Archiwum Hapel.pl

Pełna wersja: [M] Gra o Tron - Nowy Epizod
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34
*Dojeżdżając do stolicy posłał galopem dwóch posłańców, którzy mieli załatwić dwie wygodne kwatery w pałacu - dla niego i żony oraz dla bratanka*

- Rozkaż swoim ludziom aby przy drzwiach do mej kwatery stali dwaj strażnicy. Zmiana warty co 3 godziny, ma się odbywać jak najplynniej. 

*Po tych słowach wraz z żoną oddalił się nieco od swoich ludzi aby omówić z nią przebieg spotkania*

- Zbliżamy się !

*Krzyknal do żołnierzy*

**Za niecałe 30 minut byli już na miejscu, Saravis i żona poszli do swej kwatery zamykając się na klucz. Wolni zolnierze znaleźli dla siebie miejsce dość blisko pałacu**
**Do komnaty Saravisa próbuje dostać się niejaki książe Arryn, jeśli sam Saravis zezwoli na spotkanie, książę zostawi swój oręż przed wejściem i wejdzie w kosztownych szatach do komnaty Saravisa, wręczajac mu gruby zwój od jego ojca z podpiesem widocznym z zewnętrz "Sojusznikowi Baratheon". Będzie oczekiwał, aż Baratheon go podpisze Wten ukłoni mu się i ruszy ku Orlemu Gniazdu**
*Po tym jak dotarli do stolicy odłączył się od wuja i wraz z grupką żołnierzy ruszył zapisać się na turniej, a następnie udał się do karczmy. Musiał się posilić i odpocząć po długiej podróży, by mieć siły do walki.*
Varian Tyrell

*Podniósł się z łoża w jednym z pałacowych pokoi w stolicy Westeros*
Ehh, te całe łoża są chyba z kamienia.
*Rozejrzał się po izbie po czym powolnym ruchem zaczął ubierać się w luźne spodnie, koszule, na to kolczugę, no i oczywiście na wierzch tunikę*
Huh, czym mi się zdaje czy goręcej się zrobiło w samym mieście...
*Wyjrzał za okno a widząc swoich ludzi trenujących ze sobą ramie w ramie, lekko się uśmiechnął*
Hmm, ciekawe jak tam...
*Nie dokończył swej myśli bo do drzwi właśnie zaczął ktoś pukać*
-Taa, wejść!
*Chwycił za miecz leżący na stoliku obok, a do środka wszedł kapitan straży przybocznej*
-Generale, mamy wieści z Wysogrodu, twoje polecenia jak na razie zostają pomyślnie realizowane.
-Dobrze... dobrze... Granice też mają być przygotowane, nie chce dostać żadnego noża w plecy podczas moich planowań, wyślij to krukiem do Wysogrodu.
-Tak jest sir.
*Kapitan straży przybocznej odsalutował po czym wymaszerował wraz z 4 innymi rycerzami w swoją stronę, Varian zaś ruszył sobie coś zjeść, oczywiście nie ujmując sobie przy tym ochrony.*
**Za dniach przybyszy ku bram stolicy, stanął ze swą brygadą przed strażnikami. Którzy widząc herb Robar'a, zaczęli krzyczeć.**

- Otworzyć bramę!

**Wtem kilku strażników zakręciło kołowrotem, przy tym otwierając ciężką, żelazną bramę. Reszta odsłoniła drogę, prowadzącą w głąb miasta. Prze którą z dumie uniesioną głową, przeszedł Stark. Zatrzymawszy się przed luksusowymi komnatami dla gości, sam Robar zszedł z konia, a z daleka podszedł do niego mężczyzna, odziany w srebrzyste szaty.**

- Witamy w Westeross, paniczu Stark. Podróż była pewnie wyczerpująca, dlatego przyszykowaliśmy dla Pana jedną z komnat.

*Robar skierował swój wzrok na mężczyznę, kolejno na budynek z komnatami.*


- To dobrze... Bo chciałbym w końcu rzucić się swoim dupskiem na jakieś ciepłe łoże. *Uśmiechnął się do służącego.*

- Chciałbym jeszcze, aby moi ludzie mieli dogodną kwaterę, zasłużyli na to... W końcu to najlepsze skurczybyki w Westeross, no i żeby była blisko przy mojej norze. *Rzucił wzrokiem przez ramie na swoich ludzi, kolejno poklepał służącego po prawym barku.*

**Następnie rozkazał swym ludziom wnosić swoje fanty do kwatery, natomiast on sam ruszył ku miastu, z kilkoma towarzyszami. Błąkając przez chwile, natrafił na namiot, gdzie była dość duża kolejka, na zapisy do turnieju. Oczywiście Robar przepchał się przez kolejkę, dorywając się do stołku z kartką, na której złożył podpis i ruszył do swych komnat, gdzie rzucił się na swoje łoże i usnął.**

Silexan

Tycho Glover

*skinienem ręki wezwał do siebie Pierwszego Zwiadowce, Pierwszego Budowniczego oraz Pierwszego zarządce. Gdy już do niego podeszli z dumną miną wstał z miejsca i rzekł spokojnym głosem.*

-Wysłać trzech zwiadowców na przeszpiegi poza murem. *te słowa skierował do Pierwszego Zwiadowcy* Zarządco, poślij po jednej osobie do siedziby Starków, Mormonów, Boltonów, Lanisterów oraz do Królewskiej Przystani. Muszą nam przysłać ludzi do wsparcia.. zima nadchodzi. Masz listy *wyciągnął do niego listy skierowane do głów tych rodów.* Budowniczowie z kolei mają wzmocnić bramę pod murem oraz mur otaczający Czarny Zamek. *po tych słowach siadł na miejscu.*

*Gdy budowniczowie odeszli odezwał się ponurym głosem do Maestra.* Skoro zima nadchodzi, to nadejdą kolejne grupy dzikich. A nam potrzeba więcej zapasów. Poślij kruki do największych rodów królestwa. Liczymy na wsparcie w postaci żywności, uzbrojenia. Właściwie wszelkie wsparcie.

*Gdy maester odszedł aby posłać kruki Tycho popadł w zadumę.*
Ciekawe czy te nadęte buraki bawiące się w politykę są świadomi realnego zagrożenia, zza muru. Niech bogowie mają nas w opiece.
Caster Lannister

*Przed bramą miasta ustawiły się oddziały Złotych Płaszczów tworząc kolumnę przy drodze aż do jednej z wili Lannisterów w Królewskiej Przystani. Przed strażnikami co parę kroków od siebie stały wbite w ziemie sztandary Lannisterów czyli lew na karmazynowym tle. Za strażnikami stało kilkoro bardów przygotowanych do grania oraz tłum ludzi liczących na kosztowności. Brama miasta od dłuższego czasu pozostała otwarta a przed nią na swoim koniu stał dowódca Złotych Płaszczów. Nagle w oddali udało się dojrzeć karmazynowe sztandary oraz żołnierzy z lordem Casterem i jego synem na czele.*
-Chyba dotarliśmy, już na nas czekają.
*W końcu podjechali przed bramę gdzie przywitał ich dowódca Złotych Płaszczów kłaniając się by oddać szacunek lordowi Lannisterowi. Caster jednak wyciągnął sakiewkę ze złotem i podał ją dowódcy.*
-Trzymaj, potem chcę cię widzieć
-Oczywiście.
*Kiedy wjechali przez bramę bardowie zaczęli grać Deszcze Castamere ( https://www.youtube.com/watch?v=Ygcff7xaZfk) ku chwale najpotężniejszego rodu w Siedmiu Królestwach. Strażnicy natychmiast zacisnęli szyki aby jeszcze bardziej odciąć oszalały tłum ludzi proszących to kolejno o pieniądze, spotkanie bądź pomoc. Lannisterowie przejechali jednak bez wzruszenia całkowicie ignorując tłum. W końcu dotarli do swojej rezydencji gdzie strażnicy ustawili się dookoła niej nie pozwalając mieszkańcom Przystani podejść bliżej.*
-No więc, koniec wakacji...
Lyonel Tyrell

**Dzień po wyjeździe swoich starszych braci, Lyonel rozkazał przygotować 75 statków w drogę do Essos. On sam przygotowywał się do tej wyprawy dosyć słabo, w sumie tak jak na każde inne - zabrał ze sobą trzy swoje prostytutki, zbroję i aksamitne szaty z różami, no i nie zapominając o pieniądzach, które w tej wyprawie były najważniejsze.**
Czy ja muszę wszystko za nich załatwiać... 
*Po tych słowach wyszedł z kajuty i wezwał czterech posłańców, którzy po chwili weszli do srodka.*
-Weźcie najszybszy statek i dziesięciu chętnych, przed moim wyjazdem chcę, abyście zrekrutowali ludzi do wojska, szlachetny ród Tyrell proponuje im coś czego od nikogo innego nie dostaną. 
-Tak jest, panie. *Odezwali sie wszyscy czterej i wyszli zaraz z kajuty.*



**Około trzy godziny po wyjściu posłańców, jeden ze statków wyprzedził inne i popłynął najszybciej jak się dało, w tym samym czasie Lyonel ubrany w swoje aksamitne szaty, siedzący przy biurku i piszący listy wezwał swojego Maestra.**
-Maestrze Cydrusie, weź te listy i wyślij je do Orlego Gniazda oraz do Winterfell, moi bracia ubzdurali sobie jakieś sojusze z tchórzami Arryn. 
-Dobrze, tak zrobię, pamiętaj Panie jedno, nie lekceważ potencjalnych wrogów.
-Tak, tak, idź już.
*Maester odwrócił się i wyszedł z kajuty z dwoma listami, które zapieczętował w swojej kajucie i przyczepił krukom do łapek, a te wyleciały w stronę Orlego Gniazda i Winterfell.*

**Listy zapisane są ładnym językiem, eleganckim i gustownym pismem z lekką kursywą. Przedstawiciele rodów Stark i Arryn dostają propozycję sojuszu w razie ewentualnej wojny o tron Siedmiu Królestw, na końcu Tyrell'owie proszą o szybką odpowiedź.**
Varian Tyrrel


*Dzień mijał jak codzień, a ten kończył właśnie spisywać raport z dnia obecnego gdy właśnie do jego pokoju wbiegł jeden ze szpiegów*
-Generale, wybacz że tak nagle, ale Lannisterowie przybyli, niezłe sumy dawali dla złotych płaszczy.
-Ehh, to się już robi nudne, teraz wszystkie rody, które się zjadą mają być pod obserwacją tych pseudo obrońców miasta, no nic idź dalej, jak coś będzie ciekawego, wiesz gdzie mnie szukać.
-Tak jest panie.
*Szpieg wyszedł z izby Variana a ten lekko westchnął po czym pokręcił głową*
-Jak tak dalej pójdzie, to ten cały kapitan będzie zmieniany co tydzień, chyba czas by ktoś mu skrócił głowę.
*Wrócił do spisywania swoich dokumentów*
*Słysząc pukanie do drzwi, chwycił za łuk i naciągnął szybko cięciwę, po czym wycelował w drzwi. Kiwnął głową do służącego aby otworzył drzwi, a żonie aby wyszła na ozdobny balkon. Gdy służący otworzył gwałtownie drzwi, Saravis mrugnął tylko oczyma aby rozpoznać kim jest owy przybysz i puścił cięciwę. Strzała wbiła się gdzieś w ścianę, świstając obok ucha przybysza.*

- Na bulwę.. Coś się tak wystraszył ? Wejdź, proszę.

**Służący wyszedł za drzwi zamykając je**

*Saravis podszedł do stołu, po czym wziął dwa kieliszki napełniając je płynem z butelki po winie*

- A więc co cię sprowadza ?

*Po tych słowach usiadł na łożu, wskazując przybyłemu miejsce na wygodnym fotelu*
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34