Witaj!

Podanie na bibliotekarza
Tachira7777
Azkaban




Posty: 5
Tematy: 2
Lut 2015

#1
[IC]

Imie i nazwisko: Suzanne Drakonian

Wiek: 31 lat

Miejsce urodzenia:Hogsmeade, dom rodzinny Drakonianów

Historia postaci: Pewnego październikowego wieczoru, kiedy jak na październik przystało było zimno i deszczowo, na świat przyszła wredna i irytująca istota. Rodzice nazwali ją Suzanne. Tak, mowa tu o mnie. Jak już wcześniej wspomniałam urodziłam się dziewiętnastego dnia dziesiątego miesiąca w domu mojej rodziny w Hogsmade. Rodzice dali mi na imię Suzanne, raczej bez konkretnego powodu. Nie mam drugiego imienia, bo stwierdzono, że jest to zbędne. Miałam, jak każde dziecko urodzone w rodzinie czarodziejów, uczyć się w domu fragmentów podstaw magii i takich tam. Jednak kiedy miałam niecały miesiąc, moja matka uciekła razem ze mną od ojca, przeprowadzając się do wcześniej kupionego małego domku w malowniczym Little Whinging. Jakiś czas później matka zmieniła nasze nazwisko na Aredhel. Przez całe dzieciństwo matka wmawiała mi, że mój ojciec nas zostawił, oraz że nie ma nawet najmniejszych szans, żebym go kiedykolwiek zobaczyła. Oczywiście, uczyła mnie w domu kilku podstaw teorii magii, ale za wiele z tego nie pamiętam. Lata mijały, aż w końcu stuknęły moje 11 urodziny,a co za tym cudownym wiekiem idzie, otrzymałam list ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Razem z matką udałam się na Pokątną żeby kupić te wszystkie rzeczy potrzebne do szkoły. Po powrocie do domu spakowałam swoje rzeczy, jednak szczególnie zdziwiło mnie to, że matka kazała mi zabrać takie rzeczy jak pamiątki po różnych wydarzeniach, wszystkie książki jakie miałam, czy zapas galeonów ,,Na wszelki wypadek, bo nigdy nie wiesz co się może wydarzyć. No i wydarzyło się, faktycznie wydarzyło. Dotarłam z mamą na peron 9 i 3/4, wpakowałam się do wagonu, po czym chciałam się odwrócić, aby się z nią pożegnać. Jednak nie zobaczyłam jej. Nie zobaczyłam jej nigdy więcej. Po prostu zniknęła. Starając się nie dopuszczać do siebie myśli, iż mnie zostawiła, powlokłam się do przedziałów. Po długiej przeprawie znalazłam w końcu prawie pusty przedział, siedział tam tylko jeden chłopak. Pytając ,,Czy można?... zajęłam miejsce w przedziale. Przez dłuższy czas nikt się nie odzywał, jednak w momencie ruszenia pociągu zaczęła się miedzy nami rozmowa. Zwyczajna rozmowa, typu do jakiego domu chcielibyśmy trafić i takie tam. Chłopakiem tym, był Jeffrey Craven, który aktualnie jest moim najlepszym kumplem. Dojechaliśmy w końcu do Hogwartu, po czym rozpoczęły się standardowe procedury. Wprowadzenie uczniów pierwszych klas do Wielkiej Sali, wyczytywanie po kolei nazwisk. W końcu przyszedł czas na mnie. Tiara Przydziału, po dość zażartej dyskusji ze mną, wykrzyknęła na całą salę ,,RAVENCLAW. Z trzęsącymi się nogami usiadłam przy odpowiednim stole razem z innymi uczniami. Tak mniej-więcej wyglądało moje pierwsze spotkanie z tą szkołą. Pierwszy rok nauki mijał bardzo pomyślnie, nie licząc faktu, że na nieskończoną ilość listów do mojej matki nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Poznałam jeszcze kilku ludzi, i co mnie najbardziej zdziwiło są oni dotąd moimi przyjaciółmi. Pierwszego roku nie było jakiś specjalnych sensacji, egzaminy zdałam tak, jak miałam nadzieję, czyli znakomicie (Moim zdaniem!!!). Rok się skończył, a ja wróciłam do Little Whinging, do domu, w którym jeszcze przez rokiem szkolnym mieszkałam. Jednak gdy przyjechałam do tego miejsca, nie zastałam tam już mojej matki. Zdążyła się tam zadomowić zupełnie inna rodzina. Powiedzieli mi, że nie mają zielonego pojęcia co się stało z poprzednią właścicielką. Nie będę kłamać, rozpłakałam się. Resztę wakacji spędziłam w Hogsmeade, na szczęście miałam tam towarzystwo. W końcu wakacje się skończyły i zaczął się drugi rok nauki. Jako, że jedyna dziewczyna w klasie trzeciej została Prefektem Naczelnym, a ja byłam jedyną dziewczyną w klasie drugiej, oczywiście jeżeli chodzi o mój dom, to zostałam Prefektem. Nie chwaląc się zbytnio byłam całkiem niezłym Prefektem. Dziwnym przypadkiem wszyscy uczniowie, którzy krwawili z nosa, mieli złamaną rękę, albo posiadali inne dziwaczne przypadłości, wpadali na mnie. Jeffrey nawet zaczął nazywać mnie ,,Matką Teresą od dzieciaczków, cokolwiek miał na myśli. W tym czasie również zauroczyłam się, i mam cholerną nadzieję, że się to nigdy więcej nie powtórzy. Nazywał się Keyshawn. Chodziłam z nim jakiś czas, jednak zerwał ze mną, a kilka dni później popełnił samobójstwo. Tak wiem, urocza historia. Ale oprócz smutnych wspomnień, jest przynajmniej jedno dobre. Jak to zawsze jest, w klasie drugiej doszedł mi przedmiot Smokologia. Jako, że od kiedy pamiętam smoki były najbardziej interesującymi mnie stworzeniami, uwielbiałam chodzić na te lekcje. Jednak nie to jest najważniejsze. Pewne dokumenty potwierdziły, że nauczyciel Smokologii, Setter Drakonian jest moim ojcem. Oczywiście po tym więcej nie używałam nazwiska Aredhel, tylko Drakonian. Wyjaśnił mi, że matka mnie okłamywała, i to ona uciekła od niego, a nie na odwrót. Chociaż byłam bardzo szczęśliwa z tego, że mam ojca, który żyje i nie wyrzekł się mnie, w miarę upływania czasu moja radość się zmniejszała. Ojciec często traktował mnie jak każdego innego ucznia, jeszcze lepiej, zdawał się bardziej lubić Jeffrey'a (drugą osobę chodzącą w tym czasie na lekcje Smokologii) niż mnie samą. Czułam się przez to źle, zamykałam się w sobie. Humor poprawiały mi zawsze rozmowy z kumplami, oraz patrole Prefektów po Hogsmeade. Jako parę, do owych patroli miałam Kaledona Maxima, z którym dobrze mi się rozmawiało. Pewnego wieczoru, kiedy w Pokoju Życzeń rozmawiałam z uczennicą z mojego domu o pewnej ważnej dla niej sprawię, do Pokoju dosłownie przyczołgał się Kaledon. Z tego, co mi powiedział został zaatakowany przez nauczycielkę, miał przebite na wylot ręce i ogółem cały był poraniony. Kiedy próbowałam dowiedzieć się czegoś więcej, wyznał mi że mnie kocha. Zdębiałam przyznam szczerze, jednak nie było na to czasu. Zaczęłam biegać po całej szkole w poszukiwaniu pomocy. Sprawa zakończyła się dobrze, jednak Kaledon jakby zapomniał o swoich słowach. Rok się powoli kończył, przyszła pora na SUMY. Zdałam je całkiem nieźle, osobiście byłam zadowolona z ocen. Rok się skończył, a zaczęły się wakacje, które pierwszy raz w życiu miałam spędzić z ojcem. Początkowo planowany był wyjazd do Paryża, jednak coś nie wypaliło i pojechaliśmy na obóz. Brałam w nim udział ja, mój ojciec, Jeffrey, i Anna Margel, która co prawda dołączyła do nas później, ale była. Na tym właśnie obozie dostałam od taty prezent: Łuk. Od tamtej pory kiedy mam czas, to trenuję. Kiedy pod koniec wakacji wróciłam jeszcze na chwilę do Hogsmeade, zaczęłam chodzić z Kaledonem. Nie wiedzieć czemu, była to jakaś wielka tajemnica. Ale cóż, wakacje się skończyły, zaczął się mój ostatni rok nauki. Jako, że w poprzednich latach spisywałam się na posadzie Prefekta, odznaka nie została mi odebrana. Prefektem naczelnym co prawda nie zostałam, chociaż chciałam. W tym roku często byłam ,,Panią Profesor Suzanne gdyż nauczyciel Zielarstwa praktycznie na każdych lekcjach, nieważne czy to klasa pierwsza, druga czy trzecia, pozwalał mi prowadzić lekcje. Miałam również asystować nauczycielce Wróżbiarstwa, jednak ta nie zjawiała się na lekcjach, a później całkowicie zrezygnowała z pracy. Jeżeli chodzi o mój związek z Kaledonem- był taki, jakby go w ogóle nie było. Traktował mnie jak kumpele, nic więcej. W końcu zapytałam czy to był żart, czy naprawdę coś do mnie czuł Otrzymałam odpowiedź, że on już sam nie wie, bo nie może się pozbierać po tym, jak jego poprzednia dziewczyna nie chciała z nim być. Uroczo. Także od tamtego czasu nie mam zamiaru się więcej zakochiwać. Zbaczając z tematu, powoli zaczynałam się dogadywać z ojcem, zaczęliśmy jakoś normalnie rozmawiać i przestałam odczuwać, iż jestem niepotrzebna. W końcu nadeszły najważniejsze egzaminy- OWUTEM'y. O dziwo, każdy przedmiot do którego podchodziłam, zdałam. Skończyłam Hogwart, i bez bicia przyznaję, że nie chciałam przekraczać tej granicy bramy, przez którą już jako uczennica nie przejdę. Zostałam jednak chamsko przez nią przepchnięta zaklęciem Depulso. Jeżeli chodzi o pracę, po rozmowie kwalifikacyjnej i teście wiedzy na temat Wróżbiarstwa, wywalczyłam posadę nauczycielki tego przedmiotu. Nauczanie szło całkiem dobrze, większość uczniów mnie znała z poprzednich lat, więc nie było problemów. Nadawałam się do tego, uczniowie nieszczególnie starali się mnie zirytować. Pomiędzy wszystkimi tymi wydarzeniami mój ojciec zaręczył się z Anną Margel, która zamieszkała w naszym domu prawie że na stałe. W tym czasie się zakochałam, dokładniej w Dantem Perranie. Byłam z nim szczęśliwa, po dłuższym czasie zaszłam z nim w ciąże. Niecały miesiąc po otrzymaniu pracy zostałam porwana. Nie wiem dokładnie przez kogo, wiem że po lekcji z pierwszą klasą urwał mi się film, a ja obolała obudziłam się w jakiejś rzece. Kiedy udało mi się wrócić do Hogsmeade okazało się, że minęły 2 bite miesiące. Idąc prostym tropem byłam w drugim miesiącu ciąży. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, o czym się dowiedziałam. Po powrocie do domu ojciec powiedział mi, że Dante nie żyje. Jak się później dowiedziałam został zamordowany przez tą samą grupę osób, która odpowiadała za moje porwanie. Płakałam i chodziłam załamana przez parę następnych tygodni, po tym czasie aż tak często nie płakałam. Starając się o tym nie myśleć, zajmowałam się pracą i podobnymi sprawami. Później okazało się, że jedna z uczennic z pierwszej klasy, a dokładniej Iona Wynne jest spokrewniona z Jeff'em Craven'em, przez co częściej się z nią widywałam, oraz poznałam lepiej. Nie wiem czemu, zaczęłam traktować ją jak swoją córkę, cały czas staram się ją chronić, ale również mogę się jej wygadać na wszystkie tematy. W międzyczasie były święta, a ja dostałam od jednego z Margel'ów- Scott'a- rudą kotkę. Muszę trochę opanować swój wstręt przed tymi stworzeniami, a ta ruda cholera nadal nie ma imienia. Parę dni później urodziłam. Oczywiście, nie mogłam urodzić w normalny sposób. Idąc na spotkanie z Anną Margel, spotkałam nowego nauczyciela, Jekyll-Hide'a. W czasie drogi do Hogsmead i rozmowy z nim, zaczęłam rodzić. Na szczęście, był na tyle miły, że zabrał mnie do Świętego Munga. Rodziłam dość krótko, ale i tak skończyłam cała obolała, jak to zwykle bywa. Gabriel- mój syn -wygląda prawie zupełnie jak jego ojciec. Jedynie oczy ma po mnie. Posiedziałam parę dni w szpitalu, po czym przeniosłam się do starego domu Anny Margel, aktualnie mojego. Dostałam również od niej i ojca kołyskę i kojec dla malucha. Przez dłuższy czas nie wychodziłam za często z domu, zajmując się dzieckiem i przyjmując co chwila gości, którzy chcieli odwiedzić młodego Drakoniana. Później niestety było tylko gorzej. Zaczęło się od tego, że umarł mój najlepszy przyjaciel- Jeffrey Craven. Zamordowano go, co jeszcze bardziej pogorszyło mój stan. Straciłam dwie cholernie ważne dla mnie osoby w prawie tym samym czasie. Niedługo później przy, jakby się wydawało normalniej akcji nauczycielskiej przy ratowaniu ucznia, wydarzyła się tragedia. Zmęczenie psychiczne i strach przed pożarciem przez Akromantule doprowadził do zbyt gwałtownego użycia zaklęcia Szatańskiej Pożogi, a co w konsekwencji spalenia części Zakazanego Lasu. Było to jednak spowodowane zbytnim naciskiem ze strony przełożonego, czego dowiodło dochodzenie. Mimo to straciłam pracę, znów zamknęłam się w sobie. Wszystko pogorszyła próba porwania mojego dziecka przez byłego gajowego Hogwartu. Łącząc to ze śmiercią ukochanego, oraz najlepszego kumpla, oraz jeszcze kilkoma wydarzeniami doprowadziło to do mojego upadku psychicznego. Wyprowadziłam się z Hogsmeade, przeprowadzając do Los Angeles. Pracowałam przez dość długi czas jako chirurg neurologii, później na chwilę wróciłam do Hogsmeade, z tęsknoty za domem. Niestety moje.. ,,demony'' znów mnie dopadły i musiałam znów wrócić do Ameryki. Tam po kilku tygodniach psychicznej męczarni trafiłam do szpitala psychiatrycznego. Nie wiem, ile czasu tam spędziłam. Wiem, że długo. Widziałam, jak syn się o nie martwił, a ja nie mogłam mu wytłumaczyć nawet, co się dzieje. Stwierdzono u mnie zespół paranoidalno-depresyjny. W dość zaawansowanym stadium. Na szczęście, w miarę upływającego czasu udało mi się zwalczyć w pewnym stopniu chorobę i moja psychika powoli wracała do normy. Wróciłam do okolic Hogsmeade i Hogwartu aby mój syn - Gabriel mógł pobierać nauki w owej szkole. Ja również, z racji aktualnego braku pracy, zdecydowałam, że podjęcie się spokojniejszego zawodu- takiego jak Bibliotekarz w Hogwarcie- będzie odpowiednie.

Wygląd postaci: Suzanne jest wysoką i szczupłą kobietą, jej wzrost to około 190 cm. Ma bardzo bladą karnację, głównie z powodu nieszczególnie częstego przebywania na słońcu. Jej twarz ma dość delikatne rysy twarzy, jej usta są pełne i najczęściej podkreślone czerwonawą pomadką. Oczy kobiety są duże i w kolorze jadowitej zieleni, często można w nich zobaczyć spokój i opanowanie. Całą postać okalają włosy, o płomienno rudym kolorze, sięgające za ramiona. Często są one upięte w eleganckie koki, jednak można ją zobaczyć w rozpuszczonych włosach. Nie posiada zbyt wielu znaków szczególnych, poza nielicznymi bliznami, które są najczęściej w niewidocznych częściach ciała. Suzanne nie maluje się specjalnie, chyba że na specjalne okazje. Na co dzień używa jedynie wspomnianej wyżej pomadki. Nie nosi szczególnie biżuterii, jej ubrania nie przyciągają uwagi. Ubiera się w stonowane, najczęściej ciemne lub czarne kolory. Zwykle nosi proste czarne spodnie i koszulę w podobnej barwie, czasami z odcieniami fioletu lub czerwieni. Nosi wysokie, ciężkie buty na grubej podeszwie, co czasem może nie pasować do wizerunku kobiety w jej wieku. W chłodniejsze dni ubiera się w skórzaną kurtkę.

Cechy charakteru: Pomimo bycia w młodzieńczych latach duszą towarzystwa, przez wiele lat, które minęły, Suzanne, zmieniła się. Stara się dość często uśmiechać, aby nie odstraszać od siebie ludzi, jednak najczęściej jej twarz wyraża obojętność. Jest matką, co sprawiło, że jest wyczulona na cudzą krzywdę, czy nieszczęście. Stara się pomagać innym, mając nadzieję, że w ten sposób ona również będzie mogła w przyszłości uzyskać taką samą pomoc. Jest odpowiedzialna i trzyma się terminów, co zostało jej z czasów uczniowskich, gdy była prefektem. Nie lubi robienia czegoś na ostatnią chwilę, zwłaszcza jeżeli to ma być coś ważnego. Suzanne jest dość nieśmiała, jednak wie, że nie uzyska uznania u innych, jeżeli będzie siedzieć wciąż cicho, więc najczęściej kiedy powie coś stanowczym tonem, po chwili znów stara się być miła. Nie przeszkadza jej samotność, lubi pracować sama w dużych przestrzeniach oraz mieć określone zadania. Dość dobrze dogadywała się z uczniami, a kiedy uczyła jako nauczycielka w Hogwarcie, starała się o opiekuństwo nad jednym z domów.

Wykształcenie: Ukończona Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart, jak również studia medyczne na Oxfordzie

Posada na jaką aplikujesz: Bibliotekarka

Dlaczego to właśnie ty powinieneś otrzymać tą posadę?: Dopiero co wróciłam z zagranicy, więc nie chcę chwytać się odpowiedzialniejszych zajęć, takich jak nauczanie, więc Bibliotekarz to zajęcie dla mnie. Od zawsze kochałam czytać, zawsze dbałam o każdą pojedynczą księgę, czyściłam je co najmniej dwa razy w miesiącu, zwykle częściej. Szanuję książki, jak również pomieszczenia, gdzie ludzie z nich korzystają, w końcu każdy powinien mieć przyjemność z użytkowania ich. Mam dość dużo wolnego czasu, więc mogłabym poświęcić się temu zajęciu w całości, dokładnie wykonując powierzone mi zadania. Nie mam problemu z samotnością, ani pracą w pojedynkę. W czasie nauki w Hogwarcie byłam prefektem, więc mogę powiedzieć, że jestem osobą odpowiedzialną i pracowitą. Uważam również, że jako jeszcze trochę młoda osoba, potrafię dogadać się z uczniami, jak i z dorosłymi.

[OOC]
Nick w grze:Tachira7777
Czy jest to multikonto?: Nie
Czy masz już jakieś doświadczenie w nauczaniu, jeśli tak to jakie: Uczyłam przez jakiś czas w Hogwarcie, na posadzie nauczyciela Wróżbiarstwa.
Jak oceniasz swój poziom RP?  Jako, że gram tu już długo, bo jakieś dwa lata, uważam że jest ono na dość dobrym poziomie. Potrafię odgrywać określone cechy postaci, nie jestem taką osobą, która mogłaby ,,odwalać coś IC a potem pisać **nie było**''. Ludzie mnie znają i czasami słyszałam, że należę do grupy osób z wysokim poziomem RP. Mimo dłuższej przerwy, myślę, że nie będzie problemu z nim. Niektórzy pamiętają również moje samotne akcje, nawet jeżeli na prawdę w całej wiosce nie było nikogo. ( c; )

Nazwa Skype:tachira7777
mumia1230
Dyrektor



Donator

Posty: 351
Tematy: 48
Gru 2014
836
#2
Akceptuje i przyjmuję.
(będzie dwóch bibliotekarzy, by biblioteka była bardziej aktywna - dogadajcie się ze sobą).



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.