Archiwum Hapel.pl

Pełna wersja: [M] Gra o Tron - Nowy Epizod
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34
*Gdy dostał się pod drzwi pokoju Florena, nakazał kapitanowi czekać przy drzwiach, sam zaś zapukał mocno do drzwi*
*Wracając z udanego polowania na bandytów dociera do Końca Burzy i wraz ze swoimi rycerzami tworzy eskortę dla Saravis'a Baratheona by ten wraz ze swoją żoną mógł bezpiecznie dotrzeć do Królewskiej Przystani na Wielki Turniej zapowiedziany w liście, który dotarł kilka godzin temu do lorda. Zanim wyruszą mówi do wojów:*
-No panowie! Jak dojedziemy do celu, to wiecie na kogo stawiać w turnieju.
*Idąc wraz z bratem mniej więcej równym krokiem ponownie upił parę łyków ze złotego kielicha i zatrzymując się w miejscu postawił go na najbliżej stojącym stoliku. Tuż po tym zagarnął włosy za ucho i wlepił wzrok w brata* Zima nadchodzi bracie. Tak w ogóle to gdzie Robar, weź Tony idź go obudź bo przecież nie przesiedzi całego dnia z dziewkami. Będę na sali tronowej *Kiwnął głową i odszedł w zupełnie innym kierunku*
*Obudził się dość późno. Zasłony były jeszcze zaciągnięte. Ku jego zdziwieniu jego żona także spała, mimo iż zazwyczaj jest "rannym ptaszkiem".*

- No, no, no. Służący dobrze się spisał.

*Przejechał dłonią po jej policzku i złożył delikatny pocałunek na jej ustach by po chwili wstać z łoża i zacząć się ubierać. Zaczął zakładać ubrania. Najpierw luźne spodnie i koszula, później tunika, następnie lekka, majestatyczna i okazała zbroja. Odsłonił zasłony i szepnął cicho do ucha żonie*

- Pora wstawać. Już prawie południe.

*Po tych słowach oddalił się w stronę drzwi po drodze zabierając łuk, sztylet i podstawowe rzeczy, które następnie otworzył by poczuć zapach potraw przygotowanych specjalnie dla niego. Schodząc z dół po wielkich schodach do jadalni zobaczył przy masywnych drzwiach kopertę z pieczęcią. Oderwał pieczęć i zaczął czytać list*

- A niech to bulwa.

*Ruszył szybkim krokiem w stronę drzwi i otworzył je z potężnym łomotem. Zaskoczył się widokiem bratanka i gotowej już Gwardii*

- Zapewne także dostałeś list. Dobrze zatem, czekamy jeszcze na moją żonę. Zaraz się zjawimy. Poinformuj głównych generałów, że wyjeżdżamy i mojego brata, któremu oddaję sprawy gospodarcze - jak zawsze - na czas mojego niebytu.

*Wszedł na górę, porwał udko kurczaka i tylnym wyjściem wszedł do swojej stajni po drodze wołając ukochaną żonę. Sprawnie osiodłał dwa konie - białego i czarnego, po czym wsiadł na czarnego.*

**Żona po chwili wkroczyła do stajni i z pomocą Saravis'a usiadła majestatycznie na swoim rumaku (Tenshi nie mogła aktualnie napisać. Pozwoliła.)**

*Podjechał do bratanka wraz z żoną i kazał kilku jego ludziom pojechać przodem. Podczas podróży gawędzili sobie troszkę*

- To jak bratanku ? Zamierzasz startować w tym jakże wielkim turnieju ?
*Ten posłusznie posłuchał brata i udał się co prawda wolnym krokiem do komnaty swojego młodszego brata. Zapukał w drzwi, jednak znacznie ciszej niż starszy braciak do jego własny.*
*Wstał z łoża dość powoli. Ubrał się w swoje ozdobne szaty, po czym podszedł do wielkiego kufra pod ścianą i wyjął z niej dość wielką pochwe z szablą wewnątrz niego. Przypiął ją do pasa i ponownie się nachylił do kufra. Otworzył podważając palcem drugie dno kufra i wyjął z niego mała flaszeczke z jakby mętną wodą. Była to rzecz jasna trucizna sporządzona na bazie jadu węży i innych trujących roślinach. Zamknął ukryte dno jak i wieko kufra. Wszedł do pokoju syna który dopiero co wstał i rzucił mu ją na miękkie łoże. * Masz zadanie, ruchy. **Wten odszedł w głąb swojej komnaty zamykając za sobą masywne drzwi **
[Obrazek: bsyJL28.jpg]
Cholera, czy jest ktoś piękniejszy ode mnie? - *zastanawiał się Floren, siedząc przed lustrem i układając swoją kruczoczarną grzywę. Wtem jego uszu dobiegło pukanie do drzwi, i nim zdążył krzyknąć choćby "Proszę!", do pokoju wparował jego brat Varian.*
- Witaj, bracie. - *powitał go Floren swoim słodkim głosem* - Tuszę, iż wiesz już o nadchodzącym turnieju? Nie, skończ z tym uśmiechem, nie mam zamiaru startować. Zwołaj chorągwie, weź połowę ludzi. Jeszcze dziś wyruszamy w kierunku stolicy. Lyonela zostawimy tutaj, na posterunku. Ktoś musi pilnować naszego małego burdeliku.
*Floren schował swoją szczotkę do szuflady, przygładził jeszcze leciutko grzywkę, po czym wstał, podszedł do Variana i spojrzał mu w oczy*
- Wiesz, po co chcę tam wyruszyć.
*Robar leży nawalony w pokojach z jeden karczm niedaleko Winterfell, a obok niego dwie blondwłose niewiasty. Nagle drzwi zostały otworzone przez jednego z posłańców, który swym grzmotem obudził samego mężczyznę. Rzucił wzrokiem na posłańca, gdy ten już chciał wygłosić przygotowaną mowę, natychmiastowo wyciągnął z swojej skórzanej torby list, który zaczął głosić.* Robarze z rodu Starków, Król Siedmiu Królestw pragnie, byś ty i Twoja rodzina, zaszczycali swoją obecnością podczas Wielkiego Turnieju, który odbędzie się niebawem w stolicy.

*Wtem wcisnął papier do torby i złożył dłonie za plecy, nisko kłaniając się Stark'owi. Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku wyjścia. Mężczyzna niewiele myśląc, zebrał się do kupy, ubrał się w swoje śmierdzące łachy, kolejno złapał za pas i pochwę od miecza, którą przywlekł do konia, na którego zasiadł i ruszył w stronę Winterfell.*

**Witając przez bramy swojego rodzinnego miasta, pośpiesznie udał się w kierunku swoich komnat, gdzie służba dobrą radą, ogoliła naszego bohatera i dała mu nowe szaty, chodź... Były nie komfortowe, ubrał się w swoją zbroję, cuchnącą krwią, trupami, rybami i potem. Zasiadł na swojego dzielnego rumaka, którym wraz z innymi towarzyszami broni ruszył ku stolicy.*
*Uśmiechnął się lekko po czym w jego oczach dało się zauważyć błysk*
-Oczywiście, że wiem, armie już czekają od rana, gotowe do wymarszu, co prawda spowolni nas to, ale szybko się z tym uporamy.
*Odwrócił się plecami do brata po czym dodał*
-Oczywiście, część armii zostaje, trzeba mieć chronione plecy, zakończymy ten żałosny turniej w wybuchowym stylu, prócz tego, zostawiam w stolicy kilku generałów, którzy poradzą sobie w razie niespodziewanego ataku.
*Będąc już w sali tronowej zbliżył się do swojego jakże pięknego tronu po czym po prostu na nim zasiadł i przyglądając się służbie pstryknął parę razy palcami kierując swój wzrok na jednego ze strażników* Ty! Każ przynieść mi moją zbroję, miecz i tarczę. I przy okazji zawołaj Arię

**Po słowach namiestnika szybkim krokiem odszedł w kierunku królewskich komnat**
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34