Witaj!

Zaakceptowane Podanie na Ucznia
BabaYaga
Czarodziej




Posty: 1
Tematy: 1
Cze 2019
0
#1
Imię i nazwisko: 
Jonathan Bonhart

Miejsce urodzenia:
London North West Healthcare

Status krwi: 
0%

Cechy charakteru: 
John jest dzieckiem zawsze skupionym... pełen determinacji... i bez dwóch zdań, ma w sobie wolę walki... Czyli rzeczy o których o dziwo wielu dorosłych ludzi wie stosunkowo niewiele, a kiedy chce coś osiągnąć znajdzie w sobie pokłady siły by to uczynić, nawet jeśli przyszłoby mu zapłacić za to najwyższą z cen... Nie jest przyjacielski, ani nawet towarzyski i jedyną rzeczą jaką najchętniej by robił po przyjeździe do hogwartu to trenowanie... Wszystko jedno czego, byle by być w tym najlepszym z najlepszych, jak gdyby jedynym co go trzyma na tym świecie to chęć walki... O wszystko jedno co, byle by walczyć każdego kolejnego dnia życia które być może dla chłopca samo w sobie mogło by znaczyć całkiem niewiele, zwłaszcza teraz kiedy skończył jako sierota, w dodatku w obcym dla siebie świecie który go przygarnął pod swe skrzydła jedynie przez wzgląd na niekontrolowane objawienia magii o które nigdy się nie prosił. 

Wygląd postaci:
Jonathan jest niskiego wzrostu chłopcem, nie wyróżniającym się praktycznie niczym w tłumie innych dzieci spacerujących po rozległych korytarzach szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Jego twarz ma delikatnie dziecięce rysy wolne od wszelakich blizn, czy też defektów skóry, a sam chłopiec jest średniego wzrostu ale za to ma niezwykle drobną posturę, skromną do tego stopnia że nie trzeba mieć wybitnej wyobraźni by widzieć między fałdkami swego mózgu jak Jonathan lądowałby na ziemi w konfrontacji z nieco silniejszym podmuchem wiatru, czyli w skrócie chuchro a nie jakiś Egdy napakowany dzieciak z kosą w kieszeni i żądzą napadania innych dzieci by te oddały mu cukierki. Jego oczy, które de facto odziedziczył po ojcu, są pięknego (Przynajmniej moim personalnym zdaniem) Piwnego koloru, włosy zaś ma w barwie kruczej-czerni a jedyną w sumie charakterystyczną rzeczą w całym wyglądzie chłopca, była wyjątkowo jasna karnacja skóry, która nieco gryzła się z wyraźnie orientalnym kształtem oczu. Słowem wyglądał jak gdyby jeden z jego rodziców był rasy białej, drugi z nich miał azjatyckie korzenie.

Historia postaci:
Bogaty dom, dwójka kochających rodziców z pracą i piękny labrador biszkoptowy... Normalnie brzmi jak początek pięknego i sielankowego życia którego nic a nic nie mogło by się schromolić Johnowi, pozostawiając go na pastwie pięknej i bujnej drogi ku dorastaniu życiu prowadzącemu go od zdobywania wiedzy jak i dobrych dobrych ocen zarówno za sprawą szkolnych zajęć jak i wielu korepetycji na które rodzice posyłali go z niewypowiedzianą radością już od najmłodszych lat, próbując stworzyć sobie idealną wersję samych siebie kosztem dziecka i tak by się to ciągnęło aż po studia... Pewnie nawet medyczne albo prawnicze, aż w końcu poznałby jakąś wspaniałą kobietę i ustatkował się, tworząc kolejne pokolenie frustratów którzy nie przejmując się marzeniami swoich dzieci odbierali by im dzieciństwo na naukę i realizowanie swoich niespełnionych pasji... Tak jak w przypadku matki Johna były to skrzypce, na które posyłała chłopca dwa razy w tygodniu, zaś jego ojciec miał jeszcze ciekawszą pasję, a przynajmniej można było się tego domyśleć bo od kiedy John miał pięć lat w gronie jego niechcianych hobby znalazło się Judo dla młodzików... trzy razy w tygodniu... Ale na szczęście tydzień nie miał tylko pięciu dni, dlatego też jego rodzice z czystym sumieniem mogli zapychać tą lukę w czymś co ze śmiechem można było nazywać dzieciństwem, niepotrzebnymi zajęciami wprowadzającymi chłopca w piękny świat matematyki, literatury staroangielskiej jak i inne ważne rzeczy, z całą pewnością ważniejsze od tego co chciał mały Jonathan który przez tą całą nagonkę ze strony swoich rodziców zaczynał zapominać jak to jest robić coś co sam z siebie chciałby robić, na rzecz spełniania wygórowanych oczekiwań swoich rodziców, którzy na każdym kroku dokręcali mu śrubę, wyrabiając w chłopcu wygórowaną, chorą wręcz ambicję by był najlepszy, nie ważne w czym, ważne by kaprys rodziców był zaspokojony... Jednak mimo że życie Johna było już poukładane i zapewne zaplanowane już do dnia jego pierwszej emerytury, czasem działy się rzeczy dziwne, wręcz niepokojące których nijak nie dało się wytłumaczyć w żaden logiczny sposób... Kiedy się denerwował, zawsze coś szklanego pękało samo z siebie, nie ważne czy to wazon, czy schowana zastawa stołowa, bezpiecznie spoczywająca w szafce, czekając na specjalną okazję tylko po to by pęknąć podczas jednego nieprzyjemnego rodzinnego obiadu... Raz nawet w tajemniczy sposób podczas korepetycji z Matematyki zeszyt Johna stanął w ogniu sam z siebie, a tego nie był w stanie wytłumaczyć ani John, ani korepetytor który zawsze siedział przy chłopcu, wskazując mu palcem kolejne zadania z książki które chłopiec miał wykonać, a dzień w którym to się stało młody Jonathan zapamięta do końca życia, w końcu jak można zapomnieć o widoku wściekłych rodziców oskarżających dziesięciolatka o bycie jakimś chorym piromanem, za nic nie skupiając się na drodze... Tylko po to by wjechać z prędkością standardowych pięćdziesięciu kilometrów na godzinę w tył ciężarówki która gwałtownie zatrzymał się przed nimi. W chwili w której ich rodzinny prius wprasował się w tira, historia tej pseudo szczęśliwej rodziny powinna się skończyć... Powinna to dobre słowo bo o ile z rodziców Jonathana nie zostało zbyt wiele, a na więcej niż pewno trumny na ich pogrzebie pozostały by zamknięte, to strona samochodu w której siedział John była zupełnie nienaruszona, jak gdyby sam bóg zainterweniował chcąc żeby chłopiec jeszcze trochę pomęczył się na tym przeklętym padole łez... A dalej sprawy potoczyły się same, karetka pogotowia, policja a John jako sierota bez kogokolwiek został wysłany do domu dziecka gdzie też pozostało mu czekać na nowy dom... Jednak nawet w najśmielszych snach nie przyszło mu się spodziewać że owy dom znajdzie wraz z wizytą pewnego dziwnego jegomościa w karmazynowym płaszczu, z jednym okiem w kolorze letniego nieba, zaś drugim szaro-białym niczym tafla lodu nad brudnym bajorem... uf jegomość okazał się być... W pierwszej chwili jakimś wariatem gadającym kocopoły nie z tego świata, o byciu czarodziejem, o jakiejś pseudo szkole dla osób specjalnych... Ta... Specjalnych, w pierwszej chwili rosły mężczyzna zdawał się Johnowi na osobę specjalnej troski która uciekła z jakiegoś szpitala w szczelnym kaftanie... A przynajmniej chłopiec tak myślał do momentu w którym mężczyzna stuknięciem laski sprawił że cały pokój chłopca w sierocińcu zmienił się w zalaną ogniem gehennę... Ale tak szybko jak zrobił sobie mini piekarnik, tak szybko ugasił pożar po którym nie było najmniejszego śladu, by finalnie poklepać chłopca po ramieniu i wręczyć mu list... List prosto z Szkoły Magii i Czarodziejstwa, czy też po prostu z naszego znanego i lubianego Pieprzo-Wieprzynego Hogwartu... W tych okolicznościach chłopiec nie miał jak protestować, w końcu miał do wyboru nowe życie w tym całym Hogwarcie, albo gnicie w domu dziecka czekając na Adopcje... Wybór był prosty, a parę miesięcy później chłopiec był już w asyście mężczyzny na Ulicy pokątnej, odhaczając kolejne pozycje z listy niezbędnika ucznia którą miał dokładnie wypisaną w liście, tak o to zakupił sobie kociołek, parę podręczników i na koniec odwiedził już mistyczny (Jak wielokrotnie się nasłuchał w drodze na pokątną) Sklep z różdżkami Ollivandera... Który cóż... Był kijnią z różdżkami po taniości w porównaniu z różdżkami Holo Hisamatsu, jednak na kieszeń ministerstwa opłacającego zakupy świeżo-upieczonego czarodzieja, sklep Ollivandera był w sam raz. Po zakupach już przyszło mu jedynie czekać na koniec wakacji i eskortę na peron 9 i 3/4 z którego miał odjechać ku swojemu nowemu życiu... Taa, ciekawe czy nic w tym czasie się nie spier... Ciąg dalszy zapewne nastąpi.

Udziel poprawnych odpowiedzi:
Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: Cześć, jak się nazywasz?

                 UczeńKlasa1 [JohnBonhart]: John... A jak ty się nazywa... Mniejsza, czego chcesz?

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: (Ej, wiesz gdzie jest Pałac Kultury w Warszawie?)

                UczeńKlasa1 [JohnBonhart]: /o https://jakdojade.pl/warszawa/trasa/ <--- Sprawdź sobie Rolleyes 

Pomocnik UczeńKlasa1 [StevenJeffkins]: *podaje Ci talerz, wypełniony jakąś zupą*

                UczeńKlasa1 [JohnBonhart]: *Jonathan nieco się skrzywił widząc talerz z niepokojącą go substancją, dlatego też chcąc być miłym wyciągnął jedynie zza pazuchy kanapkę którą dzisiaj zrobiły mu skrzaty na ładne oczy i odpowiedział krótko w stronę Steven'a* Dzięki, ale mam już co jeść.



Skąd dowiedziałeś/aś się o serwerze:
Od kolegi.
Czy przeczytałeś regulamin serwera Hapel.pl? <--- Yup

Składając podanie, akceptuję regulaminy serwera Hapel.pl i zobowiązuje się do ich przestrzegania.
Okey
ola566
Pierwiastek



Pracownik Hogwartu

Posty: 433
Tematy: 20
Cze 2015
233
Ravenclaw
#2
Zaakceptowane!
Trafiasz do...
[Obrazek: GnXTpe2.png]
Na serwerze zgłoś się po rangę, pisząc: /helpop Zaakceptowano moje podanie. [Link do podania].



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.