Witaj!

[Dor]Fred Skeet
MrKarMal
Donator



Donator

Posty: 134
Tematy: 16
Gru 2014
119
#1
Imię i nazwisko:  
Fred Jonathan Skeet. 

Data urodzenia:
13.06.2009 rok.

Czystość krwi:
75%

Przynależność rasowa lub etniczna:
95% Brytyjczyk, 5% Irlandczyk.

Miejsce urodzenia:
Szpital Św. Munga w Londynie.

Aktualne miejsce zamieszkania:
Dom rodzinny Skeetów w Dolinie Godryka.

Wykształcenie:
*Ukończona Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie; dom Ravenclaw.
*Ukończony Uniwersytet Zielarski w Toskanii; 4 lata.
*Ukończony Uniwersytet na wydziale Numerologii oraz Runologii w Rosji; 4 lata.

Posada którą zajmuje:
Nauczyciel w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart; Szef Brytyjskiego Biura Aurorów.

Stan cywilny:
Kawaler.

Zdjęcie/Rysunek postaci:


Opis wyglądu postaci:
Fred nie jest osobą o wysokim wzroście. Ba, nawet niektórzy nazywają go niziołkiem(zazwyczaj są to Ci wielkoludzi mający po dwa metry). Mężczyzna posiada zaledwie około 169 centymetrów wzrostu, ale jednak coś to jest. Kto mniejszy, tym dłużej żyje. Posiada średniej długości blond włosy, a swojej fryzury nie zmienia od dłuższego czasu. Jego kolor oczu dosyć ładnie dopasował się do barwy włosów; jego oczy są niebieskie, niektórzy mówią, że lekko szarawe – najwidoczniej się nie znają. Zazwyczaj chodzi ubrany w przeróżne czarodziejskie szaty. Z początku preferował marynarkę z koszulą oraz krawatem i porządnymi spodniami. Teraz nieco zmieniły mu się upodabania – woli chodzić w dostojnych szatach, czarodziejskich. Ostatnimi czasy, często zmieniał swój codzienny ubiór, nie mogąc się zdecydować którą szatę na siebie włożyć. Pomijając kwestię ubioru, nie jest on jakoś specjalnie umięśniony, ale za to widać iż dosyć wysportowany. Kiedyś był bardziej aktywny fizyczny, jednak obecnie zmieniło to posiadanie przez niego dwóch protez zamiast swoich nóg, które czasami można dostrzec. Na lewej dłoni, na wskazującym palcu, nosi dosyć ładny pierścień, ozdobny, z krukiem. Zawsze nosi przy sobię pochwę, w której trzyma swoje ostrze - broń białą, wakizashi. Oprócz tego, posiada na ciele przeróżne powypalane, najprawdopodobniej, czarnomagiczne symbole. Jednak mało osób o tym wie, zaledwie niewielu je widziało. Jedną z charakterystycznych jego cech było to iż dosłownie 24/h chodzi ze swoją laską, która pomaga mu się w poruszaniu(ale nie tylko). Jest ona dosyć ładnym przedmiotem, widać iż wykonawca nadmiernie się postarał. Jest ona wykonana po częsci z drewna; wyrzeźbionego. Na samym końcu jest srebrna głowa hipogryfa, która dodaje tego "smaczku" całej tej lasce. Często nosi na swojej głowie także kapelusz, w którym wygląda dosyć śmiesznie. Można dodać także, że posiada także lekko odstające uszy oraz zarumienione poliki. Podsumowujac, Fred nie jest osobą o jakiejś specjalnej budowie; umięsniony Robert Burneika v2, a zaledwie zwyczajnym męzczyzną z blond wlosami.. No dobra, troche mięśni tam ma, bo w końcu trzeba.  


Cechy charakteru postaci:
Charakter Freda, czyli coś.. Co się teoretycznie wiele razy zmieniało na przestrzeni lat. Jakby tak porównać sobie troche jego osobowośc poczynając od dziecka, po dziś - no troszkę się różni.
Fred jako dziecko był bardzo spokojny, lubił pomagać swoim rodzicom. Nie miał jakichś tam "większych" odpałów, nie licząc swojego lekkiego urazu do jednego z braci – Matthewa. Lubił się strasznie bawić różnymi zabawkami czy też w różne zabawy; czasami nawet sam je wymyślał. Jako młody, miał zadatki na naprawdę miłą osobę w przyszłości. Lubił zawiązywać wiele kontaktów na swoim osiedlu, a swoich rodziców kochał jak nigdy. No w sumie braci też, a właściwie Godryka – Matthewa tak średnio bym powiedział.
Jako osoba starsza, Fred stał się osobą bardziej odpowiedzialną. Rozumiał popełniane przez siebie błędy i starał się ich więcej nie robić. Był osobą przyjacielską, której można było się zwierzyć w różnych sprawach. Tak jakby to też powiedzieć, potrafił kochać. Lubił pomagać ludziom, sprawiało mu to straszną satysfakcję i w przyszłości chciał zostać kimś, kto będzie dbał o innych ludzi – to było jego dotychczasowym największym marzeniem. Jego stosunki z Matthewem w tym czasie nieco polepszyły się. Fred w dodatku zaczął bardziej interesować się światem; magicznym najbardziej. Wchłonął wiele książek, które dostał do ojca. Lubil w tym czasie bardzo czytać książki, zwłaszcza, które opowiadały o dziedzinach naukii takie jak Numerologia czy też OPCM.
W Hogwarcie straszną uwagę przyczepiał do nauki. Trafił do Ravenclaw, co już w samo sobie nasuwa część jego ówczesnego charakteru. Był osobą wtedy kreatywną, inteligentną oraz oryginalną. Był lekkim nicponiem, ale to jak już pod koniec nauki. Dalej miał wielkie zamiłowanie do książek oraz zaklęć. Nie zmieniło się także jego podejście do przyszłośći - dalej chciał pomagać innym ludziom.  
Po wyjściu z Hogwartu, Fred był osobą bardzo tolerancyjną. Nie stosował jakiegoś podziału społeczeństwa na "lepszych i gorszych". Cechował się także sprytem, który potrafił wykorzystać w różnych sytuacjach. W kryzysowych momentach umie zachować zimną krew. Z czasem zyskał także więcej odwagi, przez co przestał się bać większosci rzeczy, których kiedyś się bał. Stał się osobą szczęśliwą, gdy dostal się do Biura Aurorów. Otworzył się bardziej na świat i koontynuował swoje ambicje dotyczące pomagania innym ludziom.
Obecnie Fred po wielu zdarzeniach przeżywa wiele rzeczy. Jest bardziej zamknięty w sobie, niż kilka lat wcześniej. Nie potrafi się już zakochać; po prostu tak jakby nie czuł tej miłośći. Zyskał jednak więcej na odwadze. Mimo iż nie czuje miłośći, daży on ludzi empatią. Potrafi wyczuć u kogoś smutek oraz odpowiednio na to zareagować. Dalej chce pomagać ludziom. Najlepiej czuje się w towarzystwie osób, które bardzo dobrze zna. Cały czas można mu zaufać. Mimo iż jest zamknięty w sobie, poczucie humoru ma często - czasami tego nie okazuje, a czasami okazuje. Obecnie jest także go łatwo rozzłościć. Najlepiej robią to przestępcy, hehe.
Podsumowując, Fred jest obecnie osobą z lekka zamkniętą w sobie po wielu przeżyciach, jednak dalej ma ambicje do pracy aurora oraz zdarza mu się mieć wyśmienity humor(jeśli chodzi się o zamknięcie w sobie, to zazwyczaj widać to, gdy się denerwuje. Mało z kim rozmawia i tak dalej).


Historia:
Historia tej postaci rozpoczęła się około 41 lat temu, kiedy to właśnie w czerwcu miał przyjśc on na świat. Był jednym z najstarszych osób w całym rodzeństwie, ba! Był nawet na drugim miejscu. Wracajac do historii.. Urodził się 41 lat temu, w szpitalu św. Munga. Cała rodzina nie mogła się doczekać narodzin dziecka, szczerze – chcieli córeczkę. Z początku Fred miał mieć na imię Catherine, ale jednak okazało się iż będzie to Fred. Taki oto zbieg okolicznosci, kolejny syn.  
Rodzina strasznie cieszyła się mimo to z narodzin kolejnego dziecka, nawet Godryk - który miał zaledwie dwa latka i rozumiał mniej więcej(raczej więcej) co troll. W szpitalu nie przesiedział za długo, wiec szybko znalazł się w swoim magicznym i pięknym domku. Już od samych urodzin wykazywał się dobrym humorkiem, często był bardzo uśmiechnięty. Lata mijały mu dosyć szybko, wychowywał się bardzo dobrze; nie było z nim większych problemów. Do około piątego roku życia miał dosyć duże problemy zdrowotne, głownie te różne mugolskie jelitówki i te sprawy. Strasznie go to wymęczyło, czasami nawet spędzał pół wakacji w domu przez choroby. Z czasem się jednak uodpornił i zaczął nawiązywać te świeże, kumpelskie kontakty. Na swoim osiedlu niedaleko miał plac zabaw, na którym przesiadywał naprawdę dużo. Gdy ten miał dwa latka, narodził mu się kolejny brat. Od samego początku wykazywali się taką, hm.. "bratnią nienawiścią". Lubili sobie później dokuczać, właśnie w głownie wieku 5-6 lat. Fred lubił w niego rzucać śnieżkami i rzucać jakieś smieszne obelgi, jednak czasem dostawał za to kary.
Lata leciały i leciały, a właśnie - zapomniałbym wspomnieć. Moc magiczna Freda ukazała się dosyć wcześnie, właśnie w wieku sześćiu lat. Podczas pięknej rodzinnej kolacji, przez przypadek podpalił jedną z firanek a w dodatku większość przedmiotów zaczęła wokół niego lewitować. To dopiero była zabawa.. Rodzice oczywiście wiedzieli co się stało, Godryk także. Matthew niezbyt, bo był wtedy jeszcze głupi. Rodzice odbyli z Fredem krótką rozmowę i dokładniej opowiedzieli mu o świecie magicznym. Był strasznie tym podekscytowany. Dostał nawet miesiac później dwie magiczne książki, były to podręczniki - od Run oraz Numerologii. Rzecz jasna, czytała mu je mama, a on jak już pojedyńcze słowa. Wydawało mu się to nudne, ale z czasem wsłuchał się w opowiadania mamy i zaczął się tym interesować. Już jako dziecko wykazywał wielką chęć do pomocy innym, pomagał rodzicom ale tez swoim rówieśnikom. Chłopak był dosyć mądrą osobą i pozytywnie nastawioną do życia. Na przestrzeni 5 lat(do 10 roku życia) był bardzo energiczny, z wielkim humorem. Uwielbiał się bawić. W wieku 10 lat spoważniał nieco. Wiedział iż niedługo wyruszy w wielką podróż do Hogwartu. Jego brat, Godryk, już tam był. Strasznie tego mu zazdrościł i nie mógł się doczekać tego przełomowego momentu – zakupy na Pokątnej oraz wyjazd do Hogwartu. Dosłownie, przez cały rok, dzień w dzień aż do 13 czerwca myślał o Hogwarcie. Czemu do 13? Gdyż właśnie wtedy, po jego imprezie urodzinowej, wleciała brązowa sowa. Zrzuciła ona list, ładnie zapieczętowany. Fred już kumał o co chodzi i bez słowa otworzył list. Rodzice byli zadowoleni, a zazdrosny był tym razem Matthew.  
Pod koniec sierpnia wyruszył na te "legendarne" zakupy na ulicę Pokątną. Wyjechał on dosyć wcześnie, nawet o siódmej. Szybko zjawił się w Dziurawym Kotle. Myślał, iż tam serio będzie magia - coś pięknego, nadzwyczajnego. Sam bar mimo to nie był aż taki piękny i jego odczucia lekko zmieniły się. Cóż, udał się z rodzicami w to specjalne miejsce i wystukali ten rytm w cegły, ba! Zrobił to nawet Fred, specjalnie ubłagał o to swoich opiekunów. Po wejściu na ulice Pokątną i widząc tylu młodych(i nie tylko) czarodziejów, dosłownie zaniemówił. Miał chęć przebiec całą tą ulicę w szerz i te sprawy. Od razu się udał do sklepu z różdżkami, mając "głęboko gdzieś" inne rzeczy. To go najbardziej interesowało, jego własna różdzka. Załatwił tą sprawę dosyć szybko, a potem dokupił inne potrzebne rzeczy. Było tyle tych podręczników, że po prostu myślał, że zaraz eksploduje. Zakupił także swójje własne zwierzątko, piękną sowę, brązową. Nazwał ją "Viserys". Troche dziwne imie, ale mu to nie przeszkadzało. Rodzice użyczyli mu także odrobinę galeonów ze skrytki. No, no – Fred był już gotowy na wyprawę!  
Tydzień później udali się w końcu na stację Kings Cross, gdzie wszedł na peron 9 ¾. Z początku się trochę cykał, ze coś mu nie wyjdzie i przywali łbem w ścianę - ale tak nie było. Natomiast, gdy tylko zjawił się na peronie, znowóż zaniemówił. To po prostu był widok świetny, prześwietny, fascynujący. Przyjechali trochę późno, więc nie miał zbyt wiele czasu na pożegnanie. Pożegnał się z rodzicami i Matthewem, który stał bezczynnie i w zazdrości spoglądał na Freda. "Nowa przygoda się właśnie rozpoczęła" - wypowiedział owe słowa do siebie i wsiadł do peronu. Po 10 minutach odjechał do Hogwartu, poznając przy okazji wiele osób...

Podróż do Hogwartu była również ekscytująca. Zajadał się wieloma słodyczami i prowadził wiele ciekawych rozmów z nowymi poznanymi osobami. Dyskutował głównie o domach i o przedmiotach, na które będzie czynnie uczęszczał. Znalazł także kilka osób podobnych do siebie, pod względem zainteresowań - bardzo go to cieszyło. Podróż mimo to minęła mu.. No dosyć szybko. Nie zdawało się to jakoś wiecznie długie, a właściwie to nawet krótkie. Najbardziej się ucieszył momentem, gdy przepływał przez jezioro łódkami do Hogwartu. To dopiero był moment. Gdy tylko zauważył Hogwart, tą wielką i piękną strukturę, myśłał, że wybuchnie z tego podekscytowania. Nie mógł uwierzyć, że za moment zjawi się w tym pięknym zamku i będzie tam aż 10 miesięcy i tak przez kilka lat! Jednak jego podekscytowanie troche zalepiała wieść o ceremoni przydziału. Bał się, ze trafi do jakiegoś dziwnego domu, gdzie będą same hultaje i gałgany. Na szczęscie tak nie było. Został wyczytany do stołku prawie ostatni, jednak zachował zimną krew. Tiara przydziału, prawie że w moment, wykrzyczała donośnie "Ravenclaw!". Fred w sumie nie wiedział czy się cieszyć, czy może też płakać... Usiadł przy stole od swojego domu i przystąpił do spożywania pysznej kolacji. Po całej uroczystości wyruszył w krótką podróż po Hogwarcie, niestety – tylko do dormitorium. Mimo to, po drodze podziwiał ten piękny zamek. A wsamym wspólnym pokoju nie mógł doczekać się tego dnia, następnego..  
Pierwszy rok nauki był czymś wspaniałym. Fred bardzo chętnie uczestniczył na tyle lekcji, ile tylko jego mózg wytrzymał i on sam. Zyskał także duże zamiłowanie do Transmutacji, ONMS, Zielarstwa oraz nauki o zaklęciach. W sumie, dużo tego było i to naprawdę. Był uczniem pilnym, jak właściwie chyba każdy pierwszak w Hogwarcie – z początku pilniak, a potem mniej hehe. Nie miał jakichś szczególnych problemów, nie licząc dojścia do sali. Prawie codziennie poznawał nowe osoby i z zapałem chodził na lekcje, uczył się i nawet odrabiał prace domowe. Jego ulubionym dotychczas miejscem był hangar, w którym przesiadywał całe(wolne) godziny ze swoimi kumplami. W pierwszym roku nic szczególnego się nie działo, zdał sobie spokojnie do klasy następnej.
W następnych latach, do klasy trzeciej, był uczniem cały czas pilnym. Uczęsczał dalej na wiele przedmiotów i każdym się interesował. Dobra, bez przesady.. Na przykład taka Historia Magii była dla niego trochę nudna. Z czasem strasznie się zaczął interesować eliksirami, także. Wiedział iż musi dużo o nich wiedzieć, jak i o innych przedmiotach, gdyż w przyszłości ma być zamiar aurorem. Podczas gdy Fred był w trzeciej klasie, jednym z pierwszaków był jego brat – Matthew. Postanowił z pcozątku mu pomagać w kwestii dojść do klas czy rożnych pracach domowych. Z czasem stwierdził iż jego brat jest wystarczająco odpowiedzialny i przestał już mu tak nadmiernie pomagać. Sam musiał skupić się na sobie i swoich relacjach z innymi osobami. Mimo to, cały czas miał spory ze swoim(nie)kochanym braciszkiem. Prawie, że codziennie mieli ze sobą jakieś małe kłotnie, a czasami większe. Pod koniec klasy trzeciej, dzień przed zakończeniem roku, wpadła mu w oko pewna krukonka. Chyba miłośc od pierwszego wejrzenia... ogółem, spokojnie zdał klasę drugą i trzecią.
Pozostałe lata szkolne były różne. W jednych się skupiał bardziej, w drugich mniej. W czwartej klasie dalej przykuwał duża uwagę do nauki oraz starał się jakoś, hm... zarwać do tej całej krukonki. Nawiązał z nią spoko kontakcik, nawet można by z czasem rzec, ze byli przyjaciółmi i to nawet dobrymi. Godryk w tym czasie już był starym typkiem, co prawie ukończył Hogwart, więc się z nim nie zadawał aż tak zbytnio. Poprawił kontakty z Matthewem i zaczął z nim troszkę więcej czasu spędzać. Mijały sobie tygodnie, aż w końcu musiał zrobić jakiś krok w przód z tą swoją niby "miłoscią". Stoczył z nią 10 minutową rozmowę, gdzie okazało się iż ona także odwzajemnia uczucie. Jej, wszyscy są szczęsliwi - i tak Fred zdobył swoją pierwszą loszkę. Jego ambicją na następny rok, było dostac się do drużyny Quidditcha.
W piątej i szóstej klasie lekko się opuścił w naucę, ale były pewne powody. Przede wszystkim – Quidditch. Udało mu się dostać na pozycję sćigającego, więc poświęcił temu bardzo dużo czasu. W dormitorium czasami tam się douczał, ale nie aż tak często. Wolał łupić w ten sport i łupić. Chyba wyszło nawet na dobre, nie był aż tak kiepskim ścigającym. Trochę punkcików dla domu się zdobyło, nawet aż tak wystarczająco, aby.. No ten, wygrać puchar! Nawet i puchar domów, więc sukces x2. Wszystko było spoko. W następnym roku także grał w drużynie, ale musiał się bardziej skupić na swojej loszce, z którą dalej był. Poświęcał jej więcej czasu, nauce jak zwykle mniej, ale na Quidditcha tez dużo. Został nawet na ostatnie pół roku kapitanem drużyny. Robił często treningi, a na meczach się masakrycznie starał. Robił wszystko, by znowu udało im się wygrać. Na ostatnim meczu, między Slytherinem, dostał tłuczkiem i zleciał z miotły. Spędził ostatnie dwa miesiące szóstej klasy w skrzydle szpitalnym, ale na szczęście wypuścili go na egzaminy. No zdał je całkiem, całkiem.
W ostatniej klasie udało mu się zostać prefektem domu. Stwierdził, że skoro zaraz wychodzi z Hogwartu, musi się strasznie przyłożyć do nauki - więc tak zrobił. Odszedł z drużyny Quidditcha, na jego nieszczęście. Poświęcił się bardziej nauce, a zwłaszcza tym przedmiotom, które są wymagane na aurora. Pomagał także pierwszakom, jako prefekt oraz innym klasom. Sumiennie wykonywał swoje obowiązki. Trochę mniej czasu poświęcił dla swojej dziewczyny, ale ona to zrozumiała. Rok leciał bardzo szybko, a Fred dalej się uczył i uczył. Strasznie zależało mu na przyszłości, jako Auror - dosłownie, marzył o tym. Rok zleciał bardzo, bardzo szybko. OWUTEmy zdał z ocenami bardzo dobrymi. Pomyślał, iż jest to kolejny początek dalszego jego życia. Ze smutkiem pożegnał się z Hogwartem i wyruszył w świat dorosłych.. Który okazał się potem niebezpieczny.
Świat dorosły.. Nowa rzecz w życiu Freda. Na początku, postanowił się dokształcić przede wszystkim w dziedzinie Zielarstwa. Przez pierwsze dwa lata po skończeniu Hogwartu, zarabiał właśnie na Uniwersytet, w prosty sposób. Pracował w barze, pomagał w domach i tak dalej. No i w końcu po 730 dniach udało mu się uzbierać te pieniądze. Wyjechał do Toskanii, na Uniwersytet w kierunku Zielarskim. Z początku nie wiedział, czy na pewno sobie dobry Uniwersytet wybrał, ale chyba z czasem zmienił zdanie. Spędził tam cztery lata, gdzie naprawdę dowiedział się czegoś więcej o tej dziedzinie. W sumie, podobało mu się tam – same Włochy były piękne. Po pozytywnym ukończeniu Uniwersytetu, został we Włoszech jeszcze dwa lata. Jego kolega, dosyć bogaty, miał 3 domy i jedno mieszkanie - które mu użyczył. Mieszkał tam, jak wspominałem, około dwóch lat. Dorabial sobie we Włoszech jako barman, a z czasem także nauczył się tego języka na poziomie bardzo dobrym. Pewnego dnia, złapała go tęsknota i chęć powrotu do rodziny - więc tak zrobił. Wrócił do Doliny Godryka, gdzie już na dobre zaczął się rozglądać za pracą.
Pałętał się tak jeszcze po Hogsmeade i Dolinie Godryka rok, poszukując naprawdę dobrej pracy. Czekał tylko na ogłoszenie do naborze do aurorow, tylko na to czekał. No i się doczekał. Mając 28 lat, spotkał na ulicy ówczesnego szefa – Alberta White'a. Ten zaproponował mu dołączenie do szeregów Aurorów. Był z lekka zaskoczony, ale rzecz jasna się zgodził.. W końcu jego marzenie stało przed nim otwartę. Udał się na krótką rozmowę kwalifikacyjną, gdzie zaraz potem został przyjęty do pracy. No cóż, to dopiero było szczęśćie. Musiał zdać odpowiednie testy, trudne zaliczenia i tak dalej. Na szczęscie się mu udało, więc został w pracy. Z początku był spokój, przez jakiś około rok. Zaraz potem zaszły jakieś problemy i tymczasowym szefem został Peter Margel. No cóż, wtedy działo się już odrobinę więcej. Poszukiwany był między innymi Hubcyk Meadll. Fred włożył wszelakie starania w to, aby go schwytać czy też po prostu znaleźć. Można też powiedzieć, że harował za 10! Zdenerwował się dopiero na wieść, że jego brat – Godryk - został porwany. To już było przegięcie. Podejrzewał o to Hubcyka, lub kogoś z jego rodziny. Zmobilizował się bardziej i wkładał wszelakie starania, aby odnaleźć brata. Z czasem dostał awanas na Strszego Aurora, za swoją sumienną pracę.  
Godryk się znalazł, a Hubcyk Meadll dostał amnestię. Fred miał chwilowy spokój, ale lekko posmutniał na wieść, że Peter odchodzi. Miał on być tymczasowym szefem. Spytał się mimo to Freda, czy sam nie chciałby zostać głównym aurorem. Odmówił, niestety. Stwierdził iż może to być dla niego za trudne i woli zostać na posadzie starszego aurora. Na jego nieszczęście i wielu osób, szefem został Silexan Gingerblade. Młody, rozbrykany i nieodpowiedzialny. Załamał się tym totalnie. A, jakby tu jeszcze dodać.. Fred złapal w między czasie kilku przestępców, między innymi Drewa Curela czy też ówczesnego pedofila. Zginęły także "dwie" osoby z jego ręki, podczas przesłuchania. Jak? Po prostu stracili głowę, zanim odpowiedzili na pytanie. Zyskał także kontakty z pewnym uczniem, który miał dużą wiedzę na temat różnych organizacji. Z jego pomocą udało mu się ich wyłapać. Zaraz potem słuch o chłopcu zaginął..
Wracając do tematu Silexana, jak wspominał Fred - był osobą nieodpowiednią. Na każdym spotkaniu pił alkohol razem ze swoimi ziomkami, a większosć spraw miał po prostu, ze tak brzydko powiem – w *****. Przebudował także biuro aurorów, gdzie zamieścił nawet salę tortur.. To dopiero heca. Z pomocą swojego kumpla, Jacoba, udało mu się go obalić. Silexan przestał być szefem, a Fred miał nadzieje na lepsze zmiany. W między czasie poznał kobietę, Alicję Leturgę, którą bardzo polubił i pokochał. Utrzymywał z nią bardzo dobre kontakty, nawet pozwoliła mu się wprowadzić. Z czasem stali się parą i spodziewali się dwójki dzieciaków. Oświadczył się jej także, więc Fred był już maximalnie szczęśliwy.
Co do kwestii biura, nowym szefem znowóż został Albert White – bardzo porządna osoba na to stanowisko. Musiał przejśc on kolejne testy, ale na szczęscie poszło dobrze. W miedzy czasie udało mu się zakupić jedną z tzw. "bliźniaczych wież" na obrzeżach Hogsmeade. Zadecydował tak, gdyż spodziewał się dwójki dzieciaków - potrzebne było więcej miejsca. Po urządzeniu domku, pokazał go Alicji. Ta była tak szczęśliwa, że nie mogła nic z siebie wydusić. Niedługo potem załatwili sobie ślub i zostali małżeństwem.  
Życie Fredowi wiodło się bardzo dobrze, nie można było nic narzucić. Dalej pracował jako auror, a przestępcy tak jakby nagle ucichli. "Chyba była to cisza przed burzą" - tak mawiał Fred po pewnym zdarzeniu. A mianowicie, pewnego dnia, w godzinach wieczornych można było usłyszeć głośny wybuch niedaleko pomnika Bundy'ego. Fred oczywiście zjawił się tam w trymiga, jako auror. Na niebie zauważył mroczny znak, przy wejściu na cmentarz wiszącego człowieka, a grób był rozwalony. Fred wiedział iż właśnie nastąpiło jakieś przebudzenie.. Fanatycy śmierciożerców, których trzeba jak najszybciej stępić. Następne dni były niespokojne, codziennie były jakieś porwania, mordy i podobne sprawy. Zbliżało się także uroczyste rozdanie orderów, co mogło być dobrą okazją dla tych fanatyków śmierciożerców. I tak tez się stało, postanowili oni zaatakować w punkt. Fred przeprowadził ewakuacje ludnośći, która poszła umyślnie. Biuro wszystkie swoje siły skupiło na tej grupie, zbierając każde dowody.
We wszystkich wioskach, głownie Hogsmeade(było najbardziej terroryzowane) pojawiły się liczne patrole Aurorów. Każda osoba była po godzinie 22 sprawdzana oraz legitymowana, a dla bezpieczeństwa - osoby nie pracujące w DPPC bądź BA musiały udać się do domu.
Pewnego dnia, podczas patrolu Freda, doszło do konfrontacji z fanatykami śmierciożerców, na obrzeżach Hogsmeade. Walka była zacięta, jednak Fred z czasem dostał petryfikusem. Wtedy na pomoc przyszli jego kumple, którzy mu pomogli. Fanatycy nie mieli wtedy szans, ale zadali ten ostateczny cios.. A własciwie prawie. Avada prawie że trafiła we Freda. Jego kumpel postanowił się z nim deportować do ministerstwa. Aportował się tam razem z nim, ale bez rąk. Dostali jednym z czarno magicznych zaklęć. Ich ręce odrosły im dopiero po pięciu dniach.
Sytuacja była coraz bardziej napięta. Fred powrócił do Hogsmeade i całe dnie patrolował wioskę. Pewnego dnia, w godzinach wieczornych dowiedział się o ataku na jego dom, jego wieżę. Natychmiast zjawił się tam z innymi aurorami i w dość szybkim tempie pozbyli się napastników. Sprawcami, jak zwykle, okazali się fanatycy śmierciożerców. Zniszczyli oni całe jedno piętro więży, które zostało odbudowane. Dwa dni później miał nałożyć bariery, gdy... fanatycy uderzyli raz jeszcze, w ten sam punkt. Teraz jednak nie zniszczyli jednego piętra, a całą wieżę. Zawaliła się na pobliskie kasyno, rozwalając je. Fred się załamał, Alicja w sumie także. Ogarnęła go nienawiść do tych ludzi i chciał z nimi jak najszybciej skończyć.  
Następne dwa tygodnie były nawet spokojne, aż do pewnego dnia, w którym doszło do ostatecznego starcia. W godzinach wieczornych, po 22(cisza nocna) zjawili się fanatycy śmierciożerców, którzy chcieli stoczyć z nami pojedynek. Twierdzili, iż nie zginie żaden z nich, a my zostaniemy pokonani. Fred przepełniony złoscią, ruszył do ostrej walki. Klepali się około 30 minut, zaklęcia latały dookoła. Bombardy, czarnomagiczne, drętwoty.. Wiele budynków ucierpiało, niektóre z nich zostały zniszczone. Fredowi udało się pokonać jednego z nich – tego, który sprawił iż stracił ręce na pięć dni. Rozwalił go, trafiając mu bombardą w głowę. Zginął na miejscu. Zaraz potem przystąpił do ochrony swego brata, na którego ostro napierali. Walka trwała dobre pół godziny, aż został sam jeden, ich przywódca. Jego kumpel, Millan Bogard nieźle ucierpiał. Dostał dwa razy z fulgura, ale się nie poddawał.  
Ostatni z tych fanatyków dalej poległ, jednak zanim zginął - rozesłał dookoła potężną salwę bombard(że tak powiem), co doprowadziło między innymi do zawalenia budynków dookoła. Część gruzów trafiła na Freda, zgniatając jego nogi, uczyniając z nich placki. Mocno ucierpiał także Millan, który oprócz fulgurów także został przygnieciony.  
Fred musiał odbyć bardzo nieprzyjemną i długą kurację w mungu. Stracił dwie nogi, przy czym na jedną nałożono mu protezę a drugą - dosłownie - odlano ze srebra. Wyszedł po miesiąciu i miał okropne problemy z chodzeniem. Dalej pozostał w szeregach aurorów, do czasu... Dowiedział się o tajemniczym zaginięciu swojej żony. Nie mogąc psychicznie wytrzymać, wyjechał. Wyjechał do Rosji, na Uniwersytet w kierunku Numerologii oraz Runologii. Nie powiadomił o tym swojego szefa, przez co został zwolniony.
Wrócił po kilku latach, właściwie 6. Ukończył pomyślnie sój drugi uniwersytet i postanowił znowu się dostać do Aurorow. Obecnie zarządzał nimi Godryk, więc miał tam łatwy dostęp. Przy okazji spotkał Alicję, ale ta go nie pamiętała.. Znowóż się załamał, ale jakoś to wytrzymał.
Dostał się ponownie do aurorow, ale akurat był spokój. Nie musiał za dużo robić, pracował sobie normalnie. Musiał przesluchać tylko jedną osobę, czego dokonał. Niedługo potem, Herpon Margel zaproponował mu posadę Wielkiego Inkwizytora Hogwartu. Stwierdził, że okej. Chciał wrócić do starych murów, wiec się zgodził. Został powołany na trzy lata. Z uśmiechem na twarzy wrócił do szkoły. Pierwszego dnia, przy okazji, poznał jedną z najlepszych osób - Lorcana Proctera, którego bardzo polubił.
Podczas swojej kadencji odwiedzal wielu nauczycieli na lekcjach, wysyłał liczne sprawozdania do Herpona, ale także brał udział w wielu sporach. Czy to uczniowskich, czy to dorosłych. Dosyć często nadawał kary nicponiom, ale też ogółem dbał w pewien sposób o bezpieczeństwo. Swoje obowiązki wykonywał raczej sumiennie. Bardzo się przywiązał do Hogwartu. Poznał tam wiele nowych osób, z którymi utrzymuje kontakty do teraz. W trakcie swojej kadencji, pojawiła się kolejna zorganizowana przestępcza grupa. Była ona.. Że tak można rzec, obrzydzająca. Do pierwszego spotkania z ich czynami, doszło w Dolinie Godryka przy pomniku Potterów. Spotkal na miejscu zdarzenia martwego człowieka, pozapisywane Runy na ziemi, fontannę krwi oraz dziwną postać, trzymającą w ręce książkę z ludzkiej skóry, a w niej – sposoby tortur. Był nieco przerażony i nie wiedział zbytnio co czynić. Pozbierał wszystkie dowody i wyruszył w stronę Hogwartu, aby trochę odpocząć. Obawiał się kolejnych zdarzeń, może to tylko jednorazowe? Nie, niestety nie..
Pewnego dnia razem z innymi aurorami zostali wezwani do Ottery, na plan budowy. Jak zwykle, zastali tam rozwaloną część budowy oraz pełno krwi. Unosił się nieprzyjemny zapach rozkładających sie ludzkich ciał. Wbili tam z buta. Ich oczom ukazała się armia inferiusów, których trzeba było pokonać. Fred miotał bombardami na lewo i prawo, a potem zajął się świadkami mugolami. Pozbył się ich szybko i wrócił do pomocy swoim kolegom. Lekko ranny został tylko Michael Wright. Po 10 minut zmagań, inferiusy zniknęły. Postanowili zbadać miejsce, wszystko było tak jak wcześniej - a w dodatku, usłyszeli kruki. Nic dziwnego, nie? Niestety, dziwne. Ale o tym później. Znaleźli także pewną monetę, z wyrytym ptasim dziobem oraz różnymi napisami. Co dziwne, taką samą monetę znaleźli w Hogwarcie. Czyżby był on zagrożony? Tak się zdawało Fredowi.
Kolejne tygodnie były w miare spokojne. Fred pracował sumiennie jako Inkwizytor, nie przejmując się praktycznie niczym. Był spokojny, a tymi "kultystami"(Tak ich nazwano) się w ogóle nie przejmował. No cóż, jego humor się musiał oczywiście zmienić po tym, jak w Hogsmeade zrzucono głowę człowieka.. Człowieka robotnika z Ottery, gdzie walczyli z inferiusami. Na miejscu zdarzenia była karteczka z napisem "szósta rocznica śmierci - Amniksjel" oraz ta sama moneta, co zawsze. Wszystkie dowody zostały zebrane i potem zaczęli się zastanawiać, kim jest Amniksjel. Prawie doszli do wniosku, gdy.. Nagle zauważyli palący się las oraz boisko od Quidditcha. Biegiem ruszyli w tą stronę i rozpoczęli gaszenie pożaru. Udało im się dostać na boisko, gdzie zauważyli pentagram i pył księżycowy. Ktoś tu się bawił w demonologię... ale nie udaną! Przy okazji, wskoczyła jeszcze pełnia. Ugasili pożar dookoła, a następnie uznali iż nic sie nie dzieje. Zaraz potem musieli uciekać, gdyż ich kumpel – Ivan - zamieniał się w wilkołaka. Przy okazji spetryfikiował Thomasa, bo go porządnie wkurzył. Doszła też ulewa, ależ atmosfera!
Postanowił porozmawiać o tym wszystkim z Regisem i Arvidem. Po długiej rozmowie doszli iż Amniksjel to szósty elektor piekła. Dopiero się Fred, hm.. "Wystraszył"? Chyba tak to można nazwać. W starciu z takim czymś nie mieliby na 100% szans. Stwierdził "Pierdziele to". Wyszedł z biura i poszedł do Hogwartu, gdzie się przespał w gabinecie.
Trzy dni później dostali wezwanie na ulicę Nokturna. Wszystkie sklepy były pozamykane, oprócz jednego. Tam stała zakapturzona postać, która okazała się manekinem z ludzkich cząstek ciała. Fuu.. Fred zamknął uliczkę, a następnie zaczęli wszystko przeszukiwać. Regis wleciał na miotle, słysząc kruki. Zauważył na dachu pewną postać, która zaczęła rzucać w niego jakieś dziwne zaklęcia. Regis uniknął, a osoba deportowała się. Zaraz potem ich głowy(aurorów) męczyły dziwne odgłosy, z pewnej uliczki. "Rzucić tam bombardę i tyle, po sprawie. Stąd są te głosy" - stwierdził Fred. Widocznie miał rację, chwilę później usłyszeli kolejny szept i koniec uliczki się zapalił. Ktooś tam był... nagle poczuł chłodną dłoń na swoich plecach i się deportował. Został poddany pewnym torturom. Wbito mu nóż w ręke, wypalono symbole czarnomagiczne oraz znak "X" na udzie. To było szczerze niefajne. Aportował go sprawca niedaleko Hogwartu, gdzie resztką sił rzucił Periculum. Uzyskał dosyć szybką pomoc od Lorcana Proctera, między innymi. W Hogwarcie zjawił się także Herpon, aby to przebadać. Został doczepiony do ramienia Freda także list - "Umrzesz". Zabrano go do Munga.
W między czasie, jego brat był warzywem, więc trochę był smutny. Jeszcze zanim porwali go kultysci, dzień wcześniej porwała go inna osoba. Był to jednak jakiś amator, po prostu deportował się z jego kryjówki. O, zapomniałbym - został dokonany także napad na 3 miotły, gdzie sprawcą okazał się jego najlepszy kumpel, James dos Santos. Osadził go w wiezieniu oraz dowiedzial się także o porwaniu Salazara Margela, przez jego współpracownika. Razem z Regisem dokonali akcję odbicia zakładnika, która ubiegła pomyślnie.
Sprawa z kultystami ucichła. Jak już zrzucano tylko ludzkie głowy, albo napisy nad hogwarckim jeziorem - "jesteśmy coraz bliżej". Było w miarę spokojniej, a z czasem już w ogóle się uspokoiło. Nie było nic niepokojącego.
Jego kadencja jako Inkwizytor dobiegła końca. Z lekkim smutkiem pożegnał się z Hogwartem, a zaraz potem - niedługo - wyruszył na MSQ. Kibicował głownie Anglii, właściwie tylko niej. Miał także dużo roboty jako wicedyrektor Biura Auororów. Robił liczne patrole, a najwięcej roboty miał w Krwawy Księżyc. Ponad to, zgłosił się na nauczyciela Numerologii - gdyż Godryk został zwolniony.
Wakacje minęły mu niezmiernie szybko, a także okaząło się iż dostał się do Hogwartu. Był ucieszony i nie mógł się doczekać powrotu. Z uśmiechem powitał Hogwart ponownie, patrząc na uśmiechnięte twarze młodzieży. Większość już go znała, za czasów jego kadencji jako Inkwizytora. Z czasem spełniło się jego największe marzenie(co z tego, ze wcześniej tego odmówił) - został szefem Biura Aurorów. Od razu wznowił rekrutację oraz zaliczenia aurorskie, które miały być obecnie bardzo trudne. W miedzy czasie udało mu się uratować ucznia przed wampirem czy tez dowiedziec się o sprawie rosiczki, która zjadła kota i te sprawy. W Hogwarcie żyje mu się dobrze, lekcje robi, jako auror także pracuje. Póki co jest szczęsliwy.. A, własnie. Dowiedział się także o śmierci swojego brata, Matthewa. Zginął on w Egipcie, co ma związek z kultystsami. Tak przynajmniej uważał. Zaprzysiągł sobie, że jeśli pozna sprawcę, spali go na miesjcu. Tak samo z innymi obecnie poszukiwanymi osobami.  
Żyje, nie umiera.
[CDN].

Rodzina:
[Dodam później].
 
Relacje:
James dos Santosniby porządny koleś, jednak jego relacje w stosunku do niego zmieniły się w momencie, gdy dowiedzial się o jego popełnionym przestępstwie. Dalej go coś tam lubi.
Lorcan Procter - porządny staruszek oraz bardzo miła osoba. Cieszy się, ze go poznał. Autorytet dla niego w sprawie eliksirów.
Matthew Skeet - brat, którego pod koniec jego życia bardzo lubił. Gdy dowiedział się o jego śmierci, do dzisiaj jest mu z tego powodu smutno.
Godryk Skeet - kiedyś go lubił nieźle, teraz uważa go za lenia i nieroba. Ale kocha go, jak brata.
Thomas Johansen spoko ziomeq, jego pracownik w biurze aurorów.
Galina Allsenberg – Iwanienko - ciocia, którą bardzo lubi. Ma do niej duży szacunek i lubi sobie czasami z nią porozmawiać. Bywa dla niego zimna, ale co tam.
Matthew Walkersonuważał nawet za porządnego kolesia. Jest obecnie z nim rodziną, ale znienawidził/przestał lubić, gdy nazwał Galinę bakłażanem.  
Arvid Solberg spoko karzełek, z dużym poczuciem humoru. Także jego pracownik, którego lubi.  
Kyle Jallywalljeden z niewielu uczniów, z którymi ma jakiś tam dobry kontakt. Uczy go jednego z pewncyh zaklęć.
Alex Derneruczeń Ravenclaw. Nie wie co tiara brała w ten dzień, że go przydzieliła do tego domu. Jego zdaniem, totalny przygłup i powinień spędzić całe życie na leczeniu w Mungu.
Herpon Margel - bardzo porządna osoba, którą zna od dłuższego czasu. Uważa, ze jest chyba dotychczasowo najlepszym Ministrem Magii, nie wliczając w to kilka rzeczy, które zdenerowały(wyraźnie) Freda. Mimo to, darzy zaufaniem.
Ben Procter - sympatyczny staruszek, lubi również tak samo jak Lorcana. Można sobie z nim porozmawiać o fajnych tematach.
Stella White - jedna z niewielu kobiet, które bardzo lubi. Można z nią porozmawiać o różnych ciekawych tematach(nie wliczając jakiejś dennej ludzkiej aury, którą Fred uważa za głupotę) oraz ma do niej duży szacunek. 
Reszte dodam później.

Ciekawostki:
*W pewnym pojedynku stracił dwie nogi; obecnie posiada jedną protezę, a drugą nogę odlaną ze srebra.
*Zawsze ma przy sobie swoją laskę, ładnie wyrzeźbioną z głową hipogryfa. Ma właściwosci magiczne.
*Jego były patronus to foka, jednak po pewnych nieprzyjemnych zdarzeniach, przyjmuje on obecnie postać kruka.
*Jego boginem jest śmierć jego braci.
*Lubi batoniki i ciasteczka od pana Proctera.

.
Ceril
Azkaban




Posty: 42
Tematy: 9
Maj 2016
Ravenclaw

#2
Super karta Heart
Adrian
Czarodziej




Posty: 451
Tematy: 36
Maj 2015
480
Ravenclaw
#3
Piękny chłopczyk!
„Forgive your enemies, but never forget their names.” ~ John F. Kennedy
Assassin
Czarodziej




Posty: 232
Tematy: 14
Gru 2014
164
Ravenclaw
#4
Postarales sie, repkejszyn modyfikejszyn
Mapi
Antychryst Alchemista



Pracownik Hogwartu

Posty: 451
Tematy: 62
Sty 2016
712
Slytherin
#5
W końcu zpiąłeś poślady i napisałeś tą KP. Repka leci. A uczenie to za dużo powiedziane xd
Julia154
Azkaban




Posty: 126
Tematy: 8
Maj 2015
Hufflepuff

#6
Ładno, ładno. Ale o mnie żeś zapomniał! ;/ zuy Karmel.
Bede mila j dam Ci tą repke.
Verteo
Azkaban




Posty: 457
Tematy: 24
Gru 2014

#7
2/10 słabe Confused
Adrian
Czarodziej




Posty: 451
Tematy: 36
Maj 2015
480
Ravenclaw
#8
[*] Karmelełeł Cry
„Forgive your enemies, but never forget their names.” ~ John F. Kennedy
NeverMore
Czarodziej




Posty: 558
Tematy: 12
Cze 2015
230
Ravenclaw
#9
**Kładzie zapalony znicz**
Każdego czeka to samo, więc lepiej złap za kilof i...

[Obrazek: http://i.imgur.com/mbXeTSz.png]
Silexan
Mugol


 
#10
[*] smutna historia



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten temat 1 gości



Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Theme by XSTYLED modified by Hapel Dev Team © 2015-2024.