Witaj!

Podanie na Nauczyciela Run
Ravenail
Czarodziej




Posty: 184
Tematy: 4
Kwi 2015
91
#1
Z góry mówie że jest to kopiuj wklej poprzedniego podania, które zostało przeze mnie stworzone. Wypisałem tam wszystkie informacje, więc nie widziałem powodu by przepisywać je od nowa pomimo tego samego sensu. Jeśli jest konieczność to zawsze moge to zrobić. Jeśli chodzi o moją wizyte z azkabanu, to zostałem z niego zwolniony i uniewinniony, dzięki czemu moge także piastować stanowisko jako jeden z dyrektorów deparamentów


[IC]

Imie i nazwisko: Cristiano La Torre, uznawany powszechnie za Flokiego Lograina

Wiek: 34

Miejsce urodzenia: Włochy, Tarent
Historia postaci:

Rozdział Pierwszy

Wiecie co było na początku? Nicość, potem nastąpił wybuch który wszystko rozpoczął. Coś jak przycisk „start” w sławnych obecnie grach RPG, które między innymi także uwielbiam. Szkoda tylko, że przez te wszystkie lata żyłem w błędzie bo przysięgam na wszystko czego się lękam, iż nie wiedziałem że temu wszystkiemu towarzyszył głęboki, znudzony głos 50-latka, który wołał „Przyj”. Urodziłem się 24 marca, roku 2010 w Tarencie, nazywanym też Taresem. Ziemie te należały do Spartan już od 706 roku przed naszą erą. Wtedy to postanowili postawić w tym miejscu, gdzie właśnie jesteśmy swoją kolonie. W początkowych latach miasto było ważnym ośrodkiem handlowym toteż, nikogo by nie zdziwiło gdybym narodził się w jakimś pałacu, lecz niestety… w listopadzie roku 1940, podczas II wojny światowej nastąpiło bombardowanie, które znacznie zubożyło nasze włości. Moja rodzina mogła sobie jedynie pozwolić na mały dom w centrum miasta. To prawda, żyliśmy wśród mugoli lecz to dzięki nim i ich szpitalowi udało się wykonać cesarskie cięcie i tym samym uwolnić „mnie” z objęć śmierci. Kojarzysz szpital w pobliżu ratusza? To właśnie tam przyszedłem na świat. Wyglądałem dość pokracznie, jak chyba każdy noworodek, ale no cóż… moi rodzice, a raczej jedynie matka byli zadowoleni z faktu ujrzenia mnie. Ojciec musiał zostać dłużej w pracy, z niewiadomych mi przyczyn. Jakoś się tym chwalić nie lubi. Zbyt wiele z tamtego okresu nie pamiętam toteż ograniczę się jedynie do kilku zdań. PODOBNO, mówie podobno ponieważ nie jestem tego pewien, nie zraniłem się ani razu w trakcie mej młodości. Nieprawdopodobne prawda? Dlatego też w to nie wierze… W każdym bądź razie od małego interesowałem się majsterkowaniem, dlatego gdy rodzice poinformowali mnie iż mam iść do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Beauxbatons nieco się zszokowałem. Nie mam pojęcia czy przyszedł jakiś list, przyleciała sowa czy nawet latająca jaszczurka wpełzła drzwiami. Było mi to wszystko jedno, w końcu byłem młody i o ile dobrze sobie przypominam to wolałem zostać u naszych niemagicznych przyjaciół niż wyruszać w długą podróż podczas której będę uczyć się magii. Takie życie mi odpowiadało i nie potrzebowałem zmian. Byłem po prostu szczęśliwy w warsztacie ojca gdzie mogłem robić wszystko co mi się żyw podoba. Swoją drogą mówiłem jak objawiła mi się moc? W dość zabawny sposób, mianowicie kiedyś leżałem w łóżku i miałem strasznego lenia. Prosiłem w duchu o dwa tosty, gdy nagle ni z tego ni z owego z chlebaka wyleciały dwie kromki chleba tostowego. Zaczeły lewitować po kuchni, coraz szybciej i szybciej aż w końcu zaczęły płonąć. Po okresie 20 sekund zostały ugaszone przez silny podmuch wiatru i jakby nigdy nic wylądowały dwa pokoje dalej na moim łóżku. Zabawne, no nie? Ojciec gdy to usłyszał wręcz zaczął rosnąć z powodu nadmiaru dumy i orzekł że pójde do jego szkoły. Mówiłem o niej wcześniej, to właśnie był Beauxbatons. Niechętnie zabrałem się z nim do jednego z magicznych „centrów Handlowych”, jeśli można tak nazwać ulice z angielskimi szyldami po bokach.

Rozdział Drugi

Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego ojciec zabrał mnie akurat tam, może dlatego że był rodowitym anglikiem? Ja nawet nie miałem pojęcia w czym charakteryzował się dany sklep. Kierowałem się asortymentem który był w środku i przyznaje że zaskoczyła mnie ta różnorodność. Spędziliśmy tam w sumie 2 godziny chodząc od sklepu do sklepu by zaopatrzyć mnie we wszystko. Chyba wiecie jak wyglądają standardowe rzeczy od każdego ucznia, prawda? Szata, Kufer, Kociołek, książki, pergaminy, przybory do pisania, zwierzak w moim przypadku angora turecka o śnieżnobiałym futrze wraz z pięknymi błękitnymi oczami. Różdżka jaka mi się trafiła to 16 cali, nieco giętka, wykonana z akacji, zaś w rdzeniu znajdował się włókno ze smoczego serca. Zaopatrzony w to wszystko udałem się do szkoły, oczywiście wcześniej żegnając się z rodziną. Jak chyba każdy rodzic byli szczęśliwi, aczkolwiek płakali na myśl że nie zobaczą mnie tak długo. Mi również nie było do śmiechu, ale co poradzić? Tam po ceremonii przydziału trafiłem do Bellefeuille, czyli potocznie zwanego Domu Orła. Podobno dom ten wykazywał się cechami takimi jak Mądrość, Bystrość, Inteligencja, Uczciwość i Spryt lecz nie potrafie w pełni temu uwierzyć po zobaczeniu zachowania kilkorga uczniów. Chyba każdy miał szanse to zaobserwować podczas swoich lat szkolnych, nieprawdaż? Jednak pomijając tą grupke osób to znalazło się także kilku znacznie występujących poza szereg, oraz wykazujących się niezwykłymi zdolnościami. Już po pierwszym tygodniu można było bez problemu dostrzec napiętą rywalizacje pomiędzy domami, jednakże ja się w to zbytnio nie zagłębiałem. Wolałem pozostać na uboczu, co zrobiło także kilkorgu innych uczniów. Łatwo chyba wywnioskować iż przypadliśmy sobie do gustu tworząc coś na styl „bandy”. Nasza liczba sięgała dokładnie pięciorga. Zdolnościami przywódczymi wykazał się Redfield Snax. Niezbyt wysoki uczeń, o dość ekscentrycznym podejściu do świata. Uważał że wojna domów go nie dotyczy, ponieważ jest grubo ponad nią dlatego też nie warto się mieszać. Dziwny tok myślenia, prawda? Jednak Red uważał go za prawidłowy a słowo Reda było słowem grupy. Do tego kto by chciał kwestionować z jego ciętym językiem? Jego prawą ręką był Edmunt Thums, nazywany także Tłukiem. Dlaczego tak? Z prostego stereotypu iż dzieciaki wyrośnięte i wyróżniające się tężyzną fizyczną są o wiele głupsze od pozostałych. Niby w pewnym stopniu to prawda, lecz z Tłukiem dało się nawiązać chociaż szczątkową rozmowę, a co dopiero dyskusje. Trzecia osoba to była dziewczyna. Kruczoczarne włosy, mały nosek i błękitne oczy. Nazywała się Catherine Issabell Prouns. Zazwyczaj chodziła w koku, chodź jej włosy sięgały mniej więcej do pasa. Bardziej podobała mi sie w rozpuszczonych. Posiadała mleczno białą cere. Pochodziła z mojego domu. Przed ostatni członek to także kobieta, a raczej nas grupowy geniusz Yuzihira Aniro. Nosiła okulary zerówki. Włosy miała długie i chodź do najładniejszych nie należała to potok słów wydobywający się z jej ust mógłby zagiąć nie jednego faceta. Ostatni jestem ja czyli Floki. Mnie zapewne znacie bo to w końcu moja autobiografia, lecz przypomnę coś o sobie. Uwielbiam majsterkować! Oraz znam się na mugolskich przedmiotach! No… to chyba tyle. Posiadaliśmy swój klub schadzek na błoniach, konkretniej pod białą wierzbą występującą tam jedynie w jednym okazie. Czas mijał a ja szybko dostrzegłem jakie przedmioty mnie interesują, a które nie. Były to Zaklęcia i Uroki, OPCM oraz Starożytne runy. Jeśli zapytacie jak ogarniałem działanie tego ostatniego to odpowiem w prosty sposób. Pomagała mi reszta grupy, a raczej wszyscy sobie wzajemnie pomagaliśmy w wolnym czasie. Pierwszy rok zakończyłem bez większych problemów, przy tym niewiele od Siebie dając. Wakacje spędziłem w domu rodzinnym wraz z ojcem i matką. A raczej w swoim pokoju bo niezbyt często z niego wychodziłem. Chciałem poszerzyć swoje informacje na temat majsterkowania co skutkowało tym iż morze, czy też ocean to ja widziałem co najwyżej na pocztówkach. Ale ten czas nie został całkowicie zmarnowany!

I tak też wyglądało całe jego życie. Raz na wozie raz pod wozem... Próbował sie dostosować co często nie wychodziło. Teraz zajmuje stanowisko Dyrektora DPPC oraz SaW, lecz to mu nie wystarcza. Chce dzielić sie swą pasją z innymi, co może zrobić poprzez nauczanie w Hogwarcie.
Wygląd postaci: Znużony swym codziennym życiem i monotonią zmierzasz w stronę baru „Trzech mioteł”. Jest późna zima, otwierasz drzwi szarpnięciem które nie przejawiało w żaden sposób chodź trochę delikatności, wchodzisz do środka i z czystej ostrożności rozglądasz się po barze w poszukiwaniu kogoś kogo znasz. Wtedy do twych uszu dobiega chichot mężczyzny znajdującego się na samym środku baru. Siedzi nieco zgarbiony przy swoim stoliku, z zaciekawieniem obserwując świece znajdujące się przed jego osobą. Dopiero wtedy dostrzegłeś iż jest ich naprawdę wiele, wręcz nie ma gdzie zmieścić talerza lub chociażby kufla z piwem. Rozprostowanymi palcami prawej dłoni zaczyna dotykać ognia, by chwile później z syknięciem cofając poparzoną dłoń. Dopiero wtedy dostrzegasz iż nie jest nawet najgorszy. Posiada równo przystrzyżony zarost, który poprzez bokobrody łączy się z krótko przystrzyżonymi włosami zarzuconymi na prawy bok. Są one koloru brązowego, jeśli nie wręcz czekoladowego na których sam widok zachciewa ci się napić mugolskiego przysmaku, jakim jest gorąca czekolada. Odwracasz na chwile wzrok poszukując kogoś innego. Lecz wtedy dostrzegasz kolejny syk, a z czystego zaciekawienia kierujesz głowe w tamtą stronę. Dopiero wtedy zauważasz śnieżnobiałe zęby, których w owej chwili najwidoczniej używał do wyklinania szatańskich płomieni. Robisz krok w jego strone, lecz on jakby to zauważa. Ponownie dotyka ognia i ponownie zostaje za to pokarany. W złości unosi się z krzesła i jednym brutalnym pchnięciem wyrzuca stolik w powietrze by opadł razem z gradem świec ledwie kawałek dalej. Dopiero wtedy dostrzegasz, iż ów mężczyzna musi być szaleńcem. Zima mu najwidoczniej nie straszna i jest ubrany jedynie w luźny biały T-shirt z delikatnie zarysowaną literką „L” na nim, oraz niebieskie jeansy, z luźno przywieszonym łańcuchem u boku. Dzięki temu dostrzeżenie jego sylwetki było niezwykle łatwe, lecz czy aby na pewno konieczne? Był dość żylasty, mięśnie były jedynie ledwie zarysowane aczkolwiek sądząc po jego wyczynach nie należał do słabeuszy. Jego prawą i lewą dłoń zdobiły liczne tatuaże. To sowa na gałęzi, to zegarek, to jeszcze coś innego. Szczerze powiedziawszy po prostu cudy nie widy, lecz na co to komu w świecie magii? Lewą dłonią, na której znajdował się dość osobliwy sygnet przetarł swe czoło. Owy pierścień był w pewien sposób niezwykły i urzekający, ponieważ przedstawiał rwącego się do lotu kruka. Niedługo później do nieznajomego zbliżyła się właścicielka baru, której widok zniszczonego stolika i świec niezbyt przypadł do gustu. Paroma niezbyt miłymi zdaniami kazała mu opuścić lokal, na co on bez problemu przystał. Tupiąc swymi ciężkimi butami zbliżył się wpierw do Ciebie, w końcu dalej tarasowałeś przejście. Wtedy po raz pierwszy spojrzał dokładnie w twoją stronę i dostrzeżenie jego oczu było wręcz naturalnym zjawiskiem. Były Ciemno Zielone, niczym liście przechodzące z swego jaskrawego koloru na w mym przekonaniu o wiele lepszy, żółtawy wraz z nadejściem jesieni. Rzekł krótko i uprzejmie, wciąż mając palce pokryte woskiem „Przepraszam, mógłbyś się przesunąć?”. Głos miał melodyjny i spokojny. W końcu wracając do swego ciała, ponownie szybko przeanalizujesz jego słowa i odsuwasz się z drogi. Wręcz ze zdziwieniem oglądasz jak wychodzi na mróz, a jego koszulka powiewa niesiona kolejną porcją wiatrów. Nigdy więcej nie miałeś okazji go ujrzeć.
Cechy charakteru:Jak zostało powiedziane w Historii, posiada ich kilka jeśli nawet nie kilkadziesiąt. W każdej chwili może zmienić się z miłego, uroczego oraz szarmanckiego mężczyzny w gbura, którego jedynym celem w życiu będzie obraza majestatu innych ludzi. W gruncie rzeczy można go opisać jednym zdaniem, a mianowicie jest zmienny jak pogoda. Raz miły, raz szczęśliwy, raz waleczny, raz tchórzliwy, a na sam koniec chamski. Wystarczy że jedna z jego „osobowości” powie mu coś o tym kim jest w jej przekonaniu i natychmiast jego charakter się zmienia. Wygląda to trochę komicznie gdy pijecie z elegancko ubranym mężczyzną kawe w okolicznym parku, są świecie, zachód słońca, nawet przygrywa hiszpańska muzyka w tle, lecz w pewnym momencie niebo zasłaniają chmury, burzowe sądząc po szybko następujących po nim wietrze. Słychać pare grzmotów, coraz szybszy świst w uszach i nim się obejrzysz świece dotychczas palące się jaskrawym, skaczącym niczym szczęśliwa łania płomieniem zaczynają kuleć niczym po ranie postrzałowej, aż w końcu oddają resztki swego ducha z uchodzącym dymem. Jedna z nich wpada do filiżanki, psując tym samym ten niezwykły napój i jego delikatną, aczkolwiek wyczuwalną konsystencje, której w żaden inny sposób nie da się podrobić. Ten dzień już można zaliczyć do nieudanych, jeśli nawet nie wrzucić od razu do zakładki „Spróbuj zapomnieć”, lecz spektakl wciąż trwa, przecież do twych uszu dociera jeszcze cicha nuta zamówionej przez niego gitary. Ta jedna, miła rzecz wciąż podnosi cie na duchu, lecz nie możesz cieszyć się tym długo. Zostajesz rażony jasnym błyskiem, a do twych uszu dobiega ogłuszający grzmot. Przez chwile jesteś rozkojarzony, lecz gdy w końcu odzyskujesz pełnie przytomności dostrzegasz że to czego tak kurczowo się trzymałeś już nie istnieje. Już nie słyszysz tego. Nie masz już nic dla czego musiałbyś starać się przetrwać tą burze. Wstajesz z krzesła, następnie bezradnie rozkładając ręce. Ostatnie co ujrzałeś to uśmiech mężczyzny siedzącego przed tobą. W dłoni miał filiżankę wypełnioną herbatą, z której właśnie upijał łyk. W drugiej dłoni posiadał świece, wyglądająca tak jakby wiatr nie zamierzał jej ugasić. Więcej nie mogłeś dojrzeć ponieważ zostałeś raniony przez piorun. Upadasz na ziemie, zamykasz oczy i myślisz że odchodzisz lecz budzisz się. Dostrzegasz że jesteś w szpitalu, a obok ciebie stoi właśnie ten mężczyzna. Uratował ci życie. Ostatnimi czasy nawet zaczął nad nimi panować i pokazywać jednie swą dobrą strone
Wykształcenie:Skończona szkoła magii i czarodziejstwa Beauxbatons, następnie natychmiast po nich kilka kursów o tematyce starożytnych run by poszerzyć zakres swej wiedzy.
Posada na jaką aplikujesz:Nauczyciel Starożytnych Run
Dlaczego to właśnie ty powinieneś otrzymać tą posadę?:Cris jest z założenia majsterkowiczem oraz człowiekiem interesującym sie runami. Od kiedy pamięta interesował sie tym, jak także sprawia wrażenie odpowiedzialnego i godnego zaufania człowieka. Nie zawodzi nikogo i nawet nie ma zamiaru. Potrafie przedstawić runy w dość ciekawy sposób, przez co wiele osób zmieniło swe zdanie odnośnie ich. Dodatkowo stworzył kilka wynalazków, które mógłby przedstawić na lekcjach by zaciekawić potencjalnych kadetów w tym temacie. Oprócz tego sądzę iż będe lepszy niż wampir, który nie panuje nad swymi żądzami i przez to skrzywdził jedną z dziewczynek.

[OOC]

Nick w grze: Beta
Czy jest to multikonto?: Nie. To moje główne konto
Czy masz już jakieś doświadczenie w nauczaniu, jeśli tak to jakie: Uczyłem kilkorga ludzi magii. Lecz to na wcześniejszych postaciach, a oni nie narzekali na mój tok nauczania. Rzecz jasna odnośnie run będzie zachowywać sie inaczej i z większą rozwagą, lecz co tu wiele mówić. Ta postać została stworzona w oparciu o nauczanie ich oraz użycie.
Jak oceniasz swój poziom RP?  Nie ma ludzi idealnych. Przekonałem sie po niektórych moich wpadkach i pomimo tego że kiedyś oceniałem siebie na 8/10, teraz dam sobie note 6/10. Nikt w pełni nie potrafi odwzorować swej postaci i zachowywać sie niczym aktor na scenie odnośnie postępowania nią. Przywiązujemy sie, przez co czasami popełniamy błędy
Nazwa Skype: raisen99
mumia1230
Dyrektor



Donator

Posty: 351
Tematy: 48
Gru 2014
836
#2
Przygotuj się na test.
mumia1230
Dyrektor



Donator

Posty: 351
Tematy: 48
Gru 2014
836
#3
0/10



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.