ŚWIST - Numer jeden magazynów sportowych od stuleci
DZIŚ W ŚWIŚCIE: „ROSJA PRZECIW ANGLII, CZY OBIE DRUŻYNY ZOSTANĄ ZDYSKWALIFIKOWANE Z EUROPEJSKICH MISTRZOSTW QUIDDITCHA?”
„KTO WYJDZIE ZWYCIĘSKO Z DOROCZNEGO SZWECKIEGO WYŚCIGU MIOTLARSKIEGO? EKSPERCI BIORĄ RÓŻDŻKI W SWOJE RĘCE”
TYLKO U NAS, GOŚĆ SPECJALNY - „WOLFGANG WEISS: NIEGDYŚ NA SZCZYCIE, DZIŚ OPOWIE NAM NIECO O SOBIE”
**Magazyn wypadł ci nagle z rąk. Gdy go podniosłeś, całkowicie przypadkowo znalazłeś się na stronie poświęconej Wolfgangowi. Pomimo faktu że kupiłeś magazyn by przeczytać jeden z pozostałych artykułów, rzucasz okiem na wywiad.**
[Obrazek: Sz7klyR.jpg]WOLFGANG WEISS : NIEGDYŚ NA SZCZYCIE, DZIŚ OPOWIE NAM NIECO O SOBIE
Pomimo zaprzestania kariery sportowej, była gwiazda Quidditcha, pan Wolfgang Weiss, wciąż prowadzi bardzo aktywny tryb życia. Dlatego też znalezienie luki w napiętym grafiku pana Weissa nie należało do najłatwiejszych zadań. Proponuję nie zwlekać już dłużej i przejść od razu do rzeczy.
Redaktor: Przede wszystkim dziękuję panu za poświęcenie czasu. Przyznam że zawsze marzyłem o spotkaniu prawdziwej legendy sportowej. Czy mógłby pan opowiedzieć nam trochę o drodze którą pan pokonał by stać się tym kim jest pan dziś?
Wolfgang Weiss: Tak, tak, jak każdy wie, w Quidditcha gram nie od dziś. O nie nie nie, nie. Quidditch pozwolił mi się rozwinąć i stawić czoło trudnej rzeczywistości jaką jest, no, ten tego, życie. Już jako małe Wolfganciątko... Ile to to ja miałem, z sześć, może siedem lat? Tak, gdzieś tak. Tatko zabrał mnie po raz pierwszy na mecz. Wiesz pan kto wtedy grał? A nie kto inny jak Sroki z Montrose! Walczyły dumnie o puchar angielskiej ligi mistrzów przeciw Osom z Wimbourne, oo, pamiętam jakby to było wczoraj! Wyobraź se pan, była ulewa, szzzzum deszczu, wszędzie strzelały pioruny, miotły trzaskały pod graczami, kilku nieszczęśników wylądowało nawet w Mungu, i to nie po to by skorzystać z darmowego badania profilaktycznego, wiadomo! Ale tak, to właśnie w tym momencie narodziła się we mnie pasja do czarodziejskiego sportu.
R: Och! W wieku zaledwie sześciu lat, to zdumiewające! Rozumiem że nie zaprzestał pan wtedy na podziwianiu meczów, czyż nie?
WW: No ba! Znałem wszystkie modele mioteł dostępnych na rynku, miałem nawet swoją spadającą gwiazdę z dedykacją samego Aidana Lyncha, panie! To dopiero była miotła, co to to tak. Niedługo po finałowym meczu Srok i Os sam zacząłem latać. Potem jak wiadomo skończyłem jedenaście lat i dostałem list, no, jak każdy smarkacz w tym wieku, się wie. Nie ciągnęło mnie za bardzo do nauki, w końcu nie ze wzglęgu na mój wzrost wołano na mnie „troll”. Za to już od pierwszego roku dostałem się do drużyny Gryfonów, porównywano mnie do samego Pottera, no tak.
R: Tak, to prawda, pan Potter również dostał się do drużyny mając zaledwie jedenaście lat! Od jakiej pozycji pan zaczynał? Czyżby poszedł pan śladami Pottera?
WW: No, niby tak. Może to cię chłoptasiu zadziwi, ale nigdy nie byłem jakimś ociężałym kolosem. Obrona nie była dla mnie. Jako atakujący radziłem sobie nieźle. Najlepiej szło mi jednak na pozycji szukającego. Byłem szybki i zwinny, miałem dobry refleks i potrafiłem trzeźwo ocenić każdą sytuację. Do tego na miotle radziłem sobie jak mało kto! To wszystko zostało mi do dziś.
R: A jak było po szkole? Do Hogwartu nie chodzi się całe życie, co robił pan po zakończeniu ostatniego roku, panie Weiss?
WW: A co mogło się stać ze wschodzącą gwiazdą którą miał niebawem poznać cały czarodziejski świat? Oczywiście że trafiłem do drużyny, i to nie do byle jakiej, co to to nie! W każdym bądź razie miałem jedynie jedno marzenie odkąd ujrzałem ten pierwszy mecz o którym mówiłem: dołączyć do drużyny Srok z Montrose. Tak też się stało po upływie zaledwie kilku lat, o tak. Szukający w Srokach, to dopiero była klasa! Zdobyliśmy razem dwa złote puchary Brytyjsko-Irlandzkiej ligi Quidditcha, byliśmy wszechpotężni!
R: Później dołączył pan również do angielskiej reprezentacji narodowej, mógłby pan nam o tym opowiedzieć?
WW: Co tu dużo gadać, trzy puchary mistrzostw świata mówią same za siebie! Do tej pory kilka z moich trofeów podziwiać można w moim domku, no wie pan, w Ottery-St-Catchpole. Mało brakowało a czwarty mielibyśmy w kieszeni, no, ale stało się co się stało.
R: To doprawdy nieprawdopodobne. Tak kolosalna liczba zwycięstw jest marzeniem każdego sportowca. Co do czwartego pucharu, czy mówi pan o słynnym wypadku?
WW: Słynny czy nie, ja tam wiem że wyglądał bolesny. Tłuczek pędzący prosto w głowę, upadek z miotły, uderzenie o trawnik stadionu, mhm. Ale twardy ze mnie koleś, podniosłem się zaraz po upadku, nie ma nawet o czym wspominać, hm.
R: Nie ma o czym wspominać? Leżał pan w stanie głębokiej śpiączki przez conajmniej dwa tygodnie, panie Weiss! Słyszałem że wciąż ma pan nieuleczalny uraz głowy, tak?
WW: W zaproszeniu na wywiad nic nie pisaliście o totalnej zmule, nie przygotowałeś ciekawszych pytań, młody? Przecież jestem interesujący i nie brakuje mi historii do opowiadania.
R: Ach, tak, tak, oczywiście. Jak potoczyło się pana życie po ukończeniu kariery sportowej? Czy założył pan szczęśliwą rodzinę? Czy nadal wiedzie pan życie gwiazdy?
WW: Rodzinę, tak tak, założyłem i rodzinę. Wiesz, żona, trójka dzieci. Wszystko było cacy, aż tu nagle postanowiła się wyprowadzić zabierając ze sobą cały jej straszliwy pomiot i połowę majątku. Została mi już wtedy tylko jedna bratnia dusza, mhm.
R: Bratnia dusza? Czyżby otwarcie oznajmił pan że miał pan na boku romans, panie Weiss?
WW: Romans?! Penny była moim małym dziubkiem, moją „raison de vivre”, moją najlepszą przyjaciółką! Kiedy spacerowałem po ulicach pewnego miasteczka, spotkałem starego mędrca który sprzedał mi ją za jedyne dwieście galeonów. To dopiero była okazja! Powiem panu w tajemnicy, no pewnie że powiem. Powiedział mi że Penny ma pewne magiczne zdolności. Ponoć zniosła mu kiedyś złote jajo, przysięgał że to prawda.
R: Przepraszam pana, panie Weiss, ale trochę się pogubiłem, kim była ta Penny? Chyba nie mowa tu o czarodziejce?
WW: O czarodziejce? Owszem, była czarująca, ale do człowieka było jej daleko. Penny była, jak by to delikatnie ująć... Kurą. W moich oczach była jednak jastrzębiem, tak, jastrzębiem.
R: Kurą... Tak, już sobie przypominam, słynna kura Penny! I to właśnie przez nią rozbiło się pańskie małżeństwo, tak?
WW: Niestety, żona nie rozumiała że wraz z Penny, w domu pojawiły się nowe obowiązki. Nie mogłem całego czasu poświęcić tylko rodzinie, to było z ich strony egoistyczne, ehe. Niestety Penny odeszła z tego świata w zeszłym tygodniu. Pochowałem ją tuż przy domu, pod drzewkiem pod którym najbardziej kochała dziubać ziarenka. Tego właśnie by chciała, rozumieliśmy się bez słów.
R: Cóż, na tej oto przesmutnej nowinie zakończymy nasz wywiad. Mam tu dla pana mały podarunek, niech pan chwilkę poczeka, gdzieś mi się zapodział... O, o, jest! To dla p... Zaraz, gdzie się podział Weiss?
PURPUROWY WITEK
Najświeższe relacje ze świata czarodziejskiego sportu
Już dziś:
- „Prognostyki kolejnych meczów Mistrzostw Europy”
- „Kadra narodowa, czy istnieje jeszcze nadzieja?”
- „Nowatorski wynalazek Charlesa Wibbletona”
**Po przewróceniu kilku stron magazynu, docierasz do najistotniejszego dla Wolfganga artykułu.**
[Obrazek: ZntGnAG.gif]
Kadra narodowa, czy istnieje jeszcze nadzieja?
Po przeanalizowaniu ostatnich rozegrań naszej reprezentacji narodowej Quidditcha, nie trudno dojść do wniosku że czas dogania nawet najszybszych z nas. W szrankach naszego składu od dawna nie zawitały nowe twarze, a nuta orzeźwienia z pewnością wyszłaby nam na dobre. Skąd jednak wytrzasnąć nowych ambitnych graczy Quidditcha? Gdzie znaleźć szybkich, sprytnych młodych ludzi kwapiących się do gry?
Odpowiedź jest prosta i niezwykle oczywista, choć wielu z nas być może o niej zapomniało - a może i nie chciało pamiętać. Krótkie słowo, nazwa z którą zapewne każdy z nas miał kiedyś do czynienia. Hogwart. Brytyjska szkoła Magii i Czarodziejstwa.
Jak wiadomo, z Hogwartu wywodzi się wiele wybitnych czarodzieji specjalizujących się w rzucaniu przeraźliwych uroków, tresowaniu potężnych i niebespiecznych bestii bądź w przyrządzaniu potężnych eliksirów. Ilu spośród najmłodszych obywateli wybrało jednak ścieżkę sportową? Oczywiście niewielu, ale kto by się temu dziwił? Nauczyciele stale przychodzą i odchodzą równie szybko jak przybyli. Żaden z nich nie poświęca uczniom wystarczającej ilości czasu, żaden z nich nie jest wystarczająco rygorystyczny i zapewne żaden z nich nigdy nie uczestniczył w żadnym profesjonalnym meczu Quidditcha, a wiadomo że uczniowie sami się nie wyszkolą. Sytuacja jest krytyczna.
Istnieje jednak pewna nadzieja. Otóż, od kilku dni, po czarodziejskiej stronie Wielkiej Brytanii krążą plotki o zwolnieniu się jednej z posad w Hogwarcie. Nasi obywatele nie mylili się. Zaledwie dwa dni temu w szkole zwolniło się kolejne stanowisko - poszukiwany jest nowy nauczyciel latania. Z pewnych źródeł dowiedzieliśmy się również że niedługo po ogłoszeniu, do Hogwartu zgłosił się pewien obiecujący kandydat. W przeciwieństwie do swego poprzednika, nasz nowy ochotnik posiada nieco więcej do zaoferowania uczniom. Nie mowa tu o nikim innym, jak o samym Wolfgangu Weissie, legendarnym szukającym drużyny Srok z Montrose i angielskiej reprezentacji narodowej Quidditcha.
Po tak wspaniałej nowinie, większość z nas zadaje sobie dość niepokojące pytania. Czy nieobliczalna dyrekcja Hogwartu skorzysta z talentu Weissa? A może przepuści okazję i niebawem już nigdy nie znajdziemy się na szczycie? O tym dowiemy się już wkrótce.
Istnieje jednak pewna nadzieja. Otóż, od kilku dni, po czarodziejskiej stronie Wielkiej Brytanii krążą plotki o zwolnieniu się jednej z posad w Hogwarcie. Nasi obywatele nie mylili się. Zaledwie dwa dni temu w szkole zwolniło się kolejne stanowisko - poszukiwany jest nowy nauczyciel latania. Z pewnych źródeł dowiedzieliśmy się również że niedługo po ogłoszeniu, do Hogwartu zgłosił się pewien obiecujący kandydat. W przeciwieństwie do swego poprzednika, nasz nowy ochotnik posiada nieco więcej do zaoferowania uczniom. Nie mowa tu o nikim innym, jak o samym Wolfgangu Weissie, legendarnym szukającym drużyny Srok z Montrose i angielskiej reprezentacji narodowej Quidditcha.
Po tak wspaniałej nowinie, większość z nas zadaje sobie dość niepokojące pytania. Czy nieobliczalna dyrekcja Hogwartu skorzysta z talentu Weissa? A może przepuści okazję i niebawem już nigdy nie znajdziemy się na szczycie? O tym dowiemy się już wkrótce.
Specjalnie dla państwa, nasza redakcja opracowała niedawno nowe wyjątkowe zaklęcie. By dowiedzieć się czy Weiss dostał się do kadry nauczycieli, wystarczy od czasu do czasu rzucić okiem na zdjęcie umieszczone poniżej. Z czasem jego mimika ulegnie zmianie w zależności od postępu sprawy.
**Pod artykułem widnieje ruchome zdjęcie Wolfganga Weissa. Rozgląda się na boki, co chwilę unosząc dłonie, wzruszając równocześnie ramionami. Pomimo okularów przeciwsłonecznych, spostrzegawczy czarodziej może odczytać jego zdezorientowany wyraz twarzy.**