Archiwum Hapel.pl

Pełna wersja: [M]Wiedźmin
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Nastąpiło południe, a więc Monthy wygramolił się z łóżka, wziąl kąpiel i ubrał świeże ciuchy.
- To będzie dluuugiii dzieeń. Powiedział pod nosem Monthy. i tak jak obiecał wybrał się do karczmy w Wyzimie z chęcią znalezienia śmiałków.

Po jakimś czasie

Monthy widząc już karczme przed nosem, wszedł do niej szlacheckim krokiem i przed jego oczyma zobaczył bijących się ludzi, pijanego mężczyzne napastującego śliczną kelnerke oraz wiedźmina. On może się przydać. Zatem podszedł do niego z ofertą "pracy".

-Wiedźminie, możemy porozmawiać w cztery oczy?
Spojrzał na przybysza spode łba i przez chwilę milczenia wypuścił parę z ust. W stosunku do przybysza odnosi się jak narazie chłodno.
-Czego? W cztery oczy? Widzę, że robi się poważnie... *Westchnął* Chciałem tu jeszcze przesiedzieć, ale skoro tak. *Wstał z krzesła, wyprostował się* Chodź za mną jak w cztery oczy chcesz gadać.
Wysłuchał z niechęcią wiedźmina do końca i poszedł za nim
Poszedł do swojej wynajmowanej kanciapy. Otworzył drzwi i wszedł pierwszy, zostawiając otwarte drzwi za sobą dla faceta za nim.
-Słucham, w czym problem tkwi?
Wszedł za wiedźminem po czym zamknąl drzwi.

-Mam dla ciebie pewną propozycje nie do odrzucenia. Zbieram smiałków chętnych podjąć się niebezpiecznego wyzwani. W skrócie zbieram oddział na pewną akcje.
-Nie do odrzucenia powiadasz? A co z tego będę miał? *Znalazł jakieś krzesło w niezbyt dobrym stanie jak wszystko w tej kanciapie i sobie klapnął. Ręką wskazał drugie krzesło gdzieś w kącie i nakazał tym samym żeby jego gość sobie klapnął* Wiesz, mój czas jest cenny. Liczony w złocie, lub czym innym o podobnej wartości. Organizacją charytatywną nie jestem. Z czegoś utrzymywać się trzeba, a z "dziękuje" i "dobra robota" się nie najem.
Monthy usiadł na wskazane krzesło po czym zacząl kontynuować rozmowę.

-Nic za darmo nie ma na tym świecie. Będziesz mógl zatrzymać 80% łupów zdobytych.

Rozsiadł sie na krześle, zakładając noge na nogę.
Pomyślał, podumał, zastanowił się.
-Wydaje się być uczciwy taki układ. Zgoda. Mam nadzieję tylko, że umów dotrzymujesz..
Wystawił dłoń na zgode.
- NIe traktuj mnie jak potwora. Umów dotrzymuje. Czekaj w tej karczmie na więcej informacji. Ja narazie znikam.

Wyszedł bez odpowiedźi z karczmy i ruszył w stronę zamku, a tam do komnaty.
On sam zaś przesiedział chwilę w kanciapie myśląc czy dobrze zrobił, aż w końcu ustalił, że najlepiej będzie się iść dalej upić niż zawracać sobie głowę takimi głupotami.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11