Archiwum Hapel.pl

Pełna wersja: [M] Gra o Tron - Nowy Epizod
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34
**List od Arrynów trafił do Casterly Rock gdzie odczytał go Kalk Lannister, po przeczytaniu rozkazał zwołać chorągwie i wysłał list do Królewskiej Przystani zaadresowany do Castera Lannistera**

Caster Lannister
*Siedział spokojnie przy stole kiedy po chwili do jego pokoju przybył poseł z listem. Caster starannie go otworzył, przeczytał i lekko się uśmiechnął.
-Poślijcie po moich synów, prędko.
-Tak jest, lordzie.
**Strażnicy udali się po Lannisterów, jeśli nikt z nich nigdzie się nie kryje lub nie wyjechał z Przystani powinni ich znaleźć i poinformować**

Silexan

Lord Dowódca Tycho Glover

*wyszedł szybkim krokiem z swojej komnaty i natychmiast skierował się do komnat Maestra. Gdy już tam dotarł zaczął się rozglądać z lekkim poważaniem po ksiązkach znajdujących się na półkach. A gdy już zakończył tą czynnosć udał się do wielkiego biurka przy którym siedział Maester.*

-Słuchaj, nie lubie i nie umiem dowodzić armią. Znajdź mi jakieś gotowe taktyki obrony zamku i tej części muru, okej? Zastosujemy je w razie zagrożenia, i przynieś mi je do komnat.

*po tych słowach odwrócił się i wyszedł udając się na plac ćwiczebny, a gdy już tam dotarł na jego ustach pokazał sie szeroki uśmiech.*

-Odpowiedzieli! Są nowi ludzie, w takim tempie uzyskiwania ludzi może uda nam sie odzyskać dawną świetnosć i obsadzić wszystkie zamki na całej długości muru?

*zaśmiał się i wrócił do swojej komnaty, usiadł szybko przy biurku i zaczął wypisywać listy. A gdy już to zrobił dał je giermkowi który to posłał je krukami.*

**Do Lannisterów, Baratheonów, Tyrellów, Arrynów i Tullych, dotarły listy z podpisem Lorda Dowódcy nocnej straży z zapytaniem o więźniów, i innych ludzi nadajacych się na mur.**
**Z Wysogrodu wyslano 43 wiezniow na mur do Nocnej Strazy, dotra jutro wieczorem**
Floren Tyrell
*Odesłał sługę i otworzył list od Wermunda Arryna*
A więc przeszkadza ci pan Harlus, tak?
*Wstał z fotela, wrzucając list w ogień i poprawił grzywkę*
Czas więc załatwić pare spraw.
*Wyszedł z izby i spojrzał na strażnika stojącego u jego drzwi*
- Gdyby ktoś pytał, kazałem nikogo nie wpuszczać bo biorę kąpiel.
*Ruszył dalej korytarzem, po czym wszedł w ciemną wnękę i upewniając się, że nikt go nie widzi, zmienił twarz na Saravisa Baratheona.*
Niby ta szata trochę nie taka. Ale czy ktoś coś zauważy? Skądże. Nigdy nie zauważają.
*Skierował się w stronę wyjścia i znalazł się na ulicy. Poszedł do oberży, w której według jego szpiegów rezydował Harlus Baratheon. Wszedł do ciasnego, śmierdzącego przybytku i podszedł do lady.*
- Szukam Harlusa Baratheona, mojego bratanka. Musiałeś go rozpoznać, ma typowo szlacheckie rysy i jest ubrany w nasze rodowe barwy!
**Oberżysta podrapał się po głowie, po czym wysłał Florena na pierwsze piętro, pierwsze drzwi po lewo.**
To proste jak budowa cepa. Czasami myślę, że przy odrobinie szczęścia mógłbym zabić kogo chcę. Choćby i króla.
*Schował sztylet do specjalnej, wewnętrznej kieszeni szaty, po czym pchnął drzwi i wparował do środka, gdzie Harlus właśnie przeklinał głośno łyżkę, która spadła mu na podłogę.*
- Saravis! - wykrzyknął uśmiechnięty.
*Floren poszedł bliżej do niego i również się uśmiechnął*
- Widzę, że przerwałem ci posiłek. Wybacz mi, ale mam dla ciebie przecudny prezent...
*Harlus zrobił zdziwioną minę i nim zdążył porządnie się zastanowić nad tym, co to może być za prezent i czemu Saravis miałby go sam przynieść - Floren wyciągnął z wewnętrznej kieszeni sztylet i wbił mu go w krtań*
- ...od Boga o Wielu Twarzach, bratanku. Valar Morghulis. - *dodał, wycierając broń w szmatkę*

*Floren wrócił tą samą drogą którą przyszedł i w tym samym zaułku zmienił twarz na swoją. Po powrocie do pokoju schował sztylet do komody, usadowił się wygodnie w fotelu i nalał sobie wina*
- Żyć nie umierać. Valar Morghulis, ale panicz Floren jeszcze sobie pożyje, ha.
Evan Lannister

**Gdy dotarł do niego sługa, którego posłał jego ojciec, Evan natychmiast przerwał swoje zajęcia i przebrał się, po czym ruszył spotkać się z Casterem. Wszedł do jego komnaty, rozejrzał się i powiedział.**
-Dobry wieczór ojcze, co się stało że wzywasz mnie o tak późnej porze?
*Lekko uniósł wzrok i przez chwile przyjrzał się młodszemu synowi.*
-Jesteś, zawsze byłeś bardziej odpowiedzialny od brata, czasem żałuje ,że to nie ty jesteś następcą. Otóż synu nasz ród rusza na wojnę z Riverrun. Utrzymaj to mimo wszystko w tajemnicy. Pytasz pewnie po co was wezwałem, a raczej ciebie bo twojego brata jak na razie nie widać. Musze dać naszej zbierającej się armii dowództwo a niestety ja muszę zostać tu. Tak więc musi jechać któryś z was, co ty na to?
Evan Lannister

*Uniósł kącik ust słysząc pochwałę ojca i milczał przez chwilę zastanawiając się. Po kilkunastu sekundach odpowiedział pewnym głosem ojcu*
- Myślę, że lepiej będzie jeśli wyślesz tam Merrila. Odkąd przybyliśmy do Królewskiej Przystani podobno przesiaduje on w karczmach i sprasza do siebie pełno dziwek. Jest nierozsądny i poniosą go emocje jeśli będzie miał wyjść na arenę, a wiem jak ważny jest dla nas ten turniej. Niech jedzie do Riverrun, bo wizyta tu chyba mu nie służy. Chyba, że uważasz inaczej. To twój wybór, ja jestem gotów na obie możliwości.
*Westchnął, wstał i spojrzał w okno splatając ręce za plecami.*
-Turniej... Tak. Merril woli działać na własną rękę i nie wiem czy poradzi sobie poprowadzi atak no ale będzie z nim wuj Kalk. Z jego pomocą wszystko powinno pójść łatwo. Dobrze więc ty zostaniesz na turnieju a jeśli twój brat się pojawi ruszy na wojnę. To wszystko.
*Wciąż stał przy oknie a strażnicy otworzyli drzwi do jego komnaty pozwalając Evanowi wyjść*
*Jasper wraz z swoja dwutysięczną konnicą oraz pięciotysięczną armią Baratheonów ruszył do wcześniej ustalonego miejsca spotkania ze swoja armią.*
Evan Lannister

*Skinął głową na słowa ojca*

-Mam nadzieję, że będzie zdawał sobie sprawę z tego jak ważny jest dla nas ten atak. Cóż, poślę jeszcze kogoś ode mnie do Merrila bo może twoi ludzie nie zastali go trzeźwego. Dobrej nocy, ojcze. *Po tych słowach odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia. Wyraźnie poirytowany ignorancją swojego starszego brata skinął na jednego ze swoich ludzi i powiedział mu*
- Odszukaj mojego brata i przekaż mu, żeby porzucił rozrywki i wrócił do naszej rezydencji przygotować się do wyjazdu. *Następnie udał się na spoczynek*
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34