Archiwum Hapel.pl

Pełna wersja: [M]Wiedźmin
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Skelligijczyk.. A to ci gratka *Reayna wsłuchała się w wypowiedź Czarodzieja. Czyli studiował w Ban Ard i osiadł w Oxenfurcie, a mimo to prowadził skromne życie.* W takim mieście jak Oxenfurt powinien zarabiać krocie.. Ale co to za księga? - Sama się zgłosiłam, wiedząc kto może zostać wybrany, nie mogłam dopuścić, żeby układy z Cesarstwem legły w gruzach, przez jakiegoś młokosa *Zaśmiała się z nutką ironii* - Ja sama studiowałam w Aretuzie, potem zostałam tam na stanowisku nauczyciela, aż wyniesiono mnie do rangi rektorki. Rektorzyłam dobrych kilka lat, aż zainteresowała się mną Kapituła i przyjęła w swe szeregi. Kilka lat i wróciłam do szkoły jako rektorka. Ot cała historia. *Reyna zręcznie nie mówiła o swojej przeszłości, nie miała na to najmniejszej ochoty, a jej rozmówca nie musiał wiedzieć. Upiła łyk wina z kieliszka*
Pieśń się zakończyła, a Monthy jak mowił tak zrobił. Zszedl ze sceny z wielkim usmiechem. Lutnie przezrucił na plecy i poszedł delektować się jedzeniem. Jak to mają bardzi, przy takich balach grosz zawsze wpadnie. Tak to zarobił całą sakiewke, którą podarował ekipie za swietne granie. Usiadł przy jednym ze stole i na porcelanowy talerzyk nałożył sobie troche słodkości, kielich wina postawił obok  i dorzucił do talerzyka odrobinę mięsa krwistego. Aż tu nagle jedzenie przerwała mu kobieta..

-Panie..

-Monthy ~odpowiedział
-A więc Panie Monthy... *kobieta w skowronkach* Zakochałam się w pańskim głosie.. Czy zaśpiewa coś pan dla mnie? Jedną pieśń bądź ballade.. Proszę!


- Niestety ale muszę odmówić *posłał w jej strone ciepły uśmiech* Jest troche późno, a mi burczy w brzuchu. Tak więc przepraszam. *zabrał się do jedzenia*

Kobieta (widać bylo bo niej zrezygnowanie) odeszła do reszty ludzi. Natomiast Monthy zabrał się za jedzenie i swym świetnym słuchem i wzrokiem zaczął nasłuchiwać i obserwować ludzi.
- Bardzo interesujące, w porównaniu do mnie wiedziesz bardzo bogate życie. *Uśmiecha się* No cóż...

*Naglę bard zaczął grac balladę.*

-Mógłbym prosić pannę rektor i przedstawicielkę Bractwa do tańca *Kulturalnie Aiden ukłonił się przed Reyną* 

Miał na dzieje że kobieta zgodzi się na przynajmniej jeden taniec z jego jakże skromną i prostą osobą
Po zjedzeniu posiłku uznał, że tak być nie moze. Wstał, lutnie w dłoń i skocznym krokiem między ludźmi zaczął śpiewać i grać ballade znanym wśród bardów.

-Czarne smoki na błękicie nieba
rozpostarły swe skrzydła jak noc.
Zasypia dzień, zamknięty na klucz,
tylko ktoś popodkradał mu gwiazd.


Grajkowie znając tą ballade zaczęli dogrywać do Montiego. (Nie śpiewać lecz grać muzykę)

"Czego nie widać i sercu nie żal"
mówią ludzie, odwracając wzrok,
a ja przed siebie w dal patrzę i czuję chęć
choć raz jeszcze dotknąć twych ust.


"Do szczęścia tak niewiele trzeba"
głoszą legendy ze starych ksiąg.
Może mądrości Bóg pożałował mi ciut,
to nie ważne gdy śpisz obok mnie.


Niech tam inni się biją rycerze,
niech ktoś inny dziś sięga po miecz.
Dla ciebie chcę być cierpliwy i cichy,
dla ciebie naprawdę chcę być.


Może gdy jedną z gwiazd ofiaruję ci dziś,
rozpłomieni cię jej blask i uwierzysz...


W czarne smoki na błękicie nieba,
wielką mądrość zakurzonych ksiąg,
że do szczęścia nam niewiele trzeba,
teraz śpij, jestem przy tobie tuż...


[ ]
*Rey nie była pewna, czy dobrze robi, ale co szkodzi. Jak szaleć to szaleć. Dygnęła wdzięcznie*- Z przyjemnością *Uśmiechnęła się błyskając bialutkimi ząbkami. Podała Czarodziejowi obuta w rękawiczkę dłoń* -Nie każdy człowiek poprosił by do tańca Czarodziejkę. Mamy ponurą reputację, jak to było? *Reyna udała, że się zastanawia* -A już mam. Mordujemy królów, Spiskujemy i kwaśnieje przez nas krową mleko.. *Ano Elvares utrafiła w samo sedno. Tę rozmówkę podsłuchała u pary łowców czarownic w Novigradzie przy jej ostatniej wizycie. Nie mogli jej nic zrobić, ze względu na kontakty Kapituły z Cesarzem, ale i tak podsłuchiwanie było niebezpieczne. Zwłaszcza jakich psów jak łowcy czarownic*
   Aiden bardzo się ucieszył gdy Reyna zgodziła się z nim zatańczyć. Chwycił ją delikatnie za dłoń i zaczął z nią tańczyć do piosnki barda, która była bardzo klimatyczna i adekwatna do tańca Czarodzieja i czarodziejki. Wydawało by się że w sali balowej nie ma żadnej innej pary, na środku tańczył tylko Aiden z Reyną. Sprawiali wrażenie Yin & Yang. Jedno wiodło skromne i proste życie zaś drugie dość obfite. Każdy zgromadzony na sali bacznie podziwiał parę magów cudnie razem wyglądających. Nawet para Cesarska patrzyła na nich z podziwem...  

Monthy widząc pare Czarodzieji ruszył ku nim z lutnią i kończąc piosenke zaczął tanecznym krokiem skakać wokół nich, śpiewać i grać nową ballade.

1.
Jak gwiazdy nad traktem Twoje oczy,
jak kielich rozkoszy usta Twe.
Tak bardzo chciałbym znów zobaczyć
mej dawnej miłości chociaż cień.'

2.
Bo serce jak żebrak się kołacze,
samotnie się błąka na rozstajach dróg,
I zawsze gdy tylko w niebo patrzę,
znów czuję twych oczu gwiezdny chłód.


[ ]
Skakanie barda wkoło niej było ostanią rzeczą jej do szczęścia potrzebną. Przerwał coś magicznego.. Nie w sensie realnym. Krótko. Czarodziejka miała ochotę udusić natręta gołymi rękoma, ale powstrzymała się, chociaż ledwo. Jedno prowadziło drugie, drugie prowadziło pierwsze. Wszyscy na sali ucichli, za wyjątkiem bardów, którzy nadal odgrywali pieśń. Goście wpatrywali się urzeczeni w Czarodzieja i Czarodziejkę, nie wiedząc kim są, ale mimo to podziwiając ich ruchy. Para Cesarska nie mogła oderwać wzroku. Jednak wszystko się kiedyś kończy. Taniec również. A ten został niezbyt elegancko przerwany. Wieczór mijał, a tego wieczoru miało dojść do ważnych obrad. Jeden ze służących nachylił się do ucha Cesarza i coś mu zaszemrał. Einhyr przybrał wyraz głębokiej powagi na twarzy i wydał mu kilka prostych poleceń. Nadszedł czas.

-Ja rozumiem, że bardowie mają śpiewać, ale bez przesady.. *Oczy czarodziejki ochłodziły się niebezpiecznie.*
Bard zarzucił lutnie na plecy i ruszył do innych bardów poplotkować na temat muzyki. Co zobaczył na twarzy czarodziejki rozbawiło go i z tym usmiechem powędrował do swej komnaty, aby odejśc w objęciach morfeusza.
Od złych zamiarów odwrócił ją służący stojący obok pary.
-Pani.. Panie... Już czas. Lewy korytarz, pierwsze drzwi na prawo. Służący jakby znał się na magi zniknął między gośćmi.
-Trzeba pamiętać, po co tutaj jesteśmy.. *Rzekła Reynabeth poprawiając rękawiczki. Dygnęła wdzięcznie przed Aidenem i ruszyła we skazane przez pazia miejsce. *



*Za drzwiami były schody w dół. Na dole sala, na planie okręgu. Na środku sali stał stół. Okrągły stół, za nim siedziało już kilka osób, generał Armii Środek między innymi. Czarodziejka usiadła na wolnym krześle*
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11