Witaj!

Y-Reall Times #1
PrawdziwyZiela
Udzielający się na forum



Donator

Posty: 1,341
Tematy: 59
Mar 2015
750
Hufflepuff
#1
[Obrazek: osJrCEs.png]


SEKRETY ATAKU NA HOGWART OCZAMI PREFEKTA


[Obrazek: tumblr_m6tdjvSrz61rzb9bro1_500.gif]

Dzisiejszy artykuł jest pierwszym wydaniem nowej gazety Y-Reall Times. Artykuł ten to opowieść jednego z prefektów, który w czasie ataku na Hogwart przez organizację przestępczą nie poddał się bez walki.

Zapowiedzi kolejnych wydań gazety Y-reall Times:

1.Wybory na Ministra Magii.
2.Nocne zmiany prawa.
3. Sławne postacie lat 50'-80'.


1. Jak zaczął się atak i pierwsze dni okupacji?
Atak zaczął się dość niepozornie, po cichu. Wpierw odcięto nam wszelki kontakt ze światem. Sowy ani listy nie mogły wlecieć, ani wylecieć przez bariery. W dodatku na terenach błoni pojawiły się inferiusy. Na dyrektora Hogwartu zostało rzucone zaklęcie niewybaczalne - Imperio. Z początku jego zachowanie nie odbiegało od normy, ale jego córka zaczęła coś podejrzewać. Pamiętam rozmowę w dormitorium na ten temat wraz z grupką innych uczniów. Prefekt Naczelny miał największe obawy, które okazały się słuszne, bo już następnego dnia, w godzinach wieczornych napastnicy wtargnęli do zamku.

2. W jaki sposób organizacja Logana Margela weszła do szkoły Magii?
Zwyczajnie zostali wpuszczeni przez dyrektora pod zaklęciem Imperio. Uczniowie zostali zgromadzeni na apelu w Wielkiej Sali, by poznać nową dyrekcję, głoszącą propagandę o tym, jak Hogwart został zaniedbany. Mówiono nam, że nauczyciele nawet nie podjęli walki w chwili napadu. Podejrzewam, że większość z nich była zastraszona pod pretekstem śmierci.

3. Czy ktoś z kadry postawił się nowej władzy? Jeżeli tak to w jaki sposób?
Tylko jeden nauczyciel podjął się walki - nauczyciel transmutacji, Shilard Winter. Auror. Zdołał im zbiec, później próbując wszelkich sił, by ewakuować uczniów. Wiedzieliśmy, że z zaledwie jednym nauczycielem, który musiał się ukrywać, nie będziemy w stanie zdziałać zbyt wiele, ale nie poddawaliśmy się.

4. Jak wyglądała kadra pracownicza w Hogwarcie podczas okupacji?
Władzę objęła Florence Stormwind, była nauczycielka wróżbiarstwa. Krążyły plotki, że zamordowała kogoś z premedytacją w pokoju życzeń, a jej sposoby karania uczniów za najmniejsze przewinienie to jawne tortury począwszy od zamknięcia w dybach, po Merlin wie, do czego jeszcze była zdolna. Vice dyrektorem został Logan Margel. Kontrolował wszystko przez swoją grupkę "kapturników" - tak ich nazwaliśmy. Kontrolowali niemal wszystko i nie wahali się rzucać na korytarzach Cruciatusem w niewinne dzieci lub łamać kości innymi zaklęciami czarnomagicznymi.

W "nowej" kadrze był też Profesor Donovan Craysin. Współpracował z nimi za umową, że nikomu nie stanie się żadna krzywda. Oczywiście najeźdźcy złamali umowę.

Już pierwszego dnia, po apelu, Florenca kazała nam się zebrać na boisku, gdzie poznaliśmy nauczyciela czarnej magii - Georga Smith'a. Chcieli zmusić dwóch uczniów do użycia na sobie wzajemnie prostego zaklęcia czarnomagicznego - Quasso, ale nie tylko oni odmówili, a także Pan Donovan postawił się Georgowi i zaproponował pojedynek. W tym samym czasie, przez fajerwerki podłożone przez uczniów na widowni, boisko zajęło się ogniem. Prefekci ewakuowali uczniów, zostawiając Donovana i Georga samych. Co się z nimi działo, nie mam pojęcia. Doszły mnie słuchy później, że Pan Donovan był torturowany i gdzieś przytrzymywany. Po tym zdarzeniu już go nie widziałem.

Cała wcześniejsza kadra Hogwartu była więziona w szkolnej kozie, która również była strzeżona przez masę inferiusów. Tylko Shilard Winter został nieujięty, ale grupka kapturników zaczęła przesłuchiwać uczniów na jego temat, torturując. Jednemu z prefektów po przesłuchaniu poparzyli pół twarzy. Opowiem więc też jaką rolę w tym wszystkim musieli grać prefekci.

Florence w swoje przestępstwa starała się zaangażować nawet prefektów. Ich "obowiązki" pozostawały bez zmian, z tą różnicą, że uczniów mieli torturować dowolnie za najmniejsze przewinienie. Ich nowym zadaniem było pilnowanie frekwencji uczniów na lekcjach Czarnej Magii, które ironicznie odbywały się w sali Obrony Przed Czarną Magią. Zasady były jasne:

Uczeń się sprzeciwia i kombinuje - kara należy się prefektom.
Prefekt próbuje się postawić nowej kadrze lub nie wykonuje swoich nowych obowiązków - kara należy się opiekunowi.

Kim byli opiekunowie? To nasi nauczyciele, na których też zostało rzucone zaklęcie Imperio. Nie skakaliśmy więc z radości, kiedy przynajmniej połowa lekcji wróciła prawie do normy...
Naczelni Prefekci byli długo torturowani za najmniejsze postawienie się. Tym bardziej, kiedy dowiedzieli się, że Jonathan Craysin (wtedy Prefekt Naczelny) powołał ruch partyzancki wśród uczniów. Skończyło się na tym, że na niego także rzucono zaklęcie Imperio i stał się jednym z największych zagrożeń wśród uczniów. Nie hamował się z torturami, nawet jeśli złapał kogoś po ciszy nocnej.

Pewnie czytający to zapytaliby "Skoro prefekci też nie mieli zbyt kolorowo i byli zmuszani do współpracy z czarnoksiężnikami, czemu nie zrezygnowaliście?"
Ponieważ znaleźliby na nasze miejsce kogoś innego, męcząc jego psychikę i moralność. Nie rezygnowaliśmy, by zwyczajnie nie zwalać tych obowiązków na kogoś innego - niewinnego oraz staraliśmy się wykonywać jak najmniej swoich kompetencji. Najlepiej wcale. Woleliśmy narażać przy tym samych siebie, aniżeli narażać jeszcze bardziej nauczycieli. Wszystko, co robiliśmy musiało być trzymane w ścisłej tajemnicy, bo nie wiedzieliśmy już komu ufać.

5. Jaki był z twojej perspektywy motyw, powód oraz cel ataku?
Szczerze pisząc, biorąc pod uwagę ich propagandę, mogło to być kłamstwem. I oczywiście, że było. Mówili, że najazd nie potrwa długo bo zapewne niedługo, może nawet następnego dnia pojawią się aurorzy. Skończyło się na tym, że tkwiliśmy w tym miesiąc.

Osobiście podejrzewam, że czegoś mogli szukać, bo zmiana sposobu nauczania nie była celem, tylko ich jawną zabawą. Ostatniego dnia, kiedy szykowaliśmy się na odbicie nauczycieli z kozy (o tym opowiem dokładniej w następnym pytaniu), znaleźliśmy starego człowieka, którego nigdy wcześniej nie widziałem na terenie Hogwartu, a tym bardziej po. Mówił, że nazywał się Grim Stormwind. Kim jest lub był? Nie mam pojęcia. Wiem, że pojawił się i zniknął równie szybko. Może ma coś z tym wspólnego? Są to tylko moje domysły, bo raczej nie chcieli wyjawić prawdziwych powodów oraz celu ataku na Hogwart.

6. W jaki sposób traktowano uczniów?
Oczywiście, że tych nieposłusznych poniżano. Jak już pisałem - nie wahali się łamać kości lub torturować crusiatusem. Najwięcej tego działo się na lekcji Czarnej Magii, gdzie nauczyciel demonstrował zaklęcia czarnomagiczne na uczniach. Po okazaniu niechęci do nauki i nieodpowiadaniu mu na pytania, szybko stałem się jego ulubionym obiektem do demonstracji. Myślałem, że dzięki temu przynajmniej skupi się na jednej osobie, ale i tak nie powstrzymywało go to od rzucaniu Criciatusa na uczennicy.

7. Czy były ofiary śmiertelne?
Tak, niestety. Nie było mnie wtedy na tej lekcji - możliwe, że gdybym był, ze względu na to, że się na mnie uwziął, pewnie padłoby na mnie. Zginął młody ślizgon przez demonstrację zaklęcia Avady Kedavry. Aż mi głupio, że nie pamiętam jego imienia.

Prócz tego zginął też mój przyjaciel. Ben Charles Wright, który teraz jest jednym z duchów Hogwarckich. Zginął jako prefekt, głównie z powodów, że był wilkołakiem. Uczniowie, dotknięci klątwą likantropi chcieli wykorzystać ten fakt pewnej pełni, atakując napastników. Nie wiem, czy było to skuteczne, ale skończyło się na sprowadzeniu do Hogwartu łowcy Wilkołaków. Ben zginął w torturach, przebity mieczem w szyi. Znalazłem jego prochy w kozie.

8. Czy powstał ruch oporu wśród uczniów?
Opowiem jak wraz z przyjaciółmi, postawiliśmy się okupantom. Do teraz nikt nie zna tych szczegółów i nie będę też wyjawiać wszystkiego. Ci co zaatakowali, dalej są na wolności.

Wpierw powstał ruch L.A.M.P. prowadzony przez Jonathana Craysina z symbolem leżącego baranka w 4 kolorach domów Hogwartckich. Ruch miał parę drobnych zadań. Powiedzmy sabotażowych. Zaczęło się od wyrysowaniu owego znaku pod każdą z sal. Zbieranie informacji, zapasów i tak dalej. W chwili, kiedy Jonathana objeło zaklęcie Imperio, ruch zatrzymał się. Nie widziałem żadnych kolejnych postępów. A do tego nie mogliśmy też każdemu ufać, bo znaleźli się też konfidenci.

Było nas sześcioro. Ja, Ben i jeszcze czwórka innych, której tożsamości nie będę wyjawiać bez ich zgody. Mała grupka, ale najbardziej zaufanych osób i najlepiej zgranych. Wszystko, co było ustalane, musiało być organizowane po cichu. Ściany miały uszy. Do teraz zdaża nam się, że rozumiemy się bez słów. Objęliśmy zadania specjalne - bardzo trudne. A ja jako prefekt tym bardziej musiałem uważać, czasem udawać, że gram na ich rękę.

Podczas akcji przebieraliśmy się w jednakowe, szare stroje zasłaniając też swoją twarz. Udało nam się pozyskać różdżkę Jonathana, by ograniczyć krzywdę uczniów z jego rąk. Podjęliśmy się też spalenia drewnianego barana i muru, który został zbudowany przez napastników najpewniej w celach defensywnych przeciwko aurorom. Planowaliśmy też wtargnąć do kozy, uwolnić kadrę nauczycielską oraz Shilarda Wintera, który z czasem niestety został złapany. Plan nie doszedł jednak do skutku. Jeden z nas został złapany i torturowany, by wyjawić naszą tożsamość. Tego samego dnia dowiedzieliśmy się też o śmierci Bena.

Mimo to nie byliśmy sami. W murach zamku pojawił się też tajemniczy mężczyzna, którego imienia już nie pamiętam. Był bodajże szpiegiem z Ministerstwa i pomagał uczniom. Pomógł nam stworzyć bezpieczne schronienie, do którego można było dostać się przez tajne wejścia na terenie Hogwartu. W razie niebezpieczeństwa odkrycia, przejścia były zmieniane, a poprzednie zasypywane. Też w razie, gdyby starał się do nich dostać ktoś niepowołany. Mieliśmy tam łazienkę, łóżka, miejsce do spotkań, lodówkę nawet na zapasy. Miejsce na kryjówkę przed wyrokiem śmierci lub tortur idealne. Sam z niego chwilę korzystałem, ukrywając się przed Dyrektor Stormwind, kiedy dowiedziałem się, że najpewniej chce mnie zabić. Oczywiście o miejscu nie wiedzieli wszyscy, na wszelki wypadek by nikt go nie odkrył. Musiało to być tajne. I po dziś dzień dalej jest.

Ostatniego dnia, tajemniczy dorosły zwołał nas i innych ludzi z ruchu oporu. Jednego dnia mieliśmy to zakończyć. Jedna grupka odpowiadała za ewakuację, druga za dywersję odwracając uwagę czarnoksiężników. A ostatnia, w tym ja - miała zrealizować plan odbicia nauczycieli z kozy. Przepuszczam, że pewnie nam by się udało. Wszystko było zorganizowane i omówione. Nie doszło do tego, tylko dlatego, że nagle pojawili się aurorzy, a napastnicy uciekli. Gdzie uciekli? Atakować Ministerstwo gdzie tam przeniosła się cała walka.

9. Jak to wydarzenie na Pana wpłynęło?
O sobie jest mi trudno opowiadać. Wolałbym nie mówić, jak te wydarzenia na mnie wpłynęły. Zbliżyłem się do pewnych ludzi, zyskując przyjaźnie. Cierpiałem, kiedy jeden z nich zginął. Cierpiałem fizycznie, kiedy wszystkie moje kości na raz łamały się, a potem wracały do stanu poprzedniego, w mgnieniu oka nastawiając się. Te wydarzenia na pewno na długo pozostaną w mojej pamięci, ale staram się nawet z tych bolesnych wydobyć wnioski. Po tym tylko bardziej jestem pewien, że chcę dbać o innych, chroniąc ich, kiedy trzeba, bo wiem, jak ważne jest bezpieczeństwo i jak łatwo może zostać naruszone.


OGŁOSZENIA LOKALNE


[Obrazek: latest?cb=20190621114836&path-prefix=pl]


1.Poszukiwany w Hogsmeade!
- Kilka dni temu odbył się nielegalny pojedynek na boisku w Hogsmeade. Widziany był tam jeden z poszukiwanych członków organizacji przestępczej - Ambrose Parker.

2. Wiśnia płonie!
- Jakiś czas temu w godzinach wieczornych doszło do spalenia drzewa kwitnącej wiśni znajdującej się nieopodal centrum River Heights.
Jest to już kolejny przejaw wandalizmu tym razem skierowany w pomnik przyrody. Mamy nadzieję, że Ogrody Botaniczne wyhodują kolejne drzewo, które stało się wśród społeczności turystycznym symbolem miejscowości River Heights.

3. Pomnik Haboothów zniszczony!

- Tego samego wieczoru pomnik Haboothtown został zniszczony. Czy to reakcja społeczności magicznej na nowo wprowadzone prawo? Niestety nie znamy odpowiedzi na to pytanie. Ze śladów wynika jednak, że ataki te mogą być całkowicie ze sobą niepowiązane.

4. Ród Gingerblade ofiarą wandalizmu!
- Ubiegłej nocy niebo nad Hogsmeade rozświetlił ogromny ognisty potwór trawiący ogniem całą okolicę domu Gingerblade'ów. Gdy grupka osób dobiegła do miejsca zdarzenia, nie było już czego gasić. Największym paradoksem i zdziwieniem był fakt, że dom Freda Johnsona, który znajdował się w niedalekim położeniu - nie został spalony. Redakcja składa wyrazy współczucia rodzinie Gingerblade'ów - to kolejny akt wandalizmu w ostatnim czasie.



Y-Reall Times
- Lisa Yrell
- Lorin Yrell



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.