Lyonel Tyrell
**Statki Lyonela znalazły się już dość blisko wybrzeży Dorne, dowódca kazał zatrzymać się przy najbliższym porcie i tak też zrobiło 74 statki - oczywiście tylko jeden dopłynął do molo, a był to statek dowódczy.**
-Dorne, świetne wino, chodźmy więc zakupić kilka beczek.
*Machnął ręką na swoich 10 rycerzy za nim idących*
*Doszedł do straganów w porcie, rozejrzał się i spojrzał na jednego z kupców - dosyć stary, trochę zaniedbany i stojący z kilkoma beczkami wina.*
-Panie, za ile jedna beczka?
-Mój Ci panie obłaskawiony, nie drogo. Stoję tu sam od kilku dni i nie mam jak tego sprzedać, niech będzie sto złotych smoków za cały asortyment, którego mam tak niewiele.
-Wezmę je, jeśli napijesz się z każdego po szklance.
-Panie... Nie wierzysz mi, że to dobre wino? Jestem uczciwym człowiekiem, nie ruszyłbym nigdy tak wielkiego Lorda jak ty, panie Tyrell.
-Pij.
*Wysunął z pochwy na sztylet, jeden z nich i pomachał nim w dłoni.*
*Starzec wyciągnął spod lady kielich na wino i kolejno napił się każdego z beczki.*
-Jak widzisz, nic mi nie jest.
-Masz jakiś ludzi do tego żeby mi zanieśli te beczki?
-Tak, tak - moi synowie Ci je zaniosą.
**Wtem z zaścianka wyszło 10 mężczyzn i złapało za beczki.**
-Twoi synowie to rośli mężczyźni, co ich czeka w Dorne? Bieda? Niech dołączą do mnie, do mojej armii.
-Panie, ale to są Dornijczycy... To skandal żeby dołaczyli do Tyrell'ów.
-Nie to nie.
*Wyciągnął spod szaty woreczek z monetami, którzy rzucił na blat, po czym pstryknął palcami i obrócił się, aby iść w kierunku swojego statku.*
-Bądź błogosławiony, Lordzie Tyrell!
-Ta, ta.
**Tuż za rycerzami i Lordem szło 10 synów starca, którzy podążali cały czas ich krokiem, razem z beczkami, które po dotarciu położyli na dolnym pokładzie.**
-To wszystko, macie po złotym smoku.
*Wyciągnął z woreczka dziesięć monet i rzucił je każdemu z nich.*
-Dziękujemy.
**Po tych słowach wszyscy odeszli od statku, a Lyonel powrócił wraz z statkami do podróży w stronę Astaporu.**