko, z biegiem lat stwierdzam że za szybko, chciałabym wrócić do czasów szkolnych, gdyż całą edukację spędziłam na nauce, i nie zdobyłam żądnych relacji z rówieśnikami nad czym teraz ubolewam. Jednakże życie cały czas mknie do przodu i nic go nie zatrzyma. Po skończonej szkole chciałam znaleźć inną ścieżkę, własną drogę. Początkowo marzyłam o dalszych podróżach, lecz postanowiłam wyjechać ze stanów, traw padł na Wielką Brytanie, do które zawsze mnie ciągnęło z kilku powodów, miałam tam rodzinę, którą chciałam poznać oraz fascynowała mnie tamtejsza kultura i nauka, więc ostatecznie zamieszkałam tam. Co będzie dalej? Nie wiem. Czas pokarze co dla mnie przygotował, jestem dobrej myśli… 

Wygląd postaci:
Jak wyglądam? Hmm… Ciężko to określić ale postaram się dość dokładnie opisać.  Zanim zacznę opowiadać muszę nadmienić iż lubię zmiany, przez co mój wygląd tzn. włosy oraz typ ubioru często się zmienia, na pewni warto będzie nadmienić jak wyglądałam przed zaczęciem wielu zmian. Urodziłam się jako dziecko o dość ciemnej karnacji porównywalnej do kolory skóry rasy czerwonej, czyli Indian. Po mojej rodzinie, która w odległych czasach wywodziła się z plemion indiańskich odziedziczyłam również urodę indiańską, której się nie wstydzę, lecz jestem z niej bardzo dumna. Moje włosy od najmłodszych lat miały kolor ciemno czarny, które dzieci w czasie szkolnym określały jako heban, gdyż nie zaprzeczę iż miały taki kolor. Jeżeli już mowa o włosach trzeba wspomnieć że przez dłuży okres czasu nosiłam długie i proste włosy, zaś nieczęsto zawiązywałam je w kucyka bądź w kok. Co do mojego ubioru za czasów szkolnych, gdyż w tym okresie nie zaczęłam jeszcze zmieniać mojego wyglądu, to mój strój był dość jednokolorowy podobnie jest obecnie. Zawsze gdy zmieniam gust ubieram jednokolorowe ewentualnie pasujące do siebie barwy. Oprócz szaty uczniowskiej zakładałam zazwyczaj biele i czernie bądź granaty, gdyż te kolory w ówczesnych czasach dokładnie mnie odzwierciedlały i pasowały do mojej urody.  W skład mojego luźnego ubioru w tamtych czasach wchodziła przede wszystkim luźna biała bluzka z długimi rękawami, która odsłaniała jedno ramię. Do białej bluzeczki zazwyczaj nosiłam w tedy granatowe dżinsy oraz luźne buty. Jako element dekoracyjny zakładałam naszyjnik, który ucharakteryzowany był na łapacz snów, oraz jeszcze parę luźnych bransoletek na prawej ręce. Jeżeli chodzi o szatę uczniowską to była charakterystyczna dla Ilvermorny tzn. była niebiesko-żurawinowa. Szaty wszystkich uczniów Ilvermorny również moja była zapinana złotym węzłem gordyjskim, na cześć broszki Isolt, którą znaleziono w ruinach legendarnego domku Ilvermorny. W trakcie szkoły a dokładniej w ostatnich latach zaczęłam pewne zmiany, obcinałam włosy, farbowałam je, zmieniałam styl ubioru. Owe działania postrzegałam wówczas za swojego rodzaju bunt, lecz ostatecznie polubiłam zmiany. Przykładowo gdy przefarbowałam się na blond zmieniłam styl na PinUp Girl, jednakże charakter nadal miałam taki sam, ponieważ było to tylko zmiany kosmetyczne. Po pierwszej metamorfozie postanowiłam robić sobie tatuaże na lewej ręce, każdy za inną zmianę wyglądu, aby pamiętać kim byłam. Aktualnie ma już ich kilka. Po skończeniu szkoły i wyprowadzce do Angli początkowo miałam krótkie włosy i chodziła dość odważnie ubrana  tzn. gustowałam w krótkich bluzkach i w spodniach z wysokim stanem , jednakże ostatnio łapią mnie melancholijne wspomnienia i rozmyślam nad powrotem do starej mnie, jednak nie wiem co z tego wyjdzie. Może znów coś wymyślę i będę się zmieniać, czas pokarze… 

 
Cechy charakteru: 
Kolejne trudne pytanie… Jaka jestem?  Na pewno mogę stwierdzić iż mój charakter w przeciwieństwie do wyglądu, od dłuższego czasu pozostaje taki sam. Jednak nadal pozostaje pytanie jaka jestem? Już mówię. Od dzieciństwa można określać mnie mianem marzyciela, jednak często ludzie interpretują to jako pomysłowa, jednej jak i drugiej cechy wyprzeć się nie mogę. Często mam głowę w chmurach, jednak owe marzycielskie nastawienie niesie ze sobie różnorodne pomysły w różnych dziedzinach życia. Jeżeli chodzi o moje nastawienie do życia, jestem zdecydowanie hybrydą marzyciela, o czym już mówiłem oraz realisty, gdyż sądzę iż nie ma rzeczy niemożliwych. To nastawienie skutkuje moją kolejną cechą jaką jest rządza przygód połączona z chęcią do zwiedzania, poznawania nowych nieodkrytych dróg.  Tak mówię o sobie, jednak jak widzą mnie inni? Odpowiedź jest prosta, dość podobnie. Rodzina uważa mnie za miłą i sympatyczną osobę, która jest bardzo wygadana, jednak do niej musi należeć ostatnie słowo. Mówią również że jestem niecierpliwa oraz uparta z czym stety lub niestety muszę się zgodzić. Zawsze będę dążyć do wyznaczonych przeze mnie celów, gdyż po coś te cele mam -  aby je spełniać. Nie lubię jak ktoś mi przeszkadza, nie chodzi o to gdy faktycznie pomocy potrzebuję, lecz nie znoszę ludzi, który pomagają na siłę, albo chcą za udzielenie pomocy nagrodę. Staram oddalać się od takowych ludzi, gdyż tacy tworzą niezdrowe relacje międzyludzkie. Jeżeli już o relacje chodzi, abym kogoś polubiła muszę z nim spędzić trochę czasu oraz muszę znaleźć z nim wspólny język, z racji iż jestem dość stanowcza a nawet niekiedy wybuchowa, niektórzy ludzie mają ze mną problem a ja z nimi. Jeżeli chodzi o relacje magów do nie magów, mam do nich bardzo pozytywne, tolerancyjne nastawienie, gdyż w niczym nie są gorsi od nas, magów. Poza tym Brytyjczycy bardzo dziwnie ich nazwali „mugole”, nietypowe lecz urocze.  Chyba tyle o mnie, taka jestem. Póki co nie planuje zmian w charakterze. Zapomniałabym… Zmiany.. Lubię zmiany czym idealnym tego przykładem jest mój wygląd, jednak zawsze jest ważny środek, charakter a nie wygląd, który często jest mylny… 

Wyniki z OWuTeM-ów:
(Dysponujesz trzydziestoma punktami. PO – 5, Z – 4, N – 3, O – 2, T – 1; nie istnieje możliwość niepodchodzenia do egzaminu.)

Astronomia –  Zadowalający
Eliksiry – Troll
Historia Magii – Zadowalający
Językoznawstwo – Nie wykładane
Latanie – Zaliczone
Numerologia – Okropny
Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami – Nędzny
Obrona Przed Czarną Magią – Nędzny
Smokologia – Nie wykładane
Starożytne Runy – Troll
Transmutacja – Troll
Wróżbiastwo – Okropny
Zaklęcia i Uroki – Powyżej Oczekiwań 
Zielarstwo – Zadowalający

Skąd dowiedziałeś się o serwerze?
 Nie pamiętam dokładnie, gdyż na Haplu jestem już od dłuższego czasu. 

Co to jest IC i jak je zapisujemy?
IC czyli w rozwinięciu In Charakter jest to tekst wypowiadany przez naszą postać lub czynności przez nią wykonywane podczas grania w Role Play. Czynności IC zapisujemy na kilka sposobów w zależności od efektu jaki chcemy uzyskać. Wyróżniamy tekst w  ** ; na /me lub na /do, np Witaj kolego *uśmiechnęła się delikatnie* 

Co to jest OOC i jak je zapisujemy?
OOC czyli Out Of Charakter, czyli jak sama nazwa wskazuje "świat" poza IC. OOC jest używane do komunikacji graczy podczas akcji IC, jednak tak aby owy tekst nie był brany jako słowa danej postaci w IC. OOC zapisujemy np poprzez () lub komendę /o, np /o Odgrywamy jakaś akcje razem? ; ( Muszę iść z/w ) 

Napisz akcję, w której twoja postać porządkuje strych w swoim domu i napotyka się na pamiątkę z czasów szkolnych.
*Z wielką niechęcią Iris otworzyła klapę do swojego strychu oraz wysunęła schody do niego prowadzące. Po chwili namyśli weszła na górę mówiąc* Porządki czas zacząć! *Powiedziała to już z większym entuzjazmem w głosie i weszła dalej w głąb strychu* Od czego tu zacząć? *Rozejrzała się wokół i podeszła do pobliskiego okna uchylając je, aby do pomieszczenie wleciało trochę więcej powietrza, po czym wzięła się za porządki. Początkowo zdjęła wszystkie brudne prześcieradła, które leżały na starych meblach od kilku lat nie tknięte i poszarzałe od kurzu. Odłożyła tkaniny na bok, a by lepiej zapoznać się z zawartością pod nimi. Niestety ku jej zdziwieniu stare fotele i meble, które „hibernowały” tyle lat w ciemnicy nie nadają się już do użytku. Po chwili namysłu, sięgnęła po różdżkę i rzuciła zaklęcie na poszczególne meble po kolei wynosząc je za pomocą magii ze strychu, aby później je niechętnie wyrzucić. Po kilku minutach odstawiania starych mebli, znów zaczęła grzebać w różnorodnych pudłach porozrzucanych na strychu. Po długotrwałym sortowaniu i przebieraniu wielu przedmiotów, kobieta trafiła na dość interesujący przedmiot jakim była stara książka, którą dostała od nauczyciela Zaklęć w dniu jej urodzin. Po chwili zdziwienia podniosła książkę mówiąc* Czy to? Tak.. *uśmiechnęła się* *Iris z uśmiechem na twarzy otworzyła książkę na losowej stronie i zaczęła czytać. Dłuższą chwilę czytała książkę, aż w końcu przestała zagłębiać się w jej treść odkładając ją do pudła i roniąc łzę na myśl o wspomnieniach związanych z nauczycielem, gdyż jej ukochany profesor już od paru lat nie żyje. Po chwili melancholijnych wspomnień, znów wróciła do rozgardiaszu, który pozostawiła i pół dnia zajęło jej sprzątanie strychu, jednak pod wieczór, gdy porządki dobiegały końca, rzekła uśmiechnięta* Powinnam to zrobić od dawna *Dokończywszy ostatnie czynności uśmiechnięta zeszła na dół zamykając strych*  

Czy przeczytałeś regulamin? 
Owszem! 

Składając podanie, akceptuję regulaminy serwera Hapel.pl i zobowiązuje się do ich przestrzegania.

Jest to moje drugie konto na forum z racji MK, więc w razie potrzeby mogę podesłać ss zgody na pw dla weryfikatora. 
Nagini
Jędza




Posty: 819
Tematy: 134
Lip 2015
1,482
Slytherin
#2
Wyślij screena zgody na priv.
Nagini
Jędza




Posty: 819
Tematy: 134
Lip 2015
1,482
Slytherin
#3
https://hapel.pl/forum/showthread.php?tid=12199

Polecam to przeczytać, ponieważ tego nie zrobiłeś/aś. Minimalny wiek postaci to 30 lat. W Ilvermorny nie ma i nie było czegoś takiego jak Smokologia.
W Ameryce dzieci nie wybierają różdżek. Otrzymują je w szkole:

"Ceremonia Przydziału nie jest jedyną główną różnicą pomiędzy Hogwartem, a Ilvermorny (choć w wielu sprawach szkoły te są do siebie podobne). Gdy uczniowie zostaną przydzieleni do domów, zostają odprowadzeni do olbrzymiej sali, gdzie wybierają różdżkę (lub różdżka wybiera ich)."

"Co więcej, różdżki musiały pozostać w Ilvermorny na czas wakacji i dopiero po ukończeniu przez ucznia siedemnastego roku życia, mógł on legalnie zabrać różdżkę poza teren szkoły."
Nagini
Jędza




Posty: 819
Tematy: 134
Lip 2015
1,482
Slytherin
#4
Zaakceptowane!



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.